Wiruje noc w oddechu mrozu
A biel się swoim pięknem skrzy
I dziś już wiem że nikt nikomu
Nie odda serca które czule drży
Zanika moc budząca siłę
Umiera wiara rodząca zryw
Zapomnij czas gdy chwile miłe
Mieniły setki Twoich sekund w dziw
Dziękuję doli za szczęścia chwile
Gdy mogłem czuć obecność Twą
Przeprosić chcę na tyle ile
Dziś jestem w stanie wyrzec mową mą
Podziwiam wyrozumiałość Twą wielce
Cierpliwość Twa pochlebia mi
Gdy samotność do mnie wyciąga swe ręce
Wracam do tych z Tobą dni
Móc jednym haustem zabrać wiele
Jedym spojrzeniem pochłonąć trzy
Powiedzieć: dziękuję aniele
I zasnąć póki ciało drży