Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wzmocniony

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wzmocniony

  1. '' Najgorsza jest cisza... '' Całe to zło na tym strasznym Świecie Ujrzane za dnia podwojone krwią Budzi nas nocą, serca nam gniecie Chciwość ze śmiercią na pół nam je tną Niczym Ketesz pomnaża je w myślach Tysiące smutków pośrodku zaś ''Ja '' I nie nasz głos, który to wymyśla Że tylko tak zrozumiemy ten Świat Nie chcemy go pojąc. Wiemy czym jest I przewidujemy co się stanie Chcielibyśmy go zmienić w jeden gest Pytamy Boga o jego zdanie... Najgorsza jest cisza. Niemy dialog Nie wiemy co robić czy podjąć trud? Jedni idą spać; drugim dekalog Nakazuje zniwelować ten brud Nasz podział opóźnia tryumf zwycięstwa Życia w Świecie nieobjętego złem Ludzi, których głowa jest zamknięta A do myślenia potrzebny jest tlen Trzeba czasu, siły, potrzeba nam serc Bo tylko one mają taką moc Zerkając co chwilę w przeszłość, gdzieś wstecz Zrozumiemy po co Bóg dał nam noc Aż w końcu przyjdzie taki zwykły dzień Po ciężkiej nocy wyda się piękny Siedem miliardów nas uśmiechnie się Wyzwolonych od chorób i nędzy Ale teraz kładźmy się wszyscy spać Wiwat hedonizm i to co na stole Mamy czas, po co się przejmować Wszak to zmartwienie przyszłych pokoleń
  2. Mocna sprawa świetna składnia ogólnie dobra robota :)
  3. „ Wiersz z sumieniem w tle ” Zaczyna się dzień otwierasz swe oczy Od początku go witasz mnogością łez Z góry zakładasz ze porażki gorycz Znajdzie taką drogę by móc dopaść Cię Kilka prostych ruchów w smutnej powadze I zbroja stalowa znów na Tobie jest Rozpoczynasz sztukę w twoim przekładzie Która nosi tytuł: życie wieczny gniew Idziesz z kamienną twarzą wzrok do przodu Tam rozpocznie się walka regułom wbrew Wojownik czujący uczucie głodu Drugi jeszcze gorszy kochający krew Zwyczajny ring, publiczność, zwyczajny gong Pierwszy cios od Ciebie jego tarczę zmiótł Znów błyskotliwa odpowiedź jego rąk Cios prosto w twarz a obok niego stał Bóg Upadasz raniony olśnieniem zguby Czołgasz się w krwi, której przecież nie chciałeś Poddany wyzwaniu ostatniej próby Uświadamiasz swe oczy że wygrałeś Krzyków wiwaty ogłuszają Twój słuch Ściągasz swój hełm by widzieli kim jest On Wychodzisz stamtąd ponury niczym duch Wycierając swoją zakrwawioną broń Przed swym progiem zostawiłeś piętno krwi A zbroje stalową kładziesz gdzieś z boku Teraz jesteś inny bo nie musisz drwić Widać to doskonale w Twoim wzroku Nie chcesz już wygrywać, nie chcesz w ten sposób Ale dzisiejsze życie wymusza to Sumienie – tnąca barwa jego głosu Gnębi Ciebie – te czasy i świata zło
  4. „ Moja noc ” W środku nocy neony szalone Cisną się do oczu kończąc mój sen Przecierają twarz zaspane dłonie By pod poduszka muc spotkać się Napotkane myśli nie dają spać Bo światło ich oczu oślepią mnie Najgorsza jest myśl ze leżę tu sam We dwoje jest łatwiej. Ja o tym wiem Oświecenie myśli kołdrę z rzuca Otwierając świata wielkie wrota Łyk papierosa wypełnia płuca Żal patrzeć w lustro jak się w nim miotam Środek nocy a ja z kawa w ustach Szalony romantyk idę się przejść Miska dla kota znowu jest pusta Bo m i nie mówi ze chce mu się jeść Złowroga cisza mojej dzielnicy Pulsuje w uszach jak karetki dźwięk Teraz ja i wszyscy śmiertelnicy Na pozór twardzi wiemy co to lek Idę dalej przez rynek jego skwer Widzę ze ktoś na ławce sobie śpi Odór i bieda to wszystko tam jest Ale czy inaczej nie da się żyć Znajomy patrol jedzie ulicą Dziwnie na mnie „patrzy” bo noszę dres Z drugiej strony miasta ludzie krzyczą Lecz zapewne dziś skontrolują mnie Pijane wrzawy z parku dochodzą Bo chłopcy z osiedla spotkali się Idę chodnikiem okrężną drogą By nikt przypadkiem nie dostrzegł tu mnie Czasem ktoś przejdzie a potem już nikt Prócz małych piesków chcących miłości Zbyt pewni swego nie widzimy ich Mamy swój świat i swoje słabości Odcięty od tego wieszam swój wzrok Głęboko na niebie gdzie gwiazdy śpią Całkiem sennie stawiam kolejny krok Milion milionów daleko gdzieś stąd Kot mnie czule wita w progu mych drzwi Dziękuje ze wiedziałem ze chciał jeść Rozbieram ciuchy lecz zakładam sny Bo spać już coraz bardziej mi się chce I nawet mój kot i moje miasto I wszyscy co tej nocy byli gdzie Ja Idziemy spać - światła oczu gasną Bo to była bardzo długa doba
  5. " Mój dzień" Dnia początek to oczu promienie Które przez mgłę oglądają ten Świat Widzieć się zdają długie ścian cienie Które migocą jak blask złotych krat Tak dobrze mi jest gdy zza okien szyb Widzę dziwactwa porannych ludzi Powolnym ruchem zrzucam z oczu sny By chwilę potem móc się obudzić Nawet nie wiem kiedy już jestem tam Razem z wszystkimi zaczynam ten dzień Tyle dziś spraw do załatwienia mam Więc muszę tak bardzo pośpieszyć się Idę prosto ulicą- wokół tłok Wszyscy się spieszą bo czas ucieka To takie monotonne- głodny krok Bo tam za rogiem ktoś na mnie czeka Pośród okien gdzieś pod materiałem Fałszywi ludzie szczerzą zębiska Pijąc ze szklanki juz zardzewiałej Nie widzą, że pętla się zaciska Liryczność ruchów w gazet tandecie, W tym miejskim terrarium umila czas Nikt nie chce wiedzieć, że na tym Świecie Nie ma czasu na nic, nawet na strach „Szybciej '', „nie zdążę'', „do jutra''- słyszę W kolo mojej głowy tysiące słów Przeszkody w tym biegu coraz wyższe Wręcz stanąłbyś na głowie gdybyś mógł Patriotyzm pięści w tym boju dnia Na rynku hossy, bessy, sensacji ''Fin-de-siecle'' nadchodzi- to już jest czas Uspołecznienia degeneracji Z uśmiechem w oczach wychodzę z tłumu Z pełną głową wspomnień spowiednika Z dala od strefy miejskiego szumu Mogę badając prostotę chodnika Gdy otwieram zamek ten w moich drzwiach I gdy przechodzę przez próg mojej twierdzy Nie myślę o tym co widziałem tam Śmiejąc się przy tym, że nie mam pieniędzy Żegnam myślami ludzi Księżyca Którzy nie zasną dzisiejszej nocy Sytuacje zgoła ''nic'' podsycam Robiąc z poduszką co w mojej mocy Prosto z prześcieradła mojego snu Wypowiadam niezależne słowa Niepewność ruchów zaburza rytm tchu Bo jutro dzień zacznie się od nowa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...