Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lena Arteen

Użytkownicy
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Lena Arteen

  1. to wszystko tak skomplikowane i zarazem proste jest a Ty nie wiesz jak tak chciałbym Ci to opowiedzieć to wszystko żebyś w końcu zrozumiał jak zależy mi a nie chcę się odkrywać i już to robię
  2. Trzeba szukać, aż okoliczności nie będą groziły Jeżeli okoliczności nie będą chciały się wyrzec Wyrzutów , w żadnym wypadku Niech się nie dziwi , że ma podwójny życiorys skraplając się w sen by nigdy nie zrobić już kroku
  3. Nie będzie żadnego cudu Dojechałem do szosy i skręciłem w lewo Było pusto i ciemno Zostawiłem auto na zasyfionym parkingu Pozioma rana, zachodu ciągnęła się wzdłuż mej twarzy Przypominała jakiś początek A ziemia wydzielała upał i pył A ja wciąż wierzyłem, jednym i drugim Ze wszystkich ewentualnych miejsc Gdzieś niedaleko próbowałem sobie wyobrazić Ten śmiertelny karnawał biedaków
  4. Stare mądre drzwi których ciemne westchnienia wpuszczały i wypuszczały pożartych przez pleśń i oślepłych od starości ludzi otworzyły się bezgłośnie i weszliśmy w ich życie siedzieli jakby w cieniu swojego losu i nie bronili się w pierwszych niezręcznych gestach wydali swoją tajemnicę przysiedliśmy się do nich jakby na brzeg ich losu zawstydzeni trochę tą bezbronnością byliśmy gotowi rozpaść się,rozgałęzić rozsypać w rodzinę mali zgarbieni o twarzach wyjałowionych z płci siedzieli w swym szarym bankructwie pogodzeni z losem w cieniu bezgranicznej pogardy ,w którym zdawali się wypoczywać było coś tragicznego była nędza kreatury walczącej na granicy nicości i śmierci a potomstwo pokarze rację tej paniki starzenia się tego szału umierania bez krwi i twarzy i my kiedyś staniemy oparci o śmierć patrząc na te delikatne ciała ludzkie dalekimi ,niewidzącymi oczyma czekając na falę nagłego zrozumienia wtedy wpadniemy w nicość i twarz odejdzie w nieobecność zapomni o sobie rozwieje się
  5. Nie spotkał nas żaden wyrzut za bezmyślny i tępy wandalizm Czujemy jakieś niskie zadowolenie haniebną satysfakcję z ukrócenia wybujałości, których kosztowaliśmy łakomie do syta a żeby potem uchylić się perfidnie od odpowiedzialności za nie a może był w tej zdradzie tajny pokłon w stronę zwycięstwa któremu przypisywaliśmy niejasno jakąś misję i posłannictwo sił wyższego rzędu Zdradzeni przez wszystkich wycofaliśmy się bez walki z miejsc swej niedawnej chwały bez skrzyżowania szpad oddaliśmy w ręce wroga domenę swej byłej świetności usunęliśmy się okrywając samotnością i zapomniano o nas a szczęśliwy moment mijał
  6. uczestniczka krzyku nie do zwalczenia biciem serca straszliwym weszła w otwartą beznadzieji bramę wrogość rozdarła ją w końcu na części
  7. wy,którzy z zachwycenia drugiej istoty czerpiecie siłę,dopóki ta druga was nie pokona w tym co się dzieje czujecie czyste istnienie obiecujecie sobie niemal wieczność od uścisku nie wiedząc o tym w chaosie powrotu do siebie którego byś nie wyjaśniła uśmiechem
  8. gdybyś tylko raz ujrzał jak w słowo wchodzi przeznaczenie jak się we wnętrzu staje obrazem wytrwałbyś poznając wielkie słowa z czasów gdy działanie jeszcze widzialne było w świecie ze skargi powstałym gdzie straszliwy jest każdy Anioł
  9. w niczym nie mógł Ci pomóc ten co jest Ci bliski spytał tylko "jak czuje się małego życia krótkotrwałość?" i spokojnie poszedł swoją drogą z pięknymi,ślepymi rękoma które wiedzą,że go znaleźć nie mogą
  10. kto mnie raz ujrzał ten zazdrości psu mojemu że na nim odpoczywa w roztargnieniu ręka moja której nie zpali żaden płomień gładka,w ozdobach niewierna nikomu
  11. i stała obca,jak na zawsze pożyczona aż zestarzała się i oślepła w ciemności nigdy nie będąc nizwykłą i drogą
  12. połknęłyśmy wrota niezgody przepłynęłyśmy przez morze zawiści ugasiłyśmy ogień nie poządanej miłości zabiłyśmy wszystkie wartości
  13. ...a ona wciąż stoi dumna i naiwna czeka na cud twarda i niezmienna odważna i niewinna nienawidzę jej za uśmiech i spojrzenie ku słońcu ale podziwiam i żałuję że to nie ja...
  14. dzisiaj w szkole zabito ucznia pytaniami pochowaliśmy go w piórniku profesor rzucił kredą i tablica zawyła z bólu by nie widzieć jej cierpień zasłonił ją mapą wstawił wszystkim jedynki ze nie poprawne spojrzenie i wyszedł
  15. nie potrafiliśmy nigdy my cienie przez nasze za wcześnie dojrzałe więdnące zamiary zamącić miesięcy ciszy zobojętniałej lecz w stu miejscach jest jeszcze początek gdzie gra czystych sił się mieni których nie dotknie nikt kto nie klęka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...