Obawiam się, że z żadnego. Jeśli chodzi o moje zdolności lingwistyczne to nawet polskim nie władam tak biegle jak bym chciał, więc co dopiero tłumaczenie poezji z innego języka.
Dnia pewnego słońce zmarło
Wieczny nastał mrok
Tegoż dnia na świat wydarło
Dziecię niczym groch.
Przez macochę narodzone
Dziecię niczym groch.
Przeurocze to maleństwo
Tycie niczym groch
Za elfami pokrewieństwo
Obróci się w proch.
Przez ropuchę skaleczone
Obróci się w proch.
Trzech motyli ją wydarło
Między prochy jam
Tego dnia gdy słońce zmarło
By powrócić tam.
Między ziemię zaciągnięte
By powrócić tam.
Tam gdzie kretowisko bywa
I kret bladooki
Co już na nim krew zasycha
Między omdłe zwłoki.
Tam to Calinczeka bywa
Między omdłe zwłoki.
Jeszcze tylko księcia brakło
Co na biały koń
Calineczkę dałby wdrapnął
Ujął ją za dłoń
Ale księcia nie ma i nie
Ujął ją za dłoń.
Bo jak się coś pali
To patrz. Tam w dali
Salvador Dali
już wiedział. Żyrafa
płonie ogniem
pożółkłym, niczym
chora wątroba
paskudztwem zatrutym.
Nic nie zostanie
moje drogie Panie.
Na śniadanie
jajko spłonie
na patelni.
Bądźmy dzielni.
Bo jak się coś pali
To patrz. Tam w dali
Salvador Dali
już wiedział. Żyrafa
płonie ogniem
pożółkłym, niczym
chora wątroba
paskudztwem zatrutym.
Nic nie zostanie
moje drogie Panie.
Na śniadanie
jajko spłonie
na patelni.
Bądźmy dzielni.