Jak słodka jest myśl o tratwie
w pełni gotowej, by zabrać nas z kamienistego brzegu,
na którym nie podskakujemy,
bo okaleczone stopy nie zaprowadzą nas daleko.
W chwili ciemności niech poniesie cię fala,
rzuci w wir niemożliwości i brutalnie wypluje
przy jasnej latarni,
na brzegu z waty.
Pocałuj tratwę w rękę i powiedz:
„Zaraz wrócę”.
Z wilgotnej kieszeni wyjmij zegarek,
biegnij, biegnij, biegnij…