między płytkami chodnika
szczelina
rozlała się
czarną przestrzenią
szedł mężczyzna
nawet jej nie zauważył
chciałem biec
już zginął
za własnymi plecami
szła kobieta
nawet nie spojrzała
chociaż twarz jej była jeszcze
młoda
szło dziecko
podskoczyło roześmiane
zapytałem
jak to robisz?
odeszlo
zatrzymany na krawędzi
wstecznym biegiem
ruszył czas
byłem nimi
i w środku miasta
płakałem
wśód tłumu ludzi
zajętych milczeniem