Kilka atramentowych plam na zamordowanym z premedytacją drzewie.
Usypuję z nich pieczęć,
Oddzielam dziś od jutra.
Niezręczne słowa wypadają poza ramy.
Może uniwersalnie sformatowany rozmiar kartki,
Też walczy z własnymi schematami.
Pod pierzyną obojętności
chowam się
by uniknąć każdej z kropli rzeczywistości
Nagły ból
lepszy niż marzenia od złotej rybki
Zaczynam wierzyć
że istnieje
że jest jakiś koniec
W wielkim centrum handlowym
tysiące metrów kwadratowych
żaden nie dla mnie
Każdy zajęty udawaniem zajętego
zakłóca istnienie
innowiercom i innopoglądowcom
W powieści przecinek odbiegający od statystyk
Moja
To tylko te przecinki