Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

BatOOn 2142

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez BatOOn 2142

  1. gdzie zaczyna, a gdzie kończy się ma wiara? gdzie rozsądek ma swój kres? ile nadziei na stos pognanych będzie nim braknie mi tchnienia, nim braknie mi łez? wiem, że bezkresna ma droga lecz dążę do przodu, nie licząc na boga nocą usypiam i budzę się rankiem i zło znów kiełkuje i radość wciąż wzrasta zrówna me życie, zrówna je z ziemią wiem że me czyny niczego nie zmienią jak mam więc ufać? jak kochać? jak śnić? by zdobyć pragnienia, w euforię się wzbić. czy chwila odmieni? czy zmieni me życie? gdy umysł mój z piękna doszczętnie zgrabicie!? nie wierzę w przyjaźń nie wierzę w powstanie. wierzę w upadek, ze ciemność nastanie. i wieżę też w radość, przez chwilę trwającą po czym jak płomień, jak świecę gasnącą. w sztylet miłości, w sztylet pragnienia co szybkim ruchem, czyjeś życie zmienia i ból i nienawiść i chwałę na wieki że zasnę w milczeniu, że zamknę powieki i obudzę się nowym, czystym bez grzechu, silnym i zdrowym, bez pychy, bez lęku i znów dążąc do Ciebie, do wiru wstępował bym znów ujrzał ciemność, bym znów bólem szlochał w piekle istnienia, żałował że żyje pragnął znów śmierci, jak dziś, gdy pije upadł na ziemi i w chwili niemocy zacisnął pięści, otworzył swe oczy pragnę harmonii, pragnę swej księgi w którą się wpiszę, ukryje swe lęki. by ludzie czytając, wierzyli w mą siłę co z czynu miłości jak źródło bije chce odejść, chce usnąć, chce żyć, chce się budzić lecz nie chcę trwać sam miłością się łudzić. pozwólcie mi marzyć, pozwólcie mi kochać nie dajcie dorobku mego zmarnować. zadbajcie o pamięć, że kiedyś istniałem zapamiętajcie chwilę, w której kochałem..
  2. Nigdy nie wiem w jakim gatunku piszę. Po prostu włączam edytor w komórce i przelewam myśl, która mnie najdzie w tramwaju czy to autobusie. Proszę o werdykt. bólem ku szczęściu: wspomnienia nie dają już żyć, wciąż wskrzeszają ucieleśnienie męk. Droga którą stąpam zapada się, widzę koniec, widzę blask... Nadzieje zachowuję, ona jedna nie opuści mnie, lecz mimo to bardzo boje się. Biorę do ręki ostrze, "szczęście" które zabija zło. Zadając sobie ból czuję ulgę, odczuwam przemijanie goryczy a każdą kroplą krwi coraz bardziej dostrzegam silę jaka drzemie w ostrzu. Wcześniej połyskujące, utraciło swój blask, lecz adzieja wciąż wzrasta.. smutek powoli przemija. Jedno cięcie a za nim kolejne. Z bólem w bordowej krwi powoli widzę koszmar, zaczynam dostrzegać prawdziwe zło, to co robię jest smutkiem... Rozpalony rządzą szczęścia pogrążam się, droga którą stąpałem zamieniła się w otchłań, na końcu niej brak już blasku, brak Nadziei która miała pozostać do końca !! Zostałem sam, zupełnie sam ... teraz zauważyłem, że to nie ma sensu, że moje dołki powracają. Pragnąc znów szczęścia zadaje kolejne cięcia, lecz ból juz nie pomaga... Splamione krwią ostrze nie nabierze nigdy dawnego blasku, utraciło swą moc. TERAZ ZROZUMIAŁEM !! TERAZ ŻAŁUJĘ !! obiecuję poprawy... lecz już za późno. Widzę siebie z góry, widzę swoje łzy, niczym w koszmarze. teraz jestem tylko widzem. Oglądam przeszłość lecz jest już za późno. ja... Ja już nie istnieję !! Jedyne co niesie chcę szczęścia za pomocą bólu, to Śmierć.
