Obca osoba
we własnym domu
na czarnym tle
niewyraźna biała plama
wśród okrzyków tłumu
wypowiadająca się niemowa
normalna w kaftanie
ze szpitala wariatów
w rozwiązanym równaniu
jedyna niewiadoma
popatrz – istnieję
lecz wciąż niewidzialna
Biegnę po swej nici
w stronę końca
w stronę początku
stąpam
chciałabym choć raz
zatańczyć na niej
od tak
z zamkniętymi oczami
na palcach
leciutko
kręcić się z wiatrem
i spaść...