Gdzieś pomiędzy jutrem a wczoraj
Próbuje poskładać swoje życie
W logiczną całość…
Zawieszona pomiędzy szczęściem a rozpaczą,
Powoli tkam, nitka po nitce
Płótno nadzieii…
Przyjdź nieznajomy, wykradnij mnie
Tak po cichu, żeby nikt nie wiedział.
Stwórzmy swoją małą wyspę, tylko naszą
Na oceanie codzienności.
Niech każdego wieczoru,
O północy,
Wyrastają nam skrzydła i zanoszą na tą wyspę
By nad ranem, w popłochu
Codzień topić się w codzienności.