Ciemność zaległa w mym sercu, niczym całun pogrzebowy na zwłokach mej duszy,
Oddzielił me uczucia od umysłu, jak horyzont oddziela niebo od ziemi.
Otwarła się puszka pandory, z której wypłynął gniew i smutek,
Uwolniony gniew przerodził się w nienawiść do całego świata, a smutek w rozpacz....
Zanurzyłem się w tej karykaturze uczuć, niczym niegdyś pogrążyłem się w ciepłych odmetach miłości.
Nie znalazłem, jednak, ukojenia, lecz więcej bólu. Więcej nienawiści, aby uśmierzyć cierpienie!
Dostrzegłem beznadziejność swego bytu i bezsens swego życia...
I zapłakałem nad swą umęczoną duszą, gdyż ten całun...
to miłość zamierzchła i ta miłość, która nigdy nie nadejdzie....
której tak długo poszukiwałem w otchłani życia, otchłani beznadzieji...
Ma nadzieja zgasła, niczym płomyk świecy zalany łzami...
Chciałbym zgasnąć wraz z nią...