Wiszę myślami w powietrzu , jak ptak
o świcie . Kojarząc tylko twoje oczy .
Zamknięte , bezpieczne jak ramiona
matki w dzieciństwie . Czyste?
Rozlana na stole herbata , kroplami
opada w dół na podłogę . Gdzie twoje
ciało splecione . Egzystuje w półmroku.
Dotyka ciszy jeszcze nie przełkniętej
przez nasze oddechy .
A ja patrze na ciebie , ubrany w
cielesność . Przemykam spojrzeniem
po kształtach twoich bioder . Spływam
w dół szeregiem orgazmów .