Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Angelus Vericarita

Użytkownicy
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Angelus Vericarita

  1. Oni i my?

    Dzielimy wszystko na gorsze czy lepsze,
    Sami nie jesteśmy bez winy.
    Ocen i pogardy nie żałujemy innym,
    Zapominamy skrytykować siebie.
    Przy zgaszonym świetle znajdujemy winnych,
    Lecz sami kradniemy w światłach jupiterów.
    Pełni banalnych wymówek bez wiary traktujemy wszystko,
    Siebie stawiamy za wzór wszelkich cnót.

  2. Nadziei już brak? – myśli zebrane

    Zostało tylko czekanie jak zapuka koniec świata.
    W białej sukni zatańczy, lecz bez kosy tylko z fenolem.
    Czekam obojętny, bo życie bez spełnionych marzeń to dno.
    Głupie serce wciąż wierzy, że Bóg istnieje nie-na-niby.
    Rozum już dawno wysnuł teorię, że świat tylko dla bogaczy.
    Rozpadam się w głębi, choć ciało jeszcze młode.
    Duch zdeterminowany podcina tętnice, i nie umiera.
    Jakiż to melodramat, tragedia, z której śmieją się dzieci.
    Sfrustrowany wzrok szuka w ciemnościach jak kot.
    Słuch utonął w dźwiękach stukającego czasu.
    I tylko język mamrocze coś pod nosem, że słone.
    Nic, zupełnie nic tylko ta cisza przerywana świstem oddechu.
    Ta samotność tak boli, nawet umarli wiedzą o tym.
    Kiedy stracona wiara to i miłości przepadła a nadzieja stchórzyła jak zawsze.

  3. Szukam i czekam

    W cieniu powiek biegnie spojrzenie jak pies,
    Nieposłuszne wodzom tropi ślad twych ust,
    Choć już dawno porwał cię kamienicy róg,
    Za wygraną nie daje patrząc wciąż.
    Usiądę wygodnie w fotelu,
    Co mi innego zostało prócz marzeń,
    Poczekam jak wracać będziesz dnia każdego,
    By choć na chwilę rozradować mój świat.

  4. Zakazana miłość

    Ta cisza wciąż w uszach mi dzwoni,
    Przeszkadza każda pustka bez ciebie.
    Wciąż patrzę w okno jak idziesz ulicą,
    Z uśmiechem w sercu witasz ziemię.
    Marzeniem dotykam twych ust,
    Spojrzeniem pieszczę aksamit ciała.
    Wiem, że masz wybredny gust,
    Więc wszelka nadzieja gdzieś uciekła.
    Wierzę w to co może być po czasie,
    Kiedy znikną wszelkie mury lęków.
    Nie dokończę tego wyznania na razie,
    Jestem pod urokiem twoich wdzięków.

  5. Taki czas

    Jest taki dzień, gdy słońce lśni,
    Szczęście na chwilę stanęło tu.
    Jest taka noc, gdy nikt nie śpi,
    Bo miłości nie potrzeba snu.
    Choć tylko moment trwa chwila ta,
    To warto zatrzymać swój życia bieg,
    Miło jest tańczyć, gdy eros w sercu gra,
    Gdy niewidzialny most łączy drugi brzeg.
    Jest taki czas dany nam od losu,
    Kiedy to wszystko obojętnym się staje,
    Bo wtedy uczucia dochodzą do głosu,
    I żadna moralność nie zmieni tego, ani obyczaje.

  6. Wyznanie chłopca

    Jestem gejem…
    Oznajmiłem rodzinie,
    Jestem gejem…
    Powiedziałem niedoszłej dziewczynie,
    Jestem gejem…
    Wyznałem to przed Bogiem,
    Jestem gejem…
    Uświadomiłem to sobie

    Padł popłoch na rodzinę
    Pogotowie zabrało dziewczynę
    Bóg piorunem się skrzywił
    Lecz mój umysł się nie zdziwił…
    Choć Pan się na mnie rozgniewał
    Choć Mu łzy po obliczu spłynęły
    To mnie złu nie sprzedał
    Ale, zmysły mej matki się przejęły
    I poczęła błagać bym przestał…
    I że nic się nie stało
    Że się chłopak ze mną przespał…
    Ja jej tłumacze:
    Mamuś kochana
    Gdy zaprzestane
    Tam, w sercu zostanie pustka,
    Otworzy się rana…
    Czy zniesiesz wtedy
    Gdy grób mnie skryje
    Ponieważ tego rozdarcia
    Ja nie przeżyje…
    Gdybym był z kobietą
    Cierpieć będziem razem
    Bo nie da się serca zmusić
    Żadnym czarem ani rozkazem…
    Nie chcę by cierpiało
    Twoje serce mamo
    Ale pomyśl tylko
    Jak ja bym żył z tak głęboką raną…

