Las rąk, twe miasto, trąca zawiesista puszcza.
Brzoza, gdzie druga osobowość pisze
to, co w liście wpada, od dawna się puszcza
w ten tłum tumultów, szumów, instynktownie puszcza
maksymalne wyziewy z nadzieją: "odpisze
las rąk, »TWE MIASTO«". Trąca zawias, istna puszcza.
Brak mu. A mówił kiedyś, że wiatr zmian wypuszcza
w poszum, w oddechy krain. Inny mu: "odpisze
to, co w list się nada, od dawna odpuszcza
się to instynktu miasto, wypełnione tłuszczem
z brzozy, osiki, dębu". Jeszcze inny: "piszę
las rąk, swe miasto, tlącą zawiesinę kuszcza,
lecz zbyt nosowo. Odpuść". Kto z kim pisze? Puszcza
szeptem wśród świerszczy skwierczy: "syn pasterza wpisze
to, że liściom biada". Na rynek wypuszcza
się usus dumań, szeptów. Sama przez się puszcza
trzyma się poręczy, regulamin pisze:
LAS TO. NIE MIASTO. (trąca się już stara puszcza)
A TO, CO W LIŚCIE WPADA NIECH SIĘ NIE ODPUSZCZA -