mowa słów 
Herbert 
 jego nazwisko pachnie twardością najeźdźców 
I gocką szorstkością namiotów  
stawianych przez ich milczące kobiety 
A pisał tak jakby sam bóg  
Objawił mu się którejś rezurekcji 
Niedościgniony  
choćbyś ambitnie smakował słowa jak egzotyczne owoce 
mandarynki albo pomarańcze 
śródziemnomorze wjechało na stół 
 jak kolejna reklama soku kartonikowego   
posmakuj mnie prosi słowo 
usłysz echo cembrowin ze spłowiałego kamienia 
pogryź w ustach kędyś zachodzące słońca 
smakują jak krew 
zetrzyj ze spierzchniętych warg pył wijących się  
nigdy prosto dróg 
powieś na ścianie martwą naturę z wędzidłem 
przyklej  
krzyżyki plastrów na opuchliznę kolan 
stań na wschodzie  
słońce smagnie cię po raz pierwszy 
wypluj  
nie twoje słowa 
z pewnością którą daje tylko młodość 
powiedz 
mogę wszystko