Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek_Lisiński

Użytkownicy
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek_Lisiński

  1. boję się że przestane wierzyć z koralików różańca popłynie krew i ciernie wejdą w umysł na kolanach pojawią się wrzody i stracę cierpliwość już nie zaufam sobie przekrzywiłem głowę podglądając tekst modlitwy każda litera to Ty czy jestem analfabetą jeszcze raz złożę ręce i powiem jestem
  2. ludzkie myśli zamienione w słowa wypowiedziane w różnych formach są drogowskazem w codziennym istnieniu bo skąd brać kogóż naśladować skoro to co się dzieje już było ich doświadczenie łapać by żyć z mniejszą ilością błędów na przyszłość
  3. głuchy czas niema przyszłość proszę posłuchaj będę grzeczny potrafię złożyć ręce przysiąść na poręczy by nie spaść w próżnię duchowości będę oddychał wiarą w ludzi wysłuchaj chcę żyć
  4. sacrum z duszy wyciekło dalibóg nie z mojej winy profanum będę czcił na co dzień jedno przy drugim współistnieć też może bez oceny ludzi zachowując godność łącząc jedno z drugim
  5. przystanek kosz niby normalny zielony pognieciony kopnięciami oczekujących na odjazd w kierunku po lepsze jutro przymocowany tęskni za życiem śmieci rozumie tych co nie trafiają nie być odpadem to lepsze niż śmieciem tak stać mimo ran…
  6. idą za kulisami życia schowani w cieniu jak brud za paznokciem wstydzą się istnienia im nawet bóg pachnie wódką przelewaną za grzechy ojców dłonie szorowane do zdarcia linii mówiących kim są bezbronne nie same lecz samotne dorosłe dzieci ludzkich słów oceny
  7. Dzięuję za cenne wskazówki. Pozdrawiam
  8. aleja nieśmiertelność czasu biegnie w jednym kierunku ponumerowanych kwater mogiła a pod astrami tylko pustka na kliszy portrety gdzieś w duszy żal kolejne znicze bez łez została pamięć podlewana chwilami ciepłych wspomnień o byciu razem i wspólnej podróży
  9. chciałem się zaszyć schować wśród życia doczesnego zmartwień próbowałem zasnąć pod głazem stęsknionych myśli zaspokojonych pragnień pragnąłem by świat nie wiedział że to ja nie wyszło obudziło mnie drzewo z konarami wbitymi w rzeczywistość.
  10. wolę konskruktywną krytykę , niż nie wybredne żarty. Pozdrawiam
  11. czas jakże pusta jednostka życia niepozwalająca nabrać dystansu do tego co teraz przemija rodzaj czasomierza nieistotny mechanizm co napędza nigdy nie pozwoli na zatrzymanie powstania istotne by przez myśl przebiegło wspomnienie niezatarte o przodkach którzy dali życie
  12. męczy tępe myśli przebiegają z odwiecznym zapytaniem kim jestem? bólem we wspomnieniach innych istot które myślą i mowę o uczynku nie wspomnę skrzywdziłem kolana pod nimi łzy służące za poduszką aby mniej bolało sumienie krzywe zwierciadło losu cyklicznie kap kap rosa nie ma już w środku zgody na mokre wspomnienia tego co było pozostało pytanie…
  13. rankiem otwierając oczy modlę się o pajdę chleba posmarowaną uśmiechem aby zanurzyć w niej promienie słońca by potem zjeść z rozkoszą popijając dobrem całego dnia
  14. aniele boży piszę list poniesiesz go do Boga ogarek dogasł zimno mi a dusza zniewolona do drzwi kołacze wiele zła proszę nie pozwól sztabę trzymaj resztę ułożę sobie sam trzymając ręce wokół krzyża
  15. chciałbym przysiąść na krawędzi i ogrzać się oddechem wydobywanym z głębi bezinteresownej wiary w człowieka
  16. Sto jeden milczeń, dzieci skulone, oddech ciężki, zimno. Dusze rozerwane, dojrzały błyskawicznie, jak Titanic, posiwiały szybko. Złym dotykiem karmieni, w przekonaniu winy, żyją na granicy, krzyczą upodleni. Jak armia gotowi, w okopach schowani, czekają na rozkaz, chcąc zabliźnić rany. Ręce precz do Boga, gesty i symbole, tego nie wybaczą, chyba że nad grobem
  17. cienka nić życia delikatna jak przędza wplatam w nią przyjaźń staje się nicią przetykam miłością powstaje lina dodaję Boga i sworzyłem swoją nieśmiertelność
  18. zamieniony w rytm wybija czas odejścia dłuto rzeźbiarza zastygło z ręką gotową do ruchu a zostało mu tylko wyryć serce nic wielkiego a jednak
  19. patrząc na dźwięk wody smakuję widoku jeziora powracają kolory tataraków puls wzgórz życiem góry noszę w sercu szlakami upadłych idę tańczę snopem światła rozpamiętuję zaćmienia słońca blask księżyca pieści nastaje świt a świt to życie
  20. prośba do Niego aby móc dawać radość posiać w ogrodach wizerunek nie oblicza lecz duszy bogato kwiatami wzejdzie nieśmiertelnym zapachem ludzkość zachwycić bezgraniczne pola obsiane napotkane kamienie bolą nogi łokcie poobijane nie ułatwia idę...
  21. pola nie przebyte przydrożny krzyż wrośnięty upada pielgrzym twarzą rękoma rozkopuje piach wylatuje pragnieniem szuka korzeni znak ten wkopany stoi od zarania dziejów przesiąknięty błaganiem przodków dłonie bolą krwią wzrok ku niebu skierował myśl prosta i czysta tam jesteś a mnie tam nie ma powstaje modlitwa drogą
  22. jak św. Paweł że łaskawa nie zazdrości usiadłem gdzie łaska czy to że chodzę twarze roześmiane radość wśród wiosny brak zazdrości wiem żyję oznaką miłości dla Niego dusza ludziom serce
  23. zewnętrzną częścią dłoni po zakamarkach aksamitu odwrotną stroną myśli przenikasz w zmysły boskie zapachem wonnych balsamów uderzasz w nozdrza namiętności gorącym westchnieniem powstaje fala przenikając na wskroś ciała zastygłe w ekstazie świt przenika przez woal promyki łechtają powieki przeszukuje w myślach obrazy spływają strużkami łzy poduszka nasiąknięta tęsknotą smak poziomek w ustach pozostał nie szkoda że to sen to ty….
  24. materiał na drodze rozjechany budulec spalony za młodu ręka niewidzialna porwała dzieciństwo rozpylone mrokiem mętlik kolorów od szarości po czerń gdzieś z dala tęczę widać dziwną tkanina malowana życiem nić słaba a dratwy brak skrawki porozrzucane w błoto szukam mozolnie siebie z dawna bez prawa do krzywd dziecka usypiam z nadzieją krawca...
  25. w Imię Ojca… niechaj będzie… pochwalony ten co jest powieszony za duszę prawdy czy dla mnie miał żyć odejść zdążymy wszyscy przybity do ciała mego noszony przeze mnie wszędzie akceptacja udręki krzyża idę w imię … upaść tyko po to aby powstał na wieki…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...