
mshm
Użytkownicy-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez mshm
-
Wielki grób Antychrysta na swym tronie, Stoi, daleko, na jednym z krańców świata. Młody przybył, zapytać w swej obronie O cel, o miłość z ukochanego 'lata'. Wielki grobowiec poruszył się lekko, Bestia na tronie otworzyła swe oczy. Chłopak patrzył, krokami idąc miękko, Na Antychrysta (może jeszcze zboczy?) On: O Antychryście, co siedzisz na tronie, O Władco Piekieł, co żywych podglądasz; Panie Najsilniejszy, Boski Masonie, Powiedz mi, co w ludzkim sercu doglądasz! W naszych myślach, duszy widzisz i czujesz, Co chciałbyś zmienić, jaką prawdę rzeczesz; Co przeciw nam pośród ciemności knujesz, Jakie uczucia ku tej ziemi niesiesz! Antychryst: Kto śmiał mnie zbudzić ze snu wiecznego, kto? On: Ja, mój Panie, nieszczęśliwy smiertelnik! Bez sensu, bez celu w tym marnym żywocie. Wiem, żeś mądrzejszy niż zwykły pustelnik; Powiedz mi, nim wzejdzie słońce na wschodzie, Powiedz! Antychryst: O, głupi człowiek, który chce znać prawdę, Ten, który śmiał zbudzić mnie, potężnego; Wiesz, że na Ziemi moje prawdy martwe? Słuchacie wciąż mego wroga wiecznego! To przed nim klękacie, głupie zwierzęta, To jemu zawierzacie chore snucia, Do modlicie się! Psy! Bydlęta! Nie chcę już słuchać tych obelg i plucia, W moją osobę. Odejdź! On: Antychryście! Ja nie taki jak oni! Od narodzenia wiem, żeś największy I najmądrzejszy! Ciągle w swojej dłoni Odwrócon' krzyż trzymam, boś jest silniejszy! Niż ten pachołek, niż ta zła zaraza, Która od wieków niszczy i zabija; Od tysięcy lat w ludzkim sercu zmaza, Która na kolce nasze głowy wbija! Antychryst: Rzeczesz, mój uczniu, żeś jest inny, niż te Zwierzęta, co pomniki stawiają? Chcesz znać me prawdy, co swoim synom śle A którymi grzesznicy pogardzają? On: Tak, właśnie, mój Panie, chcę znać te prawdy, Nim wstąpię do grobu zupełnie martwy. Antychryst: Zatem, niech się stanie, kieruj się sercem, Niech dusza zaśpiewa co ją wnet kłuje, Będę prowadził, będę twoim mędrcem, Na pytania odpowiem, kłamstwo opluję. On: O, Antychryście, powiedz mi wnet, proszę, Czy każdy z nas - człowiek - tak zakłamany Musi być? Że nawet, gdy prośby wznoszę, Udaje, że słucha i jest oddany, A w swoim świecie, pośród swej osoby Tak zadumany w sobie, raniący mnie, Nie czujący nigdy zbliżenia doby Niszczy bezlitośnie, moje serce tnie? Antychryst: Tak więc, mój chłopcze, słuchaj rady mojej: Nie ufaj nikomu, kto nie ma tego Czego w duszy trzyma - osoby twojej Nie warto opuszczać, jak ducha mego. Przyjaciel na świecie jest tylko jeden, Szukaj go w dobie każdej złej czy mdłej, Zobaczysz, że wśród ludzi znajdzie się ten, Który kocha, jak brata. To, że ktoś słucha, nie znaczy, że kocha, To, że ktoś przytuli, nie znaczy, że jest. Ten, co rozumie bez słów, z tobą szlocha, Ten, co wsród biedy pomoże - zawsze jest. On: Oh, Antychryście, gdy mówisz o kochaniu, Przypominają mi się tamte miłostki, Dla których cały świat oddałem, a w żalu Wspominam, jak niegdyś przez zwykłe błachostki Odeszły, i raniąc, W żywe oczy kłamiąc, Zabiły. Antychryst: Powiedz mi, synu, co zatem chcesz czynić? Z twych oczu czytam, że chcesz być kochanym. Szukasz miłości i nie chcesz się myliś, Chcesz być jej jedynym, chcesz tym wybranym. On: Powiem Ci, Panie, że sam tego nie wiem. Jedną kochałem, lecz ta mnie zraniła, Druga odeszła, a dlaczego? Nie wiem, Trzecia me serce wciąż kusi... Ta miła Wydaje się być bliska sercu memu, Bo ona - jak ja - chce być też kochana, Lecz nie znam jej dobrze... zrobię ku temu Wszystko, by mnie chciała... Gdy jest tak sama Chciałbym posmakować smaku jej serca, Pocałować słodko, okryć swym ciałem, Lecz nie wiem, czy ona... Pytam więc mędrca, Co robić? A jeśli się zakochałem? Nie, niemożliwe, ledwie się uniosłem, Spoglądam oczami - jej piękne ciało... Chcę ją mieć, chcę kochać; uczucie wzrosłe Kusi, i zachęca, lecz czy za mało? Antychryst: Miłośc jest piękna, lecz rani jak nożem. Ta kobieta piękna, którą każdy chce, Sama wybierze kochanka... Jak morze Długie, głębokie i szerokie - chce Może Ciebie? A jesli innego... On: Wiem, że zakochana byłą w mym wrogu, Lecz stąpała płytko, pośród łez mroku. Antychryst: A czy kocha nadal? On: Tego nie wiem, może... Antychryst: Jeśli jesteś pewien, jeśli ci pokaże, Że wybranka serca chce mieć tylko ciebie, Powiedz jej "już tylko o Tobie marzę, Chcę być przy Tobie, na Ziemi czy też w Niebie." Lecz, gdy nie jesteś pewny co do jej uczuć, Poczekaj, a zobaczysz, że gdy zależy Jej na tobie, sama rzuci się w wir uczuć I pokaże, że chce tylko ciebie. On: Nie wiem, naprawdę, o czym ona marzy, Nie wiem, naprawdę, co zaraz się zdarzy. Jak jej powiedzieć, że na niej zależy Mnie, skoro nie wiem o kim ona śni? Skończmy już temat o mojej miłości, Wróćmy do tego, co wokół nas - nicości. Antychryście, powiedz mi, jak możesz, szczerze, Co po śmierci? Co nad naszym grobem wrze? Antychryst: Pustka, pustka, zagubienie, Nie, jak mówią - że zbawienie. On: Więc co, Panie, z naszym marnym żywotem? Antychryst: Korzystaj z życia, póki jeszcze możesz, Bo ten dar, który wam dałem, jest wielki; Nie módl się, nie wzdychaj wciąż "o mój boże!" Tylko szukaj celu - szukaj miłości. Rozejrzyj się wokół - widzisz ją już gdzieś? Napewno, napewno stoi przy Tobie. Nie bądź jak zwierze, czy jak bezmyślny pies, Tylko odnajdź, i kochaj - bądź w jej osobie. On: O, Antychryście, serce mi już pęka, Nie wiem, co czynić, nie wiem o czym myśleć. Moja dusza już jak poduszka miękka, Odpływa... Dziękuje za rady, które mi dałeś, Dziękuję za prawdy, które wyznałeś. Chciałbym usłyszeć od Ciebie "Wygrałeś! Z moimi słowami!" Tak mnie wychowałeś... Powróć do snu swego tak głębokiego, Zasiądź na tronie wielkim jak ta Ziemia, Ja, jako syn z Twego łona wybranego Odchodzę, lecz kiedyś powrócę... Do Nieba! Młody, zakochany, zapytał ponownie O to, co ma zrobić, lecz nic nie usłyszał; Ziemia zatrzęsła się... Tak, jak ogromnie Cierpi dusza, tak nic już nie otrzymał.
-
"Requiem aeternam dona eis Domine... To, o czym marze, to szczescie wszystkich ludzi, To, o czym snilem, to milosc zakochanych. Moj Bog przemowil, moje cierpienie budzi, Nadszedl czas odejscia, do Niebios wybranych. Wspominam tamte lata, gdy bylem maly, chwile wzlotow, chwile upadkow, nadziei, Czy bylem szczesliwy? Demony zabraly Moj usmiech, wreczajac smutek beznadziei. Zyc bez Niej nie moge, wykradla mi serce, Nadala sens zycia, ukazala radosc Mego serca, teraz chce odejsc w swej mece, Owladniety nicoscia, widzac moja zalosc. Nic sie przeciez nie stanie, ktoz by mnie sluchal? Zatracilem nadzieje na lepsze zycie. Kto by to teraz zliczyl, kto by zaufal? Bylem, jestem nikim. Czas na serca gnicie. I, chociaz piszac to, lzy plyna po twarzy, Ciesze sie, ze wkoncu to cierpienie zniknie. Lepsze zycie, tam na gorze mi sie marzy, A moj bol, moj smutke, na zawsze zniknie. Ciesze sie, ze Was poznalem, pokochalem, Nie zaluje zadncyh chwil, ktore przezylem. Choc czasem bylem sam, tak wiele dac chcialem, Tak wiele zrobic mialem, choc to ukrylem. Nie wspominajcie o mnie, zapomnijcie tez, Krzyknijcie glosno "nigdy Cie nie poznalem!" Bom byl nikim, niczym, jak zwykly martwy zwierz, Niech cierpie za to, ze tak mocno kochalem. Wieczny odpoczynek, o tym tylko marze, Nigdy nie myslcie o mnie, ani nie placzcie. Po co tracic czas? swa dobrocia Was darze, Wolnosci, widze Twe ramiona, obejmij mnie... Slysze piekny chor anielski prosto z Nieba, Widze laki zielone, dojrzale kwiaty, Ilez w tym Raju ciepla, szczescia trzeba! Stoje na granicy, laczaca dwa swiaty. ...et lux perpetua luceat eis."
-
Prolog Oto nasz smutny mlodzieniec, ktory w reku trzyma wieniec, Od milosci dostal dawniej, ktora wielbil; nie chcial zadnej Innej damy czy kobiety, zakochany az do biedy, Walczy wraz ze smutkiem swoim, chce zapomniec, lecz sie boi. Bedac sam w pokoju ciemnym, pijac wino; humor gniewny Nie pozwala mu zyc dalej, bo wciaz teskni do wybranej. Cale miejsce mrok ogarnal, diabel ciemnosci zapragnal, Las najdalszy widzi wszystko, a zwierzeta maja blisko, Czuja strach, niepokoj duzy, moze po wczorajszej burzy, Moze wiedza, co sie stanie, moze zaraz stana w bramie, Slyszysz oddech? Slyszysz kroki? To to ogien tak szeroki Tak ogromny, tak potworny... rozpocznijmy wiec okropny Sen. I "Ja Ci dalem to, co mialem, ja Cie mocno tak kochalem, Nic nie czulas? Bluznisz przecie! Czy pamietasz? W jednym lecie Powiedzialem, co w mym sercu, co w mej duszy i kobiercu Ukrywalem wciaz przed Toba, bojac sie co zrobisz z soba. Pokochalas... wiesz to takze, dalem Ci nadzieje wszakze, Tak cieszylem sie ogromnie, tak blagalem Cie ogromnie, Badzmy razem! Tez pamietasz? Nad mym grobem teraz klekasz, Wiem, przepraszam, ja nie chcialem, ale Boga wciaz blagalem, Ja nie umiem zyc bez Ciebie! Ja chce z Toba mieszkac w Niebie! Tak bardzo sie narzucilem, tak potwornie Cie zranilem, Ja przepraszam, wybacz prosze swe blagania Tobie wznosze, Tak mi przykro sie zrobilo, tak ma dusza zlo zawylo... Przepraszam!. II Stojac sam w pokoju duzym, myslac o wczorajszej burzy, Wspominajac tamte chwile, gdym zobaczyl psa w mogile, Uslyszalem martwe glosy (az zjezyly mi sie wlosy!) Ktore krzykiem namawialy, do zlych czynow naklanialy, Nie wiedzialem co sie stanie, gdy za chwile stane w bramie, Czy ja wpadlem w jakas manie? Czuje dziwne kolotanie... Owe glosy krzycza glosniej, slysze