Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

smętny_obieżyświat

Użytkownicy
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez smętny_obieżyświat

  1. Raczej chodziło o wmawianie takowej kompatybilności w celu niebanalnego bajeru, tylko nie wiem po co, skoro dzisiejsi trzydziesto-czterdziestoletni chłopcy tak szybko sie wszystkim nudzą…
  2. Tak sobie poczytuję Ciebie drogi E.... Edwardzie, Euzebiuszu, wszystko jedno, a może i nie. Chyba dopiero po dogłębnej lekturze wszystkich utworów, a raczej do nich komentarzy byłam w stanie lepiej zrozumieć to monstrum, które nadal uważam za genialne mimo wszytko, reszta jest faktycznie tak jak juz pewnie wyczytałeś, ale nie o tym. Podziwiam za odwagę - rozumiem potrzebę uzewnętrznienia siebie, bo zdaję się z takiegoż powodu kiedyś tu zajrzałam i zaglądam do teraz, ale na taka chamska krytykę chyba nie byłabym odporna, nie wiem tylko czy to stalowa rzyć, czy obłąkany umysł. W każdym razie strasznie to przykre co tu zastałam. I taki mały apel do reszty społeczeństwa: Umiłowani! Trochę kultury...Proszę. Chamstwo rodzi chamstwo, ale nie można by tak sobie ładniej, ale nadal dosadnie powiedzieć, że sie nie podoba się?
  3. Długo myślałam co Ci napisać, ale jakoś boję się, że mnie też zaatakujesz i stchórzyłam...
  4. Noc się spóźnia z każdą minuta staję sie coraz bardziej dniem może ktoś zapomniał ją włączyć Bóg-psychopata spoił się browarem albo innym trunkiem nie dopilnował Niech trwa dzień! Biegajmy wszyscy nago po szarych blokowiskach Zabawa! Konopia! Rozpusta! A Nocy pokażmy jak głęboka potrafi być dupa
  5. Najbardziej przemówił do mojej wyobraźni ten odcięty kutas... Poza tym to chyba czterdzieści i pięć, bo czterdzieści i cztery to juz jakiś czas temu coś tam wykrzykiwał, a tak całkiem na poważnie, to uważam, że całość wyszła genialnie.
  6. Pierwsze primo to pani, a nie pan:) A drugie: nie powiedziałam, że zdarte żywcem, tylko skojarzyło mi się, to miał komplement być...eh
  7. "Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu." Jakoś tak, wydało mi się podobne..
  8. Widziałam dziś Śmierć fruwała nas szosą piepszona Kostucha polowała na dzieciaki szlag by ją trafił jedno złapała trzymała za rękę i już po samym domem pocałowała na przywitanie Nieznajomemu dziecku z Biedaczowa Śpij maluchu grzecznie
  9. Gorzej, jeśli problem to nie dziwaczne kreowanie siebie, a narysowany własnymi kredkami obrazek diametralnie różny od rzeczywistości. Jeszcze gorzej, kiedy znajdzie sie ktoś, ktoś postanowi to wykorzystać wtłaczając do mózgu nierealne wizje świata. W sumie jakby nie patrzeć sprowadza się to do szczerości tylko w troszke innym aspekcie.
