Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lady Vega

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Lady Vega

  1. Najlepiej byloby gdybym najpierw odtworzyła ten prolog i początek rozdziału :) Cieszę się, że Ci się spodobalo!
  2. Rozszerzyłam trochę...
  3. Prolog i większość I-go rozdziału miałam tylko w komputerze i niestety, nie z mojej winy, skasowało się... Pracuję nad odtworzeniem wszystkiego.
  4. Obserwował uważnie jak poruszała się na scenie. Jej czarne włosy wiły się wokół szyi i twarzy, na której pojawił się rumieniec. Powoli wciągnął powietrze przez nozdrza. Wśród wielu innych zapachów wyraźnie wyczuł ten jeden- woń Sary. Tak, wiedział że była mu bliska, całkowicie odmienna niż ludzie. W jej żyłach płynęła inna krew. Jednocześnie było w niej coś odpychającego, ordynarnie zwyczajnego. Nie do zaakceptowania. Fascynowała go jej, ukryta gdzieś głęboko, krążąca w krwiobiegu natura. Z drugiej jednak strony odpychała go bijąca z jej rys pospolitość. Mimo, iż była mu bliższa niż pozostali ludzie, nienawidził jej bardziej, właśnie za to, że była taka... "niedorobiona". Musiał jednak ją mieć. Wykorzystć do własnych celów, a potem, w swej wspaniałomyślności, wyzwolić od doczesnego, parszywego życia. Oczyść jej krew i wprowadzić w błogi stan wiecznego bytowania. Pod warunkiem, że Sara przeżyje poprzednie procesy... Szkoda byłoby stracić tak piękną istotę, jaką ona mogłaby się stać, ale cóż, dla przyszłości Rasy należy poświęcać jednostki. - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - Co ty na to, pesymistko?- Marcin śmiał się kiedy opuszczali scenę po wieczornym występie-Pełna sala dziewczyno. Pełna sala! - Przyznaję, miałeś rację- Sara zdziwiła się słysząc swój śmiech. Nie była w stanie przypomnieć sobie kiedy ostatnio czuła się wesoła- Ludziom naprawdę się podobało. - Byliśmy dziś rewelacyjni!- stwierdził nieskromnie gitarzysta-Kacper i z rozdzierającym gardło krzykiem radości rzucił basistę-Krzyśka na kanapę znajdującą się w pomieszczeniu żartobliwie zwanym przez zespół "garderobą". Marcin i Sara poszli w ślady pozostałej dwójki i wszyscy zaczęli skakać po pokoju niczym małe dzieci. -Yhm, yhm- cała czwórka znieruchomiała słysząc chrząknięcie niespodziewanego gościa. Przyjaciele czuli się zażenowani zaistniałą sytuacją. Dorosłe osoby wydzierające się i okładające rękoma po głowach musiały wyglądać co najmniej niepoważnie. Tymczasem w drzwiach "garderoby" stał nikomu nieznany, młody, przystojny mężczyzna. Ubrany schludnie, elegabcko, w myśl obowiązującej mody. Jego smukła, wręcz koścista twarz była nienaturalnie blada, także już na pierwszy rzut oka można było zorientować się, że mężczyzna ów pracuje w biurze. W każdym razie napewno nie trudnił się żadnym pospolitym zajęciem, o czym świadczył również jego ekstrawagancki strój. A! I maniery! Sara pierwszy raz widziała osobę o tak nienagannym, a zarazem słodko nonszalanckim sposobie bycia. Prawdziwy dżentelmen, wprost z czasów romantyzmu. Niemniej nie miał to być ostatni taki oryginał, którego spotka w życiu, o czym miała przekonać się wkrótce. - Witam- nowoprzybyły odezwał się głosem przypominającym dzwięki wydobywane przez wprawione dłonie z gitary akustycznej. Uścisnął rękę, najpierw Sary, następnie pozostałych członków zespołu, uśmiechając się przy tym czarująco. - Nazywam się Maksymilian Lipski- przedstawił się- Doskonale zdaję sobię sprawę z tego, że państwo widzicie mnie po raz pierwszy, jednak proszę o odrobinę cierpliwości, a wyklaruję dokładnie jaka sprawa mnie sprowadza. -Otóż- ponieważ oni milczeli Maks kontynuował- jestem przedstawicielem pana Nikodema -skiego. - Tego -skiego?-w głosie Kacpra znać było pewien respekt do wymawianego nazwiska. -Dokładnie tego. Widzę, że państwo słyszeli o moim przełożonym. -Podobno- Odezwał się znów Kacper- znajduje się w zestawieniu stu najbogatszych Polaków? -Zajmuje nawet miejsce w pierwszej 20-ce - po ustach Maksa prześliznął się ledwie dostrzegalny uśmiech- jednak to w tej chwili nieistotne. - Tak więc Nikodem...o przepraszam...- na jego twarzy pojawił się niezbyt przekonujący wyraz zakłopotania- Pan -ski widział występ waszego zespołu i bardzo spodobało mu się to co sobą reprezentujecie. Możecie mi wierzyć, w jego ustach to komplement najwyższej wagi, jest on bowiem niezwykle wybrednym koneserem. Czwórka młodych ludzi spojrzała po sobie. Byli tak oszołomieni, że trudno było im powiedzieć cokolwiek sensownego. Czekali więc w napięciu na dalsze słowa Lipskiego. - Przechodząc do meritum- ciągnął Maks- Pan -ski za tydzień obchodzić będzie 26-te urodziny i byłby wielce zachwycony gdyby państwo zechcieli uświetnić je swoim występem. - Za godną odpłatą, oczywiście- dodał gdy tamci nadal się nie odzywali wpatrując się w niego jakgdyby nie rozumiejąc o co chodzi. - Jesteśmy zaszczyceni- Marcin pierwszy wyrwał się z odrętwienia. - Może dać państwu jeszcze jakis czas na rozważenie tej propozycji? Marcin zaprzeczył skwapliwie stwierdzając, że zaproszenie tak ważnej osobistości jak pan -ski winno być z miejsca zaakceptowane. -Świetnie- Maks sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął mały, prostokątny kartonik- Oto moja wizytówka. Proszę zadzwonić do mnie, powiedzmy jutro. Omówimy szczegóły. Wręczył bloczek Marcinowi. - Tymczasem żegnam państwa. Do usłyszenia. Wyszedł z pokoju zostawiając ich jeszcze wstrząśniętych i oszołomionych, jednak zdających sobie sprawę z tego jakie właśnie spotkało ich szczęście.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...