bez twarzy w wełnianym szalu
przyszła do mnie w baletkach
usiadła na dywanie i śmieje się
cudna kochanka samobójców
bezszelestna zwabia obok siebie
tuląc karmi krzyk czarnej melancholii
rzucam się w garść tabletek opętania
unosząc nad twoją piersią
uciekasz tak spokojnie naga
zostawiając wełniany szal
trujące baletki tańczą przy
śpiewie żałobnego korowodu