W Jotpei nabrałem koalicję
Na soaking w krowie
Z kropelką animuszu
Słowo po słowie
Po stole
Rozlała się gadka
W mowie z Timbuktu
Zacumowały dusze reporterów
W językach i zębach i dziąsłach
I popełnili wywiad z królową kierów
Pod zwisającymi z ust jak biżuteria
Złota
Kulami buldożerów
Postrzelili wystarczająco płaskie
Zdjęcia i właśnie
Gdy ulatniałem się angielską manierą
Odśpiewali „chwilo trwaj słodka”
Zdobywszy się na szczerośc
Spotkałem ich w okolicach butów
Naszych małych ojczyzn
Prywatnych
Oczekiwali dalszych cudów
Ich skośne oczy były jeszcze kwaśne
Wystrzeliwali słowa skargi i chęci
Raz jeszcze
Szczeknięcia mizernej wagi
Ulatywały w powietrze
Nie zwracałem uwagi
Aż w końcu zeszli mi z drogi
Pojęli że też jestem reporterem
Lecz nie piszę pismem przecinkowym