Będąc w milczeniu własnych myśli, wpatrzony w dal nieokreśloną miarą żadną
Chciałbym poczuć dotyk twej dłoni niczym aksamitny welon delikatnie opadającą na mą pierś – budzę się.
Nie widziałem cię lat ładnych kilka, nawet zapomniałem jak wyglądają twe oczy, włosy, twa niesamowicie roześmiana minka
Wiesz, tęskniłem za obecnością twoją, gdy rano wschodziło słońce i gdy, zakrywało oblicze swe gasnąc za horyzontem ognistą łuną czerwoną
Wtedy tęskniłem za tobą najbardziej wspominając nasze spacery, rozmowy, żarty, śmieszne zaloty, nawet pierwsze pieszczoty, całą tą jakby zaczarowaną atmosferę.
Słyszę śmiech twój taki jakby nadzwyczajny, wyjątkowy, radosny, pełen życia a wręcz życiodajny, promienisty, tak śmiejesz się tylko ty i poznałbym go nawet podczas nie księżycowej nocy mglistej gdzie światła nie ujrzy nikt nawet bladej iskry.
Wkładam szlafrok na nagie ciało myśląc sobie, że sen kiedyś zamieni się w rzeczywistość namacalną w pełni realną i niekłamaną, lecz kiedy to nastąpi?
Przecież czas w miejscu nie stanął i każdy obrał już własną drogę.