tęsknię za nieistniejącym światem
ukrytym gdzieś za zasłana realnego życia
to tak jakgdyby moja dusza
przypłynęla właśnie stamtąd
lecz nie ma tam powrotu..
umieram pozbawiona korzeni
odarta z kory i liści
rażona piorunami codzienności
deszcz nie przestaje padac
topię się..
co jest gorsze dla życia
zbyt niedoskonała powłoka
czy też zbyt mała
pozbawiona złudzeń dusza
nie wiem..
gdzie więc należe
komu składac hołd
czarnej zimnej ziemi
czy wiecznemu słońcu
tylko nicości..