
Stanisława Jakimowska
Użytkownicy-
Postów
12 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Stanisława Jakimowska
-
wyglądnij przez okno
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Początkiem jest wyglądniecie przez okno i to od tego wszystko się zaczyna. Co do wyjaśnienia wszystkiego, to uważam, że jest i tak za dużo podpowiedzi. Zakończenie miało być zdecydowanie krótsze. Czy wyjaśnienie jest potrzebne? To kwestia gustu. Sama powinnaś wiedzieć, że czasem wyjaśnienie jest bezcelowe, zbędne, a wnioskuję to po utworach, jakie zamieszczałaś na forum. Tak nigdy nie ma wyjaśnienia niczego, bo pewnie wyjaśnienie masz w głowie:), to nie jest jednak adekwatne do tego, że czytelnik też je ma. Jest taka stara prawda, że czepiamy się tego, czego brakuje nam samym. Pozdrawiam! -
wyjrzyj przez okno
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Warsztat dla prozy
Wyjrzałam za okno, spostrzegłam baraszkujące wysoko na gałęzi drzewa dwa wróble, których upierzenie wydało mi się takie pstrokate i barwne, a same ptaki pozbawione wszelkich kompleksów i zahamowań w dążeniu do samorealizacji. Popatrzyłam na swoją zabrudzoną kremem nawilżającym rękę, której skóra popękana od mrozu szczypała mnie niemiłosiernie. Koncentracja - zakłócana przez uczucie fizyczne - nie pozwalała mi na oddanie się przyjemnej i błogiej chwili rejestracji świata zewnętrznego jako nierozerwalnej i pięknej całości. Mój umysł skupiał się na minimalnych błędach, minimalnych w odniesieniu do rozpiętości wszechświata. Uchyliłam okno i wtem doszła mnie cudowna woń, zapach wolności, ulatniający się z zimnego i przenikającego moje nozdrza powietrza. Jakież to uczucie, kiedy ogarnia mnie widna nieskończoność, której kresu nie sposób zbadać ani nawet określić. Czyste życie wiało przez okno, wpadając do pokoju i zamieniając moje wydychane powietrze w krystaliczną parę, która w swojej zmienności przypominała mi proces hartowania się człowieczeństwa - od malutkich kroczków do wyniosłych, transcendentnych idei, od szukania szczęścia w pojedynczych przedmiotach do pojmowania go pełnością bytu, każdym zakamarkiem ciała i strefy psychologicznej. Moją uwagę przyciągnął człowiek idący swawolnie ulicą, wymachujący w geście jakiegoś prywatnego tryumfu rękami i przeskakujący z jednej nogi na drugą w sposób, jaki bawią się dzieci wieku przedszkolnego i wczesnoszkolnego. Fantazja przywiała mi wizje małej dziewczynki skaczącej wraz z przyjaciółmi na osiedlowym podwórku w czasie, gdy słońce chowa się pomału za horyzont, a cienie wydaja się żyć własnym, niezależnym od ich posiadaczy, życiem. Sukienka dzierlatki faluje delikatnie na wietrze, a mijający ją chłopcy muskają lekko spoconych jej ud; ona nie robi z tego jednak afery, nie karci ich, wręcz przeciwnie, subtelnie na ten dotyk przyzwala, bo sprawia jej niemałą radość, czuje się przez to wartościowa, niejako dojrzała, widzi, jak jej marzenia przenikają do rzeczywistości. Człowiek, którego zobaczyłam na ulicy, idzie nią dalej, w oddali stąpa krokami o tej samej charakterystyce, ale wydaje mi się sztuczny, wycięty z mojej prywatnej szklarni, taki odległy, metafizyczny, pozbawiony uczuć; widzę w nim jedynie to, czym jest, suche fakty - skóra i kości. Zamknęłam okno, gdyż zimno zaczęło wdzierać się pod mój grupy sweter i koc, którym jestem przykryta, prezent od dziadków, wspaniały gest, jest dla mnie symbolem ich miłości do mnie i tego, że otaczają mnie opieką i wsparciem niezależnie od sytuacji. Spoglądam w sufit i zdaję sobie sprawę - po raz pierwszy tak mocno i obrazoburczo - że życie jest piękne. Jakże wiele możliwości kryje się za zwykłym stąpaniem po ziemi, robieniem małych, większych kroczków. Iloma różnorodnymi chwilami można się delektować, jakże nieskończona liczba przyjemności chowa się pod postacią jednego niewinnego człowieka, jak dużo jest pomysłów, sposobów na zagospodarowanie tego samego, tyle samo trwającego czasu. Do pełni satysfakcji wystarczy wyjść z domu, otworzyć drzwiczki i wybiec w gąszcz możliwości, które same przykryją nas swoją otoczką formy, dla nas zostawiając połać treści. Spoglądam w dół, spoglądam i widzę metalowe obręcze, materiałowe oparcia pod łokcie, rdzewiejące już szprychy; słyszę skrzypiące metalowe części konstrukcji, delikatny pisk startych opon i chrzęst usztywniacza, który dotykam opuszkami palców i stopniowo, coraz mocniej wbijam w niego moje pięć brudnych paznokci, wydając tym dźwięk podobny do skrobania po tablicy. Patrzę na swoją jedyną rękę i jedyne, co widzę to popękaną skórę barwy czerwonawej. Pragnę zagłuszyć ból i przypomnieć sobie życia piękne chwile, ale jedyne, co czuję to łