Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zbigniew_Nath

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Zbigniew_Nath

  1. Usiadły nad brzegiem morza
    Anioły trzy uskrzydlone
    Chowając w swych serc przestworzach
    Poranki rozanielone

    Klęknęły jeden po drugim
    Krwistemu słońcu hołd dając
    Gdy mdlało po dniu długim
    W horyzont się osuwając

    Następnie czołem otarły,
    Srebrzystą, chłodną łez rosą
    Zlewając ziemi tors czarny
    W bruzdy jej spokój przynosząc

    A gdy ostatni wyzionął
    Dech promień słońca przyćmiony
    Nocy gwiezdnej pochłonął
    Ich nagły mrok nieskończony

    Leżąc tak piór ramionami
    Zgarnęły złoty wał piasku
    I tuląc się doń ciałami
    W srebrnym księżyca blasku

    Pieśń snuć kojącą poczęły
    Cichą, jak szept stłumioną
    Aż w końcu same posnęły
    Gdy pierwszy świtu blask spłonął

    I jakby nigdy nic z plaży
    Poranny przypływ zmył ciała
    Aniołów o bladej twarzy
    W morskich, spienionych falach

    I ktoś podobno widział
    Jak jeden tonąc w głębinach
    Anioł sam w perłę zastygał
    A Bóg ją w muszle zapinał

  2. Czerwień jest jak serca ciepło
    Gorejący piękny płomień
    Fala, co ożywia wszystko
    Gdy podajesz komuś dłonie

    W przytulenie się przeradza
    Święty życia wiodąc taniec
    Paląc ogniem to, co odgradza
    Między braniem i dawaniem

    Szał namiętny w niej wybucha
    Gdy lawiną spada dziką
    Pocałunków słodycz krucha
    Na skóry jej czerwień odkrytą

    I jak krew w wojennym szale
    Cios za ciosem uśmiech płynie
    W oczy patrzą swe wytrwale
    Wierząc, że to nie przeminie

  3. Cóż więcej mogę Ci dać,
    Prócz ust mych ciepłą osłonę?
    Z dłoni mych miękki płaszcz,
    W pośpiechu na drugą stronę
    Ubrań gąszcz wywróconych,
    Ściągniętych z ciał, co goreją
    Zmysłów grą podsyconych,
    Nagą oddechów kipielą.

    I cóż więcej mogę wziąć,
    Niż ud Twoich rozpalone
    Od pieszczot czary? I rąk
    Na ciele mym zaplecione
    Dwie liany, co siłę swą
    Z rozkoszy bezwiednie czerpią,
    I ciałem do ciała lgną,
    Aż niemym krzykiem się spełnią.

    On wleje w nią do białości
    Szeptem słowa rozgrzane -
    O pięknie i o miłości,
    Gdzie dwoje jednym się staje.
    I wtem w otchłań pościeli
    Legną jak sił pozbawione
    Ptaki, co z niebios bieli
    Spadły w pierś ugodzone.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...