Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Michelangelo

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michelangelo

  1. Co to oznacza?
  2. wyczuwam nutkę namiętności, pragnienia i oczekiwania...
  3. Dziś wieczorem moja droga Okna otworzymy jak najszerzej Zabiorę cię na skrzydłach W obłoków cień w kolorze blue Obiecuję ci to dziś Tam w niebieskiej atmosferze Rozstawimy sobie stół Smakować siebie tam będziemy I z uśmiechem nasze smutki Przyklejać do chmur Obiecuję ci to dziś Wiatr wygrywać będzie dźwięki Na błękitnych skrzypiec strunach Nakryjemy się obłokiem snu Odpłyniemy w dal w kolorze blue Obiecuję ci to jeszcze dziś
  4. Zdecydowanie archiwum...
  5. Czy dzień czy noc, poranek czy zachód, Uwierzyć dziś czas w magię prosto z serca. Jestem u stóp, ale czy wiesz, co jeszcze z twoich ust usłyszeć chcę. Daj mi słowo, to słowo niezwykłe, co jutro zakwitnie jak kwiat, tak jak sad. W sercu je schowam, bo przejść wtedy mogę, przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam. W twych oczach dawno wypowiedziane, zwyczajne i znane od dawna. Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć, chcę z tobą je przeżyć, już czas.
  6. Nie straszy już w kwiatach, zwiędły, blady szept. Może całkiem inaczej, dziś łagodzić śpiew. Granie skrzypiec jesiennych, w łagodności czekaniu. Nawet ptaki podróżne, powrócą w potrzebie. Trzepot uczucie ostyga, powoli opada, w intymność osiada. W bliskiej obecności trwaniu, szczęścia przeżywanie.
  7. Upadł z jej kolan kłębek namiętności. Zwijał dramatycznie intensywne chwile. Trzymała w swych rękach radość niepokoju, pożądania chwile. Zwijając go w rękach czuła jego drżenie, a na palcu pierścionek czekał połączenia. Gdy wypadał z jej dłoni toczył się z impetem aż ustało bicia przyspieszone tętno. Przychodził splątany, niepewny, milczący. Tracił w uniesieniu nad sobą kontrolę. Wyciągając wtedy ręce otwierała swe serce.
  8. bo właśnie chcę najprościej na srebrnej tacy księżyca podać ci kolację i patrzeć — jak połykasz lśniący złotem sen potem palcem przeciągnąć po ustach twoich cieniach całych w wiśniowej pomadce i ustom moim ponieść pachnącą wieść o tobie najzwyklej na złotej tacy słońca przynieść pogodny świt ponad Tobą zostać gdy wstajesz i przeciągając senne ramiona mówisz — dzień
  9. A cisza mojego milczenia była biała gdy śnieg ją do okna przyklejał kreśliłem na szybie linie chwały z mozołem gdy nowe płatki je zacierały pospiesznie zbierając resztki zachwytu odeszły Kim jesteś, czy wszystkim tak czasem myślałam jak ja toniesz w codzienności zamykamy razem oczy i na poświacie śnieżnych płatków podnoszę cię do niebieskiej godności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...