  10. kurcze ale wryła mi się ta piosenka w mózg, nie mogę przstac jej słuchać
  11. zgadzam się, wiersz jest przyjemny w odbiorze, podoba mi się
  12. "gałązką oliwną chcesz zawrócić czas" - mistrzostwo świata, urzekło mnie to do granic wytrzymałości :)
  13. Noc okrutna rozdziela lodowatymi pocałunkami zamknięci w swoich sercach wzdychamy marzeniami Los ślepy rozrzucił po świecie jak szarymi kamieniami wciąż razem delikatnie żyjemy wspomnieniami Czas nieubłagalny zadaje coraz głębsze stare rany wytrwale namiętnie kochamy się myślami Kaprys zwykły szatan zły nieubłagany od teraz już na zawsze dłużej się nie znamy
  14. za krytykę serdecznie dziękuję, takie jest założenie przy upublicznianiu czegokolwiek, ale pozwól drogi Bajaderze, że sama rozdysponuję swój wolny czas
  15. Bawimy się dalej? może nie rymowany, ale trwialno- niewiadomojaki, wieć może się wstrzele w jakąś kategorię: Kiedyś cała ta Ziemia zarośnie jak trawą domami (. . .Bangalore. . . ) wiosek nie będzie pozżerają je miasta (. . .Bangalore. . .) ogromne metropolie na ludzkich zgliszczach (. . .Bangalore. . .) pewnie znajdzie się mądry ktoś z nową jednostką zrobi nam przyjemność zrachuje ten koszmar (. . .Bangalore. . .) jest jednak nadzieja że ludzie zapomną jak krzesi się ogień wtedy upadnie nawet Bangalore
  16. Rano przywitałam się w kuchni z kotem zrobiłam mu kawy posadziłam przy stole popatrzył jakoś dziwnie i poszedł w swoją stronę potem zaproponowałam pokera pluszowemu misiowi ale ten nawet nie drgnął powieką wieczorem ogadałam losy Mostowiaków udzieliłam kilku cennych rad może wprowadzą je w życie… Miliony wirtualnych znajomych chciało mnie dziś spotkać przecież nie mogę mój dom czułby się taki samotny!
  17. Jestem otwarta na propozycje :D
  18. Rozmawiałem z Bogiem wspominaliśmy dawne czasy byliśmy przyjaciółmi Pamiętam jak mnie rzeźbił czule przykładał dłuto do kawałka drewna Pamiętam jak lepił duszę dodawał po malutkiej szczypcie dobra trochę większej zła Potem zepchnął z niebios chociaż nie dał skrzydeł Spytałem dlaczego Nie odpowiedział
  19. "Nie jestem Mu godzien rozwiązać rzemyka u Jego sandału" - motyw z Biblii. "Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęt wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia." - to tez z Biblii. Więcej zawiłości chyba nie ma, chociaż i te jak widać raczej nieudolne. Pozdrawiam i dzięki za uwagę.
  20. Chociaż nie mam siły rozpocząć walki przeklinam Cię niegodny myśleć w moją stronę nie wspominając o sandałach niech potomstwo twoje nie pełza na brzuchu bo i moje by musiało ale gnij po trochu od palców prawej dłoni aż do przyrodzenia powoli i codziennie od nowa aż znów z miłością wspomnisz moje imię wtedy powiem już tylko "przepadnij"
  21. mały chochlik...wybaczcie
  22. Dziś wszystko jest jakieś dziwnie białe, i tak jakoś smutno, nikt jakby nie słyszał, nie zwracał uwagi, przecież tu jestem. Wszyscy płaczą, przestańcie jestem! Bóg mnie wzywa, zaraz wracam, nie martwcie się o mnie godzinka i jestem z powrotem. Teraz śpij z całych sił które cię opuściły kiedyś znów się spotkamy będziemy pić kawę w niebieskich filiżankach.. śpij
  23. jesteś jak wycięty papierowy ludek taki miękki i przyjmujesz plamy od brudnego świata.... a najgorsze jest to że patrzysz mi prosto w oczy kiedy mówię do ciebie przez lustro
  24. Widział, kiedy pustego człowieka? Ja widział wczoraj. Siedział na Wisłokiem i jadł mandarynki. Zastanawiałem się, dlaczego akurat mandarynki. Może to nie były zwyczajne mandarynki? Może ten człowiek nie był całkiem zwyczajny? A może smak mandarynek dawał mu złudne wrażenie normalności. Nie wiem, kiedyś spytam, na pewno. O niezwykłości człowieka mówiły jego oczy. Było w nich widać dno serca – serca, któremu już wszystko jedno. To bardzo niebezpieczne, kiedy jest już wszystko jedno, kiedy nie obchodzi cię nic, a jedyną nadzieją jest to, że jutra może już nie być. Ciekawe, co musiało się stać, że jego oczy straciły cały blask. Widywałem go jeszcze przed tym wszystkim. Stracił fortunę? Zamordowali mu żonę? Dziecko? Dziś siedzi, gapi się przed siebie i je te mandarynki. Co sprawia, że facet od mandarynek ma zimne oczy dowiedziałem się dopiero później. Pewnego dnia postanowiłem usiąść obok niego. Zacząłem obierać mandarynki. Bez zbędnych cyrygieli podszedł bliżej. -czy podzieliłbyś się ze mną mandarynkami? Mam na nie dużą ochotę- zagaił. -dlaczego miałbym to zrobić? Nie znam cię. Fakt faktem widuję cię tu bardzo często, ale to za mało żebym oddał ci choć jedną mandarynkę - zaryzykowałem rzucając wyzwanie rodem z piaskownicy, z nadzieją, że zniechęcony dziecinnymi igraszkami nie odejdzie zwyczajnie. -w takim razie, co miałbym zrobić, żebyś mi ją dał? Nie mam pieniędzy, ani nic wartościowego – rzucił jakby zrozumiał zasady mojej gierki. -powiedz mi, dlaczego tak często tu siedzisz? Czego wypatrujesz? -jesteś wiec kolejnym ciekawym nieszczęść mieszkańcem tego miasta. Nie mogę ci odmówić, tak samo jak ty musisz za to zapłacić. Takie są zasady tej prastarej zabawy. Twój los został przesądzony, wścibski człowieku. Bada ci! Uciekaj póki jeszcze możesz… – rzucił mało śmieszne ostrzeżenie, a jego twarz zmieniła się w chłodną posępna bryłę. - co ty piepszysz? Naćpałeś się? Masz już tą mandarynkę. – powiedziałem nieco przestraszony, jednak nie reagowałem na ostrzeżenia. Za to moja ciekawość została rozpalona do granic możliwości. Nie mogłem teraz tak po prostu odejść. - jestem Mykerynos- powiedział patetycznie- teraz ty zechciej mi zdradzić swoje imię. - Mykerynos? Dobre! A skąd się urwałeś? Ze starożytnego Egiptu? Jesteś faraonem? – Teraz moje przerażenie było już widoczne. Przestraszyłem się. Ręce zaczęły mi drżeć, na plecach poczułem nieprzyjemny zimny powiew. Może jest szaleńcem, który zbiegł z jakiegoś szpitala dla obłąkanych? Może jeszcze gorzej, jest szalonym seryjnym mordercą, który przed zabójstwem lubi napawać się cierpieniem swojej ofiary. Cokolwiek chciał mi przekazać, zrobić lub powiedzieć, bałem się. Zdawało się, że nie zauważył tego. Nie wyglądał na starego, góra czterdzieści lat. Teraz, kiedy przyglądałem mu się z bliska widziałem, że jego czarna czupryna przepleciona jest kilkoma siwymi włosami. - nie! Przybrałem to imię dawno temu. Czy zechciałbyś podzielić się teraz ze mną swoim imieniem? - Ed. Po prostu Ed. Mam to imię od urodzenia. – Nieudolnie rzuciłem żartem, jednak na jego twarzy pojawił się grymas, który miał być chyba uśmiechem. - nie jestem faraonem ciągnął dalej – a przynajmniej nie tak jak może ci się wydawać. A teraz muszę już iść, mój czas dobiega końca – powiedział podnosząc się z ziemi – mógłbym powiedzieć „dokonało się”, ale tego nie zrobię – dotknął mojego nadgarstka. Zawirowało mi w głowie, w uszach potworne bicie dzwonów, serce jakby przestało pracować. - Powodzenia Chefren. Do zobaczenia w raju! Odszedł w swoją stronę, skubiąc skórkę mandarynki. Więcej go nie spotkałem, może kiedyś w raju. Siedziałem teraz nad brzegiem Wisłoka, obierając mandarynkę gapiłem się w dal. Mandarynki przynosiły ulgę. Dzisiaj już wiem, dlaczego jego oczy były puste, chociaż uwierz, że wolałbym wsadzić łeb w gorącą kawę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...