Upodlenie w gwałtownym drżeniu szlocha
odepchnięte w swej wielkości
ukryte gdzieś w kącie siedzi
topiąc się we własnym Nieszczęściu
na Poniżenie już nikt nie zważa
tyle tylko, że było
że nadeszło znienacka po nocy
i trafiło w okolice piersi
po Perwersji unosi się już tylko zapach
na nic krzyki, że zostawiła pończochę,
to chyba tak na pamiątkę,
żeby ją oddać Pożądaniu
Samotność wdziera się w nozdrza
rozpaczliwie rozrzedza powietrze
milczy ciszą ostrą jak brzytwa
zabija piękno Myśli każdym tchnieniem
Miłość umarła kilka chwil temu
ktoś wynosi jej zwłoki, chyba Wspomnienie
ciekawe czy zmartwychwstanie dziś jeszcze . . .
o, już puka do drzwi .