  3. niewiele piszę - niewiele umiem - dlatego proszę o poprawki i sugestie. Obojetny na milosc, obojetny za zlosc obojetny na wszelkie akty desperacji, uciekam od swiata, uciekam przed swiatlem, ktore oslepia, ktore nadaje sens po czym go odbiera.. Trace wszystko, zatracam siebie. Umieram i rodze sie na nowo, rodze sie zlym, rodze sie nienawistnym.. Uklekne tylko raz, tylko jedna chwila mnie do tego zmusi. Przedsmiertnie wyznam wszystkie namiastki uniesien, wyznam jako grzechy, wyznam ostatecznie. bo przez dobro czuje bol, bo przez nadzieje upadam. Teraz powstane raz, powstane i odejde. Swoja sciezka samotna, swoja jedyna. Wykreuje swoj swiat, nadam slowom nowy sens. Odbiore ostrzu moc zadawaia cierpien odbiore wszystkim sile milosci. By zyli szczesliwi, bez porownania z euforią. By zyli do konca, tak, jak ja bede bez leku przed dobrem, z siłą nienawiści każdy pokrzepi w sobie nadzieję by umrzeć z uśmiechem by umrzec dla wartości dla tego w co wierzę i choć żadne dobro nie trwa wiecznie i choć wszystko ma swój kres. wykorzystaj swe życie bo ono jedynym jest...
  4. nie wiem czy to do poezji - jeżeli zły dział proszę o poprawienie mnie. pierwszy raz udostępniam swój tekst - chciałbym poznać opinie o stylu, treści, i nie wiem jak to nazwać - melancholijność(?) lub zrozumienie teksty ;) -- ogólnie czy płynnie lekko się czyta. dlaczego zawsze gdy biegnę z uporem.. tak bardzo się staram by zdobyć cel.. a gdy mam go już na wyciągniecie ręki.. przestaje mi zależeć.. (?) jeden element układanki nie pozwala mi stworzyć tego czego tak bardzo pragnę. jeden element życia wyjaśnia mi codziennie że biec bez celu nie ma sensu. a jednak wciąż biegnę, pragnę zdobyć to co niemożliwe. do czego tak dążę? gdzie odnajdę koniec? nie wiem.. ale czy to ważne? lepiej biec bez celu - ale biec.. lepiej wierzyć że to co robię ma sens.. nawet jeżeli wszelkie nadzieje pokładam w złudnych marzeniach. to jak patrzenie w lustro.. choć widzisz swe odbicie tak na prawdę to nie ty.. tak samo i ja.. patrząc na siebie z góry potrafię dostrzec błędy, gdy jednak je popełniam nie uchronię się od tego co wciąga bezlitośnie każdą moją myśl. tu gdzie trwam racjonalizm znika, na ich miejscu ukazują się sny które umożliwiają znacznie więcej.. ja żyje takimi właśnie snami.. gdy kończę jeden.. rozpoczynam kolejny.. w każdym jednak jest jeden aspekt warty uwagi.. lęk.. jego nie potrafię wypędzić, jego nie potrafię powstrzymać. to właśnie element którego nie potrafię zrozumieć.. który zabija dla rozkoszy.. oczy które niegdyś ukazywały radośc.. pozbawi wszelkich nadziei. Lustrzane odbicie.. myślę czasem że to właśnie ja.. że teraz jestem sobą.. jednak czas pokazuje.. iż znów złudnie dałem się nabrać własnemu odbiciu.. nie liczę czasu, nie patrzę wstecz.. chce zostać tu i teraz, na zawsze takim jakim jestem.. chcesz mnie zrozumieć? chcesz poznać? stań się takim jak ja.. stań się esencją nienawiści własnych zmian.. zaakceptuj sen, w którym nie ty dyktujesz reguły.. zaakceptuj koszmar.. który zwykliśmy nazywać istnieniem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...