  7. Wolność i tolerancja….

    Pani z panią za dłonie się trzymają,
    Wszystkim w koło grzecznie się kłaniają…
    Nikt im nie odpowie…?
    Każdy wilkiem patrzy,
    Poszemrze coś pod nosem,
    Obelgą Je uraczy…

    Dwóch panów, siedząc na ławce tulą się do siebie,
    W miłosnym roztargnieniu czują się jak w niebie…
    Idzie starsza pani,
    Krzywo na nich patrzy,
    Laską panów gani,
    Niech jej Bóg wybaczy…

    Chłopak jest z dziewczyną,
    W parku się całują,
    Patrzą na nich z kpiną,
    Gorzkich spojrzeń im nie żałują…
    Jakiś chuligan pijany,
    Który nie wie ile miłość znaczy,
    Wyrwał cegłę ze ściany
    I cisną w Nich z rozpaczy…

    Czy tak nam dziś ciężko zrozumieć uczucia?
    Czy już nikt nie pamięta amorzej strzały ukucia?
    Nie ważne jest to,
    Kto kogoś kocha,
    Nie ważne jest, bo
    Nie ma mocnych gdy się ktoś zakocha…

  8. Z koleżanką

    Wysoka Sprawiedliwości
    Ja mówię…
    Szły my z Wiesią…
    Moja koleżanka
    Zimową porą
    Na chodniku szklanka
    Diabli niech te nasze
    Wojewódzkie odśnieżacze…
    Nadciągała z naprzeciwka
    Owarz diama
    W kreacji kawa-śliwka
    Na bok zeszły by my
    By się z nią nie zderzyć
    Ale jak można felerny los ludzką głową zmierzyć
    Wpadły my na siebie z impetem
    I to przed samym supermarketem
    Wstałyśmy…
    Wiesia ni ja nic nie mówię
    A tamta nas swym złym spojrzeniem świdruje
    Starsze my przecież wiekiem…
    Tamta wrzasłsa
    Jak by my nie były człowiekiem
    Wy takie…
    Owakie…
    Wy ślepe jakie…
    Wy kwoki…
    Sroki…
    Foki..
    Ona tak rwetesuje
    A we mnie się krew gotuje
    Jak mnie już powiedziała:
    Krowo stara…
    Takem nie wytrzymała
    I sypłam jej:
    Gęba jak kościelna brama
    Wjechał by tam czołg
    I woźnica z furą siana!
    Dwa pługi zmieściły by się jeszcze
    I wszelkich maszyn rolniczych resztę!
    Tramwaj nie jeden by wjechał
    I pociąg towarowy by się wepchał!
    Jak by tak jęzor wykosił
    To by się euro plan wprosił!
    Tak to jej powiedziałam
    A ona jak słup głucha stała
    Po chwili się otrząsnęła
    I za moją koleżankę się wzięła
    Wymyśla ją od:
    Cioci-kloci…
    Zbutwiałej serpentyny…
    Zezowatej gadziny…
    Bielma na oku…
    Dziury w kroku…
    A na sam koniec:
    Zaćmowaty dzwoniec…
    Wiesia z plamą na honorze
    Zaśpiewała jej nie gorzej:
    Twoja gęba się nie zamyka
    Niczym klapa od śmietnika!
    Całe Zoo krakowskie
    Zmieściło by się pod tym garbatym noskiem!
    Na jęzorze jednostka wojskowa
    Miała by ćwiczebne pola!
    Na podniebieniu zali
    Bombowce w piłkę by grali!
    Szczęka zębowa służyła by
    Za toi-toi’ów czterdzieści trzy!
    Te zmarszczki na gębie i czole
    Są jak kanały przeciwpowodziowe!

