Gdy mrok jeszcze na Babiej, a ona śpi smacznie,
Staję na jej szczycie i patrzę przed siebie,
Oczekuję na spektakl, który wnet się zacznie,
A rozegra się tutaj na beskidzkim niebie.
W mroku nocy, niebo usłane gwiazdami,
Powoli szarzeje, gasząc drogę mleczną,
Gwiazdy chowa, wiatr budzi śpiący pod skałami,
Prosi ptaki o śpiewu melodię bajeczną.
Horyzont się czerwienią rozlewa powoli,
Szarość nieboskłonu w błękit zamieniając,
Pokazuje Tatry leżące w oddali,
Które ze snu nocy, też się przebudzają.
Nagle złota kula z ziemi się wynurza,
Coraz większa się robi, jak kwiat się rozwija,
Oświetlając wokół - lasy, pola, wzgórza,
Wędruje do góry, jak orzeł się wzbija.
Cień ucieka przed słońcem, chowa się w dolinach,
Wieczora czekając, po lasach się kryje,
A wschodzące słońce w tych wczesnych godzinach,
Budzi wokół wszystko, co na świecie żyje.
Ta ogromna lampa, co wisi na niebie,
By od wschodu na zachód cały dzień wędrować,
Daje ludziom ciepło, a i radość z siebie,
By wieczorem znowu za skały się schować.
I tak jest codziennie, okrągły rok cały,
Latem wstaje wcześnie, przysypia zaś w zimie,
Czy to w mroźne ranki, czy w letnie upały,
Ten przepiękny spektakl nigdy nie przeminie.
Jakub Michalski