Lalka jest moją zabawką.
Jest lalką bez imienia, podobna z pozoru do wszystkich znanych mi kobiet.
Lalka nie wierzy w Boga i nie chodzi do kościoła nawet dla zachowania pozorów.
Jest lubieżna - często rozbieram ją z ciekawości a ona bezwstydnie się uśmiecha.
Nie czuję do niej nic.
Może nawet nie wiem jak wygląda.
Jej włosy nigdy nie rosną, nie wypadają, nie przetłuszcają się.
Przypomina mi trochę obumarłe ciało mojej babci.
Od środka chyba gryzą ją mole.
Ma duże miodowe oczy jak moja siostra.Wiecznie mnie obserwuje i podgląda.
Usta nieruchome i uśmiechnięte.
Czy kiedy umiera człowiek zabawki zawsze uśmiechają się?
Jej ciało jest ciasno owinięte starą szmatą w czerwoną kratkę.
Lubię ją czasem rozrywać.
Wymawiać jej niedoskonałość.
Czy lalkę można zgwałcić?
Kupiłam wolę , która była prawem decydowania o jej losie.
Czy będę się nią bawić czy ją wyrzucę.
Nudzę się.
Po co mi wola , której nie mogę złamać, życie którego nie mogę przerwać, charakter z którego nie mogę uczynić patologii?
Gdyby chociaż posiadanie lalki dało mi tę możliwość .
Ale po co komu taki śmieć?
To daje pole do popisu mojej wyobrażni;
wyobrażam sobie w lalce najgorszego wroga i targam ją mocno za włosy lub wyrywam plastikowe ręce.
Czasem jest moją kochanką , która lubi moje erotyczne eksperymenty.
Nie ufam jej , dlatego nie zna żadnej z moich tajemnic.
Kiedyś wyrzucę ją na śmietnik, jak wiele zdarzeń i osób z mojego życia.
Jedyne co kocham w posiadaniu mojej lalki jest świadomość , że dla niej jestem bezlitosnym i niezrozumiałym Bogiem ,
do którego z powodu odwiecznego strachu musi się błagalnie uśmiechać.