    Jak jej to wszystko wyrzuciła
    Tak ta dama ze wstydu się spociła
    Co?
    Słucham?
    Szanowna Proceduro…
    A to że ja ją czarną dziurą…?
    Eeeeeeee tam…
    To fraszka…
    Soduma i Gumora była!
    Gdy się ocknęła ta patałaszka…
    Zagroziła nam:
    Że nas czarna gleba…
    I że dla nas dwóch
    Deptaki poszerzyć trzeba…
    Groziła piorunem z jasnego nieba
    I że braknie dla nas w piekarni chleba
    Wyzwała od starych pukiew
    Zmieszała odchody szczura i brukiew
    I tym nas obrzuciła
    Oraz słowami na „K” i „Pi” obraziła
    Zmieszała nasz honor z błotem
    I najgorszymi bluzgami oblepiła potem…
    Jużem tego nie przebolała
    I równiutko na perłowo ją obhulałam:
    Mandarylio! Klątwo diaska!
    Krugolnico! Ptysio z Laska!
    Prymitywo! Szalejnico!
    Narkomanko! Sekutnico!
    Krocionogu! Parowozie!
    Macajko! Łajno kozie!
    Wulgaryjnio! Protosamko!
    Głupia cizio! Wredna chamko!
    Zakończyłam ja w te słowa
    Że jest głupia, stara krowa!
    Za to dała mnie po rondzie
    I tak my się znaleźli w sądzie
    Mówię:
    Najwyższy Precedensie
    Wierzę ja w to
    Że sprawiedliwy będzie sąd…
    Co?!
    Co takiego?!
    O nie!
    Nic z tego!
    Nie przeproszę!
    Ona mnie większą krzywdę wyrządziła
    Rond zepsuła!
    Honor mnie splamiła!
    Niech ona wpierw rękę poda
    To i ja podam
    I będzie zgoda…
    Czekam ja i sędzie
    Na to co to będzie
    Ona się na pięcie obróciła…
    Tylko zaskrzypiał but…
    I tak się zakończył ten sądowy przewód.
    Ole!

  9. Szambo

    Wysoki Sądzie
    W tamto popołudnie
    Z moim Janem
    W kolejce
    Po szynkę my stali…
    Niedaleko…
    Na rogu Mokotowskiej
    Szambo od prywatnego ściągali

    Przede mną stała ta żyrafa Kalińska
    W nos swój długi woń złapała…
    Fujjjjjjjjj! Jak śmierdzi…
    Powiedziała
    I na mnie z góry spojrzała
    Szanowna pani….
    Tak zaczęła
    Stojąc w kolejce się nie smrodzi
    Mając za grosz kultury
    Opuszcza się sklepu mury
    I tam się opróżnia nadmiar gazu…
    A mnie krew błękitna zalała od razu
    Poprawiłam kapelusz na głowie
    I takąż wiązankę strzeliła tej krowie:
    O ty ździro! O ty ściro!
    Wredna małpo!
    Lampacyro!
    Podbipięta i żyrafa!
    Depaliru niecna rafa!
    Jędza! Żmija!
    Mordoryja!
    Klucha! Wydra!
    Połatana suknia z zydla!
    Kokoryczka!
    Pchla samiczka!
    Ciorupiana ty doniczka!
    Wrono krucza!
    Tyś teściowej mama sucza!
    Moralistka! SS-manka!
    Podkiśnięta Kujawianka
    Socjalistka! Komunistka!
    Pedofilia i rasistka!
    Pompulina i Pandora!
    Leśne licho! Nocna zmora!
    Wścibski komar! Wzdęty bąk!
    Pusty dzwon! Głuchy gong!
    Rudy lisie! Stara gęś!
    Baj, baj! Żegnam! Cześć!

    Jak nie wyjdzie mi ze swoją paplą…
    I wymyśla mnie żem jest starą szablą!
    Pudernica…
    Flądra mała…
    Latawica…
    Klątwa jaka…
    Córka ślimaka…
    Noga stołowa…
    Gęba mordylowa…

    Tak mój Sądzie Ty Wysoki…
    Przytykała mnie swe rogi
    Jak żem jest cierpliwa…
    Znają mnie wszystkie
    Jakem jest lelia świętobliwa
    Nie wytrzymałam znów
    I nową wiązankę buch:
    O ty Julio potylico!
    Wiedźmo jaka! Sekutnico!
    Kurysama! Gębo blada!
    Królika draże! Krowia czekolada!
    Patefonie! Dymna świco!
    Mucho muśtardowa!
    Cyrylico!
    Na koniec za te obrazy
    Co mnie powiedziała
    W tym prywatnym szambie
    Własnoręcznie ją skąpałam
    Wtedy to stare żyrafisko się dowiedziało
    Skąd to tak bardzo śmierdziało…
    Więc o sprawiedliwość się domagam
    I o uniewinnienie mnie
    Błagam…
    Na koniec
    Instancja Sądowa zasądziła
    Bym tej żyrafie za garsonkę zapłaciła…
    Figię z makiem!!!
    Wcześniej jej poprawię jeszcze wałkiem!