je coraz donosniej, Coz mam zrobic? Wciaz pytalem, jakies brednie tez wmawialem. Wnet nabralem mestwa troche, twardym glosem mowiac sobie: Ide prosto, zadne jeki, zadne krzyki czy tez leki, Nie wystrasza mojej duszy, nie wystrasza mojej duszy! /Jestes pewien, chlopcze mlody? Chyba masz duzo swobody.../ Nie wystrasza! III Wychylilem lekko glowe... odebralo mi tez mowe, Co me oczy zobaczyly nawet diably przeoczyly. Serce mocno wciaz walilo, martwe cialo w oknie gnilo, Ktoz to taki? Zapytalem, na odpowiedz nie czekalem, Ide dalej, wprost przed siebie, czuje wolnosc, jakby w niebie, Dziwne glosy namawialy, do zlych czynow naklanialy, /Zaloz sznur gruby na szyje, idz na gore, zabij Zmije, Potem wroc sie na strych dlugi, zapal swiatlo; widzac smugi Kieruj sie na okno w scianie, tam zobaczysz straszna chmare, Wybij szybe, zawies sznurek (nikt nie przyjdzie na ratunek), Obwiaz szyje, bardzo mocno, nie krzycz, nie placz nazbyt glosno, Skocz./ IV Czuje w sobie rozpacz wielka, czuje cos - podloge miekka? Jakies dziwne szepty slysze, jakies dziwne mysli widze, Przed oczami, przed ma twarza... O czym te potwory marza? Chca mnie zabic wlasnym cialem? Po coz tak o nich gadalem! Nie! Nie ide! Stoje prosto; pod stopami jest mi mrozno, A raz cieplej, co sie dzieje? Ogien i lod? Mam nadzieje Ze to zniknie wraz z tym glosem, pomoz mi w tej chwili, Boze! Dziwne bestie, te potwory, martwe duchy, zle demony, Chca mnie ma slaboscia zabic! Nie chce siebie nigdy zranic! Krzycza glosniej i wyrazniej /Czy wytlumaczyc ci jasniej?/ Nie wiem, coz mam czynic dalej, /Do kielicha swej krwi nalej! Nalej!/ V Glosy, glosy, slysze glosy, az zjezyly znow sie wlosy, Czuje ich obecnosc w sobie, czuje wielka rozpacz w Tobie, A to cialo, co za oknem zawisialo tak swobodnie - Wyobraznia, co ma glowa, szaleje za namowa Krzykow martwych, demonicznych, czy normalnych, ironicznych, Nie wiem, nie chce tego wiedziec, chce umrzec w potwornej biedzie, Co ja gadam... Co ja mysle? Dziwne rzeczy w mym umysle Rozgramiaja mna ogromnie, jakby zabic chca okropnie, Krzyki, jeki zza sciany wolaja /Juz cie mamy!/ Nie, nie moge! Przestac musze, strach ogarnal moja dusze, O Elizo! Ma kochana! Ma cudowna i wybrana, Pomoz mi to zniszczyc w sobie, pozwol mi byc znow przy Tobie, Pozwol... VI Moj aniele, juz nie placzesz, w myslach bladzisz, w snach tulaczesz, Nie wiesz, co chcesz zrobic ze mna, moje prosba ma daremna Modlitwa do Twego serca, modlitwa mojego serca, Wolaniem o pomoc Boga i klamstwem naszego wroga. Elizo, Ty mnie pokochaj, nie ukrywaj i nie chowaj Swoich uczuc; tak, wiem nie chcesz, ale czemu noca szlochasz? Dasz mi szanse? Nie? Nie strace! Nadziei? Ma moja wladze! Ciagle tak za Toba placze... o milosci naszej marze, Elizo, skarbie, najdrozsza..." Nadeszla chwila najgorsza, Piorun za piorunem wali, zaraz caly dom sie spali, Glosy krzycza wciaz donosnie, glosy wyja wciaz zalosnie, Czy to koniec jego zycia? Czy to koniec jego zycia? Koniec...? VII Sznur zawiazal wokol szyi, mysli czy sie nie pomylil, Zaraz krok postawi ciezki, czuje nader sie tak emski, Tak powazny, tak normalny, taki wolny i tak martwy, Jak to drzewo, co za domem, stanie sie tym grobu schronem, Co na wieki lezec bedzie, gdzie wspominac beda wszedzie Jego imie, jego czyny... nie pytajcie ciagle "Gdyby Nie te glosy, nie te jeki, to by skonczyl swe rozsterki." Nie, tak nigdy juz nie