Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Beata Hajduga

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Beata Hajduga

  1. w trybie nakazującym śmierć w portrecie umieszczam w momencie poczęcia aż po czasu upływ niosę bez lęku jej cień spokojem zrozumienia otulam jak waty miękkością dłonią kołyszę między papilarnymi trasami wytyczającymi bieg dni jeszcze niewielkie ma ślepia żywi się latami trosk i jeziorami słonych smutków zapewne kiedyś rozmiarem dorówna długości spojrzenia stąd do drogowskazu na wieczność wyprostuję wtedy wnętrze na znak ducha a worek z kośćmi zarzucę na skrzydlate myśli umysłem ucieknę od kruchości ciała i od wszystkiego co pachnie w prostocie chwili stanę się wspomnieniem o kimś kto był
  2. przez niedomknięte wieko czaszki trysnęłam wysoko coraz wyżej z pagórka na którym mija się noc z dniem podglądam pozycje w jakich ta pierwsza układa się do snu dzień wolno wbija się świtem przez metaliczność żaluzji trzecie oko na skraju czujności wytęża wzrok ręka leniwie zaczyna codzienną gimnastykę od paluszka po kciuk nie pomijając serdecznego oplata sens nagłych przebudzeń bransoletką nadziei na wszystko co dobre a wokół nadgarstka przywiązanego jeszcze do ciepła poduszki gromadzą się obiecane wzruszenia od szóstej do północy wybudzam powoli mięsień po mięśniu zaczynając od tego który pompuje we mnie krew okręcam się coraz ruchliwiej w rodzącym się dniu kolejny poniedziałek staje na równe nogi trzeźwiejąc po maratonie nocnych marzeń
  3. ominął spojrzeniem fotel różowy sweter wciąż wisi na nim miękkością tkaniny z rękawami ciągle w dół dla niego zdeptała siebie w drodze do kuchni i z powrotem dekadę później usłyszała że nigdy jej nie kochał że nie potrzebował bardziej niż tego przeklętego fotela w którym wysiadywał życie uciekła od tych słów z wysokości dziewiątego piętra to tylko minuta z rękawami ciągle w dół
  4. moralność wersja w opakowaniu miękkim na równi z żelem do włosów stoi zaraz przy półce z sumienia cieniem ma stawiać szczebelki kariery i być łatwa do wyczesania (grzebień wyrzutów gratis) w tubce ekonomicznej sprzedawana jedynie za zainteresowania gotówkę skoncentrowana w teorii w praktyce nie stosowana bo ważnym jest by nie przeciążać postawy
  5. z każdą przełykaną kroplą staje się bardziej wyraźna sweter oplata ramieniem przytulnych rękawów ciepło jej w tym wełnianym uścisku znieczulona nawet podgryzania szorstkością włosa nie czuje wino wlane ostatnim kieliszkiem zapełnia przestrzeń po sercu nie potrafi już ukryć siebie na wyciągnięcie palców ma rozdrapane kieszenie wnętrza którego nie potrafi pozszywać
  6. ma dość życia byle jak na łapu-capu mimochodem może kiedyś będzie szczęśliwa potem od niechcenia odejdzie w pewną wolną sobotę wszystko samo się zrobi powiesi się na szybko by nie wyschnąć do końca może nawet znajdzie klamerkę by spiąć dłonie ze stopami w dziękczynnym geście nad życiem
  7. spadła wprost do pudełka ciała brak powodu do oddechu nie spowodował zaprzestania reakcji na ból obudzona na chwilę sprawdziła wiązania na sznurkach przytrzymujących w pionie linki były mocne raniły nadgarstki do zielonej krwi nadziei za bardzo czuła jak na zwykłą kukiełkę dni wypełniały się przedstawieniami siebie codziennie inna zawsze jednak ta sama powtarzalna jak świt zmienna jak kolor nieba w dniu końca poszybowała pamięcią w głąb ścieżek istnienia smutnym latawcem do dnia narodzin bez prób generalnych chciała stać się gwiazdą teatru życia lecz jak zwykle ją zastąpiono marionetka w dłoniach Stwórcy
  8. Na podobieństwo swoje urodziłam miłość Miała kolor zielony i zapach rumianku Dojrzewała powoli w cieple dłoni Podlewana co dnia słowem dobrym Pielęgnowana spojrzenia promieniem Zakwitła w nas kwiatem cudownym Teraz na jej podobieństwo zbudujemy świat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...