  10. Pielgrzymka

    Jadę sobie autobusem…
    Pielgrzymkowym do Częstochowy…
    I robie rachunek duchowy
    Wyliczam swe niecnoty
    Kiedy mnie…
    Siedząc z przodu…
    Obmawiają dwie dewoty…
    Jedna do drugiej mówi:
    Tą Małopolankę niecnota zgubi!
    Tamta na to:
    Słuchaj moja droga
    Ona w ogóle w sercu nie ma Boga
    Opętała już listonosza
    Burmistrza
    Policjanta
    A ostatnio z pod latarni
    Poderwała męskiego amanta…
    To się znaczy geja…

    Jużem dłużej nie wytrzymała
    I się wiązanka posypała:
    O ty trąbo! Ruro stara!
    O ty wiedźmo! Kocia wiara!
    Patefonie fałszujący!
    Stary meblu próchniejący!
    Czarownico! Jędzo wredna!
    Dzika ty żeś krewna!
    Ty dewoto lukrowana!
    Nałożnicą jest szatana!
    Ty zgorzkniała haraburdo!
    Zzieleniała frycydurdo!
    Ty pijana żabo w stawie!
    Wyszczerbane grabie w trawie!
    I morświnio!
    Flądro morska!

    Tamta na to:
    Matko Boska!
    Ja znów:
    Ty świętości nie przywołuj!
    Tylko do ostatniej spowiedzi się gotuj!
    Tak cie zaraz wyspowiadam
    I taką pokute zadam…
    Że cię najlepszy chirurg nie złoży
    Ni rozpozna anioł boży!
    Ona na to:
    Prawda w oczy kole?!
    A ja:
    Jak nie chcesz mieć mego buta na czole
    To zamknij te jadaczkę!
    Ona mnie złośliwie:
    Nie złość się kumo
    Bo ci się tapeta odklei
    Tak się dzieje
    Gdy jęzorem długo się mieli!
    Wrzasłam ja w tedy:
    Niech trzyma mnie kto!!!
    Bo jak złapię za tą mordkę pstrą!!!
    To normalnie będzie fatalnie!!!

    I w takiej to atmosferze
    Dojechałam ku Jasnej Górze…
    Wyspowiadałam się szczerze…
    Wyznałam że w Boga wierze…
    Zadał mi ze czterdzieści… litanii
    Ten spowiednik paulin
    Poradził mi jeszcze
    Bym w nerwach recytowała wiersze
    I wszystko dobrze by było
    Gdy by w drodze powrotnej
    Nie obmawiały mnie cizie z Błotnej…
    Ja gorsza nie byłam
    Tu Inwokacje mówiłam
    A między wierszami
    Dobrze je zjeździłam.
    Taki morał z aklamacji
    Katolikiem zostaje się z wyboru
    A nie z deklaracji…
    Ole!

  11. Prawdy zakłamane

    Kłam tylko kłam i nie przejmuj się tym,
    Zmieniaj prawdy, co dnia, łgarstwem maluj też sny.
    Zabierz mnie tam gdzie nie kończy się nic,
    Nakarm słodyczą kłamstw, ja potem oddam ci.
    Tak trudno powiedzieć nam, że w życiu jest coś nie tak,
    Nie wyszło nam to lub to, nie stało się, tak jak miało być.
    Zgubieni we własnych snach, uwikłani w intrygi nić,
    Szukamy wciąż nowych kłamstw, choć starych nie jest brak.
    Zniekształcamy historię dni, ścieramy odwieczne prawdy lat,
    Bez zastanowienia niszczymy własny dzień.
    Z piasku miasta sypią się, uciekają w cień,
    Bo na kłamstwie nie może być żaden trwały świat.

  12. Pogoda na przyszłość

    Zabierz mnie tam gdzie nie kończy się sen,
    Otul najczystszym jedwabiem swych ust.
    W rozkoszny eden zmień życia sens,
    I zatańcz ze mną może ostatni już walc.
    Potem niech dzieje się, co ma być,
    Bo życie przecież i tak krótkie jest.
    Ciągle twój anioł mówi: na przód idź,
    Choć droga kolcami utkana jak jeż.
    Żyję nadzieją, że jutro lepiej jest,
    Bo, po co żyć skoro celu brak?
    Więc biegnę pod prąd by przejść
    Nie przez los, lecz swój nakreślony szlak.

  13. Cytat
    Obok ciebie

    Jak cień, na krok nie opuszczam ciebie,
    Idziemy razem, lecz zawsze osobno.
    Twój wzrok pada ponad moją głowę,
    Choć tak bardzo pragnę w oczach twych utonąć.
    Udajesz, że się nieznany i depczesz mnie
    Jak płatki róż rzucone pod twoje nogi.
    Kiedy zechcesz wreszcie zobaczyć
    Ten błysk moich oczu zapatrzonych w ciebie?

    Infantylne ćwierkanie zauroczonej 15latki. Co najgorsza podszyte mało oryginalnymi opisami, jak na przykład: 'Jak cień, na krok nie opuszczam ciebie,','pragnę w oczach twych utonąć.'.

    Nie będę prawił wywodów na temat miłości, ale to na pewno nie jest dobre ujęcie. Przykro mi.
    Pozdrawiam.

    Po pierwsze nie jestem dziewczyną bo mam ponad 20 lat i męską płeć. Zresztą nick jest raczej rodzajem męskim niż żeńskim. Zacytuje zdanie z wypowiedzi krytyka literackiego S.K.:"Pisarze niech zajmą się szlifowaniem własnej profesji, niż krytykowaniem i ocenianiem innych artystów. Pisarze jak i pozostali artyści powinni uzupełniać się poprzez swoje dzieła, a nie zajmować się błoceniem innych."
  14. Przystanek

    Życie ucieka, znika za rogiem snów,
    Bez zatrzymania, jakby bez oczu.
    Końca nie widać, choć gdzieś jest,
    Myli się myśląc, że nie zatrzyma się.
    Stań, choć na chwilę, popatrz przed siebie,
    Pomyśl nim powiesz: Nie jesteś Nim.
    Za słaby jesteś by stać się Bogiem
    Więc nie rozkazuj już mi!
    Biegniesz tak szybko, a los dogania,
    Myślisz, że zatrzesz ślady, gdy zamkniesz oczy.
    Nie chcesz już kochać, lecz miłość w sercu śpi,
    Na darmo wszystko, kiedy ucieknąć nie masz gdzie.
    Zmieniasz kierunki, choć wracasz znów,
    Zapętlasz sznurem, motasz się w niciach swych.
    Stoi przystanek, lecz nie po drodze ci,
    Bo chcesz osiągnąć bezkres swoich dni.
    Boisz się czegoś, lecz nie ominie cię los,
    Bo tak jak wszystko, uwikłane jest w fatum.

  15. Obok ciebie

    Jak cień, na krok nie opuszczam ciebie,
    Idziemy razem, lecz zawsze osobno.
    Twój wzrok pada ponad moją głowę,
    Choć tak bardzo pragnę w oczach twych utonąć.
    Udajesz, że się nieznany i depczesz mnie
    Jak płatki róż rzucone pod twoje nogi.
    Kiedy zechcesz wreszcie zobaczyć
    Ten błysk moich oczu zapatrzonych w ciebie?

  16. Cudowne cuda

    Cudem jest życie nam dane,
    choć za krótkie zawsze,
    lecz na tyle długie by kochać.
    Cudem jest człowiek słaby,
    bo mocą swą prawdy odsłania,
    a zło już nie ściga jak innych.
    Cudem to wszystko, co w nas,
    co otacza szarfą byś mógł żyć.
    Nikt nie chce widzieć tego,
    banałem nazywa chwile tu,
    bo zapomina skąd się wziął.

  17. Jestem tu

    Biegniesz codziennie, mijasz się z życiem,
    Kiedy braknie ci sił?
    Niesiesz zmartwienia, radość przeklinasz,
    Boisz się na zewnątrz wyjść.
    Zamykasz oczy, biegniesz na oślep,
    Byle dalej gdzieś…
    Nie zdradzasz myśli, tłumisz uczucia,
    Samotność zabija cię.
    Odrzucasz wszystko, co jest ode mnie,
    Dlaczego tak dzieje się?
    Tylko moja dłoń wyciągnięta jest,
    Popatrz w moje serce,
    Przyjmij ten bezcenny gest.
    Usiądź tuż koło mnie, przytul się.
    Spiję twoje łzy,
    W inny wymiar świata wezmę cię.
    Po co się wyrywasz? Po co wciąż uciekasz?
    - Powiedz mi.
    Nie jestem potworem, nie daję łez,
    Słońcem opromienić chcę.
    Popatrz, chociaż na mnie, szmaragdowy błysk daj,
    Czy przestaniesz biegnąć już?
    Pozwól pomóc sobie, pozwól, chociaż na to,
    By sen dał ukojenie myślom.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...