Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krzymo Krzysinski

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krzymo Krzysinski

  1. po burzy kiedy pamięć uczy się od nowa czekamy aż powietrze znieruchomieje i pozwoli nam wkroczyć we wszystkie szczegóły nadając kształt naszym ciałom na zewnątrz gdzie ziemia jeszcze wilgotna i lekko rozpływa się pod palcami siadamy i wspólnie oczekujemy aż dzień wyznaczy brzegi niewyraźnym zarysem horyzontu
  2. niebo odrasta po zimie i my którzy mieszkamy w głębi ciszy uczymy się kochać od nowa naruszając granice śmierci wśród wąskich alejek ogrodów gdzie życie paruje w trzewiach i śnią się płynne korowody nieobecnych już dusz ziemia maluje kolejny krajobraz
  3. twarze o wypłakanych oczodołach gdzie bogobojność łamliwa jak drewno w nieczytelnych arkuszach papieru nieustannie wznieca ogień i początek drogi u wzniesień świadomości zanika pod wpływem światła gdzie tlą się miasta pomrukując w ciszy zdziecinniałe myśli na czarnych kartkach lśnią jak szare tęcze a ziemia obiega słonce kolejny raz i sznur ptaków jak korowód w zaniedbanym kalendarzu powtarza się i ślepo wypatruje wyspy
  4. kiedy czekanie pokrętnie odwleka śmierć i niebo przesilone obietnicami - nadyma się od początku bez końca niezauważeni dopływamy do słonecznych brzegów Itaki cumując nocą - gdzie pieśni rybaków niosą się wzdłuż świeżo malowanych łajb i ciemność kołysze się pomiędzy burtami a światło miękko opada na znikające łodzie powietrze lepi się i prześwietlone brzegi rysują swój nierówny zarys w oddali niewidzialni schodzimy na ląd i przenikamy w głąb gdzie pamięć nie dociera...
  5. świt wypełnia po brzegi lękliwe po nocy myśli i cząstki ciebie gromadzą się pod zlepionymi powiekami gdzie tęczówki składają w całość zziębnięte ciało i nieskończone ciepło wciska się pomiędzy uda obecność gdzie jedno z dwojga wśród spowolnionych chwil spływa ślepo po pościeli a światło podtrzymuje czekanie i oparta o poskręcany stolik gdzie szkli się jeszcze noc dotykasz nabrzeży przemijania gdzie poukładane godziny przywołują pamięć i życie zaczyna iskrzyć w doskonale dobranym rozmiarze...
  6. twarze o wypłakanych oczodołach gdzie bogobojność łamliwa jak drewno w nieczytelnych arkuszach papieru nieustannie wznieca ogień i początek drogi u wzniesień świadomości zanika pod wpływem światła gdzie tlą się miasta pomrukując w ciszy zdziecinniałe myśli na czarnych kartkach lśnią jak szare tęcze a ziemia obiega słonce kolejny raz i sznur ptaków jak korowód w zaniedbanym kalendarzu powtarza się i ślepo wypatruje wyspy...
  7. sięgam wzrokiem rzeki. rozlanej obok niczym żyły ziemi. namacalny system życia. tropiąc filozofie wiary. uwikłany w jej sens i przemyślenia. narzucam się czasami, pytaniami? wśród cmentarzy określających nasz byt chwilowy. epizod wyryty jak liryk.
  8. gwiazdy wybuchają nam w rękach. niczym zapałki ... na tle szklanych domów. ciągnących się w górę nienamacalnie wysoko. dotykami sięgając nieba. tylko my.. puści w środku. jak pudełka próbujemy napełnić się powietrzem. nieśmiało patrząc za siebie...
  9. Dotykiem wyplatam nowy dzień. Przecieram szlaki do twoich piersi sterczących gdzieś w oddali. Jakby wykutych na potrzeby miłości. Plącze pejzaże utkane z twych bioder. Rozlane jak góry o łagodnych stokach. Wyśnionych gładkich naskórkach. Gdzie w dole wiją się grzeszne języki. Zlizując rozkosz twoich uniesień. Granicząc z przejrzystą drogą ku wnętrzom ciebie.
  10. Krwią rysuje twoje żyły ciągnące się jak dni... Szybkich oczekiwań. Wypiłem już wszystkie tabletki na sen. Krążę teraz nad nami i widzę jak ciągle krwawisz. Pulsując w moim żyłach coraz szybciej. Zimną dłonią przemykających istnień. Dotykam cię inaczej niż zwykle. Szepcąc do ucha tylko słowa. Mieszam nasze geny. Jestem przyszłością z nagimi pośladkami. Wyprzedź mnie? Dogoń wszystkie ramiona moich zaprzeczeń. Ugaś ogniska bólu. Kładąc się na brzuchu. Twoja kobiecość wsysa wszystkie niedogodności. Jestem już blisko. Pozwól nie myśleć. Zapomnieć? to wszystko jest jakimś wyjściem.
  11. Wyciszyłem swoje oddechy lecz-nie da się zasnąć. Krzycz -wołaniem przywołaj karmiące matki zerwane w nocy. Jak ścięte kwiaty poukładaj dni obok siebie. Poparzyłem swoje usta całując cię na dobranoc. Tylko tu wielka rzeka płynąca ku morzu oczekiwań. Ma wielki nurt. Wtuliłem twarz w twój brzuch. Namacalny cud świata. Kiedy twoje oczy były gdzie indziej. Ujrzałem światło co mieszka w tobie. Nie kalecząc ani jednej chwili.
  12. Wiszę myślami w powietrzu , jak ptak o świcie . Kojarząc tylko twoje oczy . Zamknięte , bezpieczne jak ramiona matki w dzieciństwie . Czyste? Rozlana na stole herbata , kroplami opada w dół na podłogę . Gdzie twoje ciało splecione . Egzystuje w półmroku. Dotyka ciszy jeszcze nie przełkniętej przez nasze oddechy . A ja patrze na ciebie , ubrany w cielesność . Przemykam spojrzeniem po kształtach twoich bioder . Spływam w dół szeregiem orgazmów .
  13. W twoich myślach jest jeszcze dużo miejsca . Dla nas dwojga . Wygasłym dniem otulę nasze ciała . Zmierzając ku nocy . W przyszłości niczyjej . Zapłodnię twoje chwile . Kolejnym dniem narodzonym w naszej obecności . Hamując czas w drodze powrotnej. Jak ojciec który wychowuje swoje nienarodzone dzieci .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...