Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

k.tarnowska

Użytkownicy
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez k.tarnowska

  1. miejsce do którego spacerowałam stało się biurem poznawczym nie sposób zigorowac przechodniów niezwazajacych na zamkniete drzwi chciałabym utopić ich w rzece podniecenie w czasie gęstego ruchu pieszych staje się łamaniem praw człowieka i zapychaniem struktur skórnych teraz idę do baru mlecznego na naleśniki potem po piling i herbate earl grey wiesz nie mogę znieść że nie jestem malarką namalowałabym nasze podzielenie potem dwa na cztery orgazmy ech te pędzle nikt nie nauczył ich trzymać poprawnie teraz moge sobie zmalować ale tylko wtedy gdy zobacze wirujące tatuaże
  2. przyszła znikąd obróciła szarość na drugą stronę uzależniła nadsłuchiwaniem warkotów z ulicy a tak dokładnie uporzadkowała kroki i skarpety naturalne emocje zaczynają pokładać się w żyłach tworząc zator nawet woda nie płynie z korytek przez przypadek wszystko stało się przyszłe gdy w szufladach gnieździ się zapach konwalii i czeka ty szukasz sposobu ja zaś piszę wiersze
  3. ostatnio wszystko czarno białe tfu tfu na poranki odczyniam urok zamiast posmarować chleb dżemem bawię się klockami młodszej siostry a tak na poważnie tęsknota przypomina przewijanie niemowlaków o północy zamieniam się w pampersa czuję że pretensje mnożą się jak śnieżynki na mrozie a gdybym zaufała artystycznej duszy namalowałabym rubensowskiego chłopa w przerwie na warowanie przy tp może poszukałabym pracy zamiast pić szampana o poranku im bardziej poznaje mężczyzn tym częściej myślę o wibratorach
  4. dom prosty drewniany chłodno stojacy w stronę pani wyrastającej po cichu z drugiej strony okna tam zaczyna się pierwszy raz dnia ostatniego tydzień też posiada koniec noc roztacza opieką rozległą nawet dla ciszy a my jesteśmy podwójni bliźniaczo nawet łóżko to rozumie nie skrzypi gdzieś po drugiej stronie telefon milczy nawet dłoń i ucho tylko teściowa odpala kolejne suche jak pustynia sylaby jest sezon na lody i dzieci i tak wszystko sie zaczyna po ostatniej wyprawie bez recznika
  5. czas zwalnia od tygodnia ty przed nim czekasz na finał wycianam nożem z powietrza kwadraty wszystko zawisło sekundami podczas gdy pamięć wraca do tamtego pokoju strach ciemne farby wciska w dłonie maluje na scianach dramaty gdybym miała pewność że będziesz siedział mimo deszczu na schodkach werandy teraz jest czas na ubolewanie
  6. przeszłość ciągnie się welonem zamiatając posadzki nikt jednak nie obiecał że wszyskie będą czyste spacerujemy po orbicie oka uszczęśliwiając na siłe wróble kończące podwieczorek grzmot przepaść wszysko przybrało postać burzy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...