Fryderyk_Stomp
-
Postów
14 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Fryderyk_Stomp
-
-
boże, co za syf, po co ja w ogóle wstaję?
znów to samo, ten sam schemat… (kwadratura koła)
zobaczę może nie wypili wszystkiego-
dobre chłopaki.
od razu lepiej się czuję, duch we mnie rośnie.
zaraz, co ja to miałem załatwić?
aha! poszukać pracy, no nie będę marnował
czasu.
jak to mówią (czas to pieniądz)0 -
we dwoje okryci błękitem
nieba- skąpani słońcem, co miłość
rozgrzewa. wtuleni w siebie wśród
morza zieleni, dotykiem ust
czerwonych spragnieni.
spojrzeniem oczu łakomych
wydarzeń- tych setek ukrytych gorących
marzeń. by w pierwszych kroplach
letniego deszczu- móc obmyć ciała
spełnione w swym
szczęściu…0 -
Ciekawy wiersz i zaskakujące zakończenie.Krótko mówiąc dobry,gratuluję i pozdrawiam.
0 -
Masz rację to było moim celem.Pozdrawiam.
0 -
Ciekawy wiersz,czytałem parę razy daje do myślenia.Pozdrawiam.
0 -
-twarzą ujętą
w ramy
schematu
do granic zdarzeń
albo ich
braku
-czarem oddana
powłoka uczucia
co w konsekwencji?
gumą
do żucia.0 -
no niby jest, ale jej nie ma.
leży patrzy w sufit, co ona tam widzi?
tak rzeczywiście- wisi (sieć) i co z tego?
ja też będę wisiał
za co- a czy to ważne. mam tego dość
tych gównożerców ( pseudonaukowych uzdrawiaczy…)
niech ich cholera- żeby, chociaż zajęczała (…nie kończ)
tak dla jaj przecież, to nie jest audycja dla
głuchoniemych
dobra dałem spokój- spojrzałem przez
okno, też nic ciekawego. pijak wyrywał
latarnię miejską, jego smoczy oddech dochodził
aż do mnie- słychać jego bełkot ( ty jebana…)
zamknąłem okno i wróciłem do niej- to znaczy
do miejsca gdzie jeszcze przed chwilą była….
spojrzałem na sufit, pajęczyna falowała niczym
biodra kobiety…0 -
Świetny wiersz a i temat gorący.Gratuluję pomysłu i pozdrawiam.
0 -
czekam na przeszczep- rozwaliło
wątrobę, to z gorzały dziwna
sprawa. dają nową w końcu.
byle szybko, bo spragniony
jestem.
a i chłopaki czekają, martwią się- czy
ta nowa będzie tak samo dobra
w końcu każdego to może
spotkać…0 -
pustych korytarzy
dłoni umoczonych
w koleinach asfaltowych
wstążek
w przód w tył oczy
halogenów
metaliczny przejmujący
dźwięk…rozbitych ust
przyklejonych
do tabliczki
uwaga- ostry
skręt
w prawo…0 -
tych piór, co wiatrem
w obłokach
niesione
i bielą słów pochwał
rozdanych
gdzie drżeniem?
warg
sług- poskromieniem
w bełkocie modlitwy
-wiecznym
skazaniem…0 -
Kolejny dzień ty i ja w gnuśniejących
objęciach lalki Barbie, w rozdanym
uśmiechu pana od reklamy.
robisz herbatę patrzymy tępo w szklane
oko potwora.
Przesuwający się obraz- Irak, afera, gwałt
-o tu kwiaty… więdnący czas ucieka
bez nas… zostajemy, po co? na co?
dla czego?
Może cukru- kwaśny smak ( w ustach) deszczu…
który pozbawił ptaka piór? a zresztą-
nie ważne on tak nie ma, dokąd odlecieć…0 -
w ulicznym zgiełku
myśl utracona…
kawałkiem
śmiecia
-w rynsztok rzucona
w rozdartych uczuciach
smakiem piołunu…
w bezsilnym
skowycie
-co pełen bólu…0
łapa, smalec- moje zdrowie...
w Wiersze gotowe
Opublikowano
nic nie powiem- dosyć
tego, schleję mordę mój kolego
wszystko gdzieś mam w małym
palcu włożę łapę ci do smalcu
zamiast dżemu zliżę tłuszcze
by pomysły mieć ci
głupsze
z tym się nadam w polityce
bo mnie jebło
w potylicę
mniam, mniam dobre, dobre
hau, hau, moje zdrowie…
strzepie sobie dwie
zdrowaśki no i zerżnę
cichodajki niechże widzą mnie
ascetą w tej pustyni z twarzą
wredną władza ludu w dupokracji
tu nie trzeba ci narracji
ślimak, ślimak pokaż
rogi lub się bujaj do stonogi
dosyć tego już nie mogę
sam odgryzę sobie
nogę
wszystko w imię szczytnych
celów napierdalać wszystkich
cwelów
mniam, mniam, kici, kici
dajcie kogoś - chcę
poćwiczyć