bedzie, "cicho wszedzie, glucho wszedzie..." Jeno glosy, martwym tonem, jakby podrapane szponem Mowia mu co zrobic musi, czy sie zabic czy udusic, Noc juz zaszla, ksiezyc swieci, szara sowa nutke pleci, Patrzy swym mozolnym wzrokiem, jak ten mlody szybkim krokiem Skacze. VIII Nadlecialy wszystkie ptaki, wszystkie zwierza czy kto jaki, Wnet zawyly groznie wilki, wszystkie sarne nagle milkly, Ksiezyc z gwiazda tu, na niebie, dajac swiatlo martwej glebie, Swym promieniem nadal trwoge rozswietlajac cala droge, Mlody wisi w scianie bladej, duchy strasznie krzycza dalej, Smieja sie, chichocza glosno, chlod za chlodem zawial mrozno, Oczy jego juz bez zycia, patrze nade spod ukrycia, Krew na dloniach noza dzielem, dom jest caly, mroku pelen, Tajemnice swa ukrywa, do milosci ludzkiej wzywa, Tej prawdziwej, nie zmuszonej, tak namietnej, tak gardzonej... On romantyk, zakochany, glosy jak sumienia kary. Tak, to miejsce jest przeklete, przez demona wnet wyklete, Przez demona wnet wyklete. Epilog Silny wiatr juz mocniej zawial, "na zle chwile" jak to mawial, Nasz mlodzieniec opuszczony, przez swa zgube zatracony. Nie mogl sie pogodzic z faktem, czy to prawda czy tez zartem, Ze niechciany, nie kochany, przez swa dole zablakany, Znienawidzon przez swe dziewcze ("ja chce plakac, lzami wrzeszcze!") Nie odzyska jej uczucia (ciagle duszy sny i snucia), Tylko umrze z serca bolem, okrazony smierci bolem, Mogl zrozumiec, nie zrozumial, nie potrafil i nie umial, Nie dal chwili, nie dal czasu, lecz namawial ja od razu, Wciaz narzucal sie osobom, ciagle bluznil swoja mowa, Teraz wisi, tuz za oknem, jego cialo juz krwia mokre, Zapamietaj chlopcze mlody, nie rob juz nic bez Jej zgody, Zapamietaj.
-
„Omen (Napisane na ścianie)”
mshm odpowiedział(a) na Lukas0015 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pasowalby jako tresc piosenki... :) -
Szczere Piękno (Dla mojej ukochanej)
mshm odpowiedział(a) na REALGAR utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Genialny! -
Pierwsze dwie zwrotki rytmiczne i ciekawe, dobrze skomponowane, mialbym jednak zastrzezenia do trzeciej, tak jak by nie pasujaca calkowicie do wiersza. Ale nie oznacza to, ze caly utwor jest slaby. Jest wspanialy, bardzo mi sie podoba, krotki, prosty :P
-
Czy jesli o zmroku przyjdę z bukietem kwiatów, Stanę mokry pod Twym balkonem, i zaśpiewam, Uwierzysz? Gdy stanę na wzgórzu - z daleka las, pola - pełnym zwierz, ptaków, Czy w swych snach, fantazjach - Twą duszę miewam, Uwierzysz? Jeśli powiem, najszczerzej jak potrafię, wśród pól maków, Pośrdó dzikich róż, kiedy księżyc ziemię zaćmiewa, Uwierzysz? Te dwa słowa, które mą duszą targają, Te dwa słowa, które codzień krzyczą we mnie; Przyjdź do mnie, i poczuj, co w umyśle grają Uczucia, i jak tęskno mi wciąż do Ciebie.
-
Czujesz jej zapach, czujesz jak Cie wodzi, Slyszysz Jej kroki, widzisz Jej twarz blada. W dloni miecz dlugi, na nim czerwien sniada, Pustka i ciemnosc - toz to Smierc nadchodzi! Nastala cisza, mrok jasnosc zakrywa, Smutek w Twym sercu wciaz radosci wola, Chce wrocic do zycia, lecz odejscia pora Jest tutaj, blisko; Twa dusze porywa. Smierc przeklenstwem Twoim czy tez ratunkiem? Chcesz zyc - przychodzi, chcesz odejsc - ucieka. Zamyka w swej klatce, rani Twym nozem. Stoi gdzies na strazy, tuz za zaulkiem, Patrzy i slucha - wciaz na Ciebie czeka, A Ty proszi, blagasz - czemu ja, Boze?
-
Za oknem burza, potężny piorun wnet ziemię grabi, Za drzwiami cisza, głucha noc woła o pomstę nieba, Tuż za ścianą pokój, w nim mężczyzna - swą krew przelewa, W imieniu prawdziwej miłości, która tak go rani. Na każdym kroku, i w spojrzeniu czuje jej obecność, W każdym marzeniu, fantazji, śnie - widzi jej osobę. Chciałby zapomnieć, chciałby zmienić swojej duszy mowę, Lecz nie może, tak bardzo kocha... niszczy swą niepewność. Codzien, o tej samej porze zagląda przez swe ramię, Szuka jej pośród żywej natury, pośród martwych skał, Z niewielką już nadzieją, że kiedyś do niego wróci. Wiatr na podwórzu wieje silniej, zostawiając znamie, Boleści, cierpienia i tęsknoty, której tak się bał; Teraz wie, że to piękne uczucie w proch się obróci.
-
O miłóści, tyś sensem mego życia! Tyś jest duszą mego ciała martwego. O radości, coś mego serca bicia, Nie odchodź! Zostań u smutnego twego! Jam, co luby, zniszczony i zraniony, Odszedłem na zawsze w chwili rozpaczy. W krętej drodze krwi i łez zagubiony, Bólem otruty, gdy o tobie marzy! Wnet wołam, co sił, z mego serca krzyczę, "Wszystko, czego chciałem, to tylko ciebie!" Nóż w dłoni, ostatnie swe chwile liczę, Na twoje szczęście będę patrzył w niebie. Przekręcam się w grobię, widząc te twarze, Co ni uczuć, myśli, jeno zabawa... A co w duszy, co w sercu? O tym marzę, By kochać poczęli! W tym ma obawa. Polne kwiaty na moim rosną grobie, Wasze marzenia i fantazje słyszę, A gdzie ten romantyzm, co w dawnej mowie Napełniał miłością? Już ledwie dyszę. Błagam o stokroć, przestańcie się bawić! Proszę nawet Boga, by wam wybaczył; Lecz co On na to, gdy chcecie się ranić? Teraz ciągle płacze, bo to zobaczył. Kiedyś ujrzycie prawdę, którą niosłem, Kiedyś zobaczycie, czym jest ta 'miłość'. Kiedyś uwierzycie, że to, co wniosłem, Było wszystkim, co świat wam już dał - radość. A gdy ostatnio wielki dzwon zabije, Gdy wszystkie ziemskie syreny zagrają, Ja, gdy moje ciało w męczarniach gnije, Powiem: "Miłości! Szczęśliwi cię mają!"
-
Gorzyste pole od blasku ksiezyca swieci, Lekki wiatr straca wsrod lisci zamarzlych zycie, Wzgorze pelne bladej trawy; na nim wilk siedzi, Pyskiem do nieba, slychac jego duszy wycie. Samotny posrod gwiazd, samotny w swej niedoli, Opuszczony przez stado, niechybnie stracony, W potwornym lesie smierci jak w klatce niewoli, Samemu sobie, wsrod ciemnosci zostawiony. Czarna rzeka splywaja skaly krwia wezbrane, Drzewa bezimienne szepcza ponure piesni, Martwe ciala placza, bo choc dusze zabrane Czuja smiertelny bol, slyszac wprost z piekiel wiesci: "Swiat zostanie zniszczony, dusze zle wzgardzone, Do czyscia powroca, do sidel bram ognistych." Wilk siedzi i slucha; zeby krwia splamione Cialami mezczyzn, kobiet i dzieci nieczystych. Bialy demon zstapil na ziemie wprost z otchlani Czelusci... ujrzal obumarle bolem serce, Spojrzal przed siebie, poczul wilka gdzies w oddali, I odszedl, zostawiajac swiat w cierpieniach mece. Zwierz uniosl pysk swoj do nieba, zawyl raz jeszcze, Nie czujac ni smutku, ni szczescia swojej wladzy, Ksiezyc swym blaskiem rozswietlil to straszne miejsce, Wiatr zawial, zostawiajac krew na ziemskiej sadzy.