Wzbijam się powoli i ociężale ,
kości prostuje po trudach rządów świetlistego demona ,
w ręce Nocy Pana się oddaje.
Jakoś bez wiary , bez chęci , coś powoli robię ,
umyłem już plecy i głowę
Zaczepne tony z urządzenia wydobywam
Lodówka mrozi , o dziewiątej się zmywam
Dwa szybkie. O wiśnio Ty moja
A może jeszcze dwa tym razem trochu wolniejsze…?
Parabuchhh i rusza maszyna
Siły wzbierają czuję !
W oparach tęczowego nastroju jeszcze większe siły czuje
Kończąc rozmowy zaczynam rozmowy
Już wiem ta noc jest piękna
I tak chowając się w hałasu pełnego piwnic odmętach
Do końca tych sił przed dniem umykam
Gdy wychodzę na wpół pusta ulica
Która godzina pytam ?
O ! Znowu popołudnie już za mną
Znów odetchnąłem , to dzień już odchodzi…
Dokąd ? Pytam Rzepisko. Dokąd pytam ?
Ku kresu rozpaczy w nową rozpacz umykam… !
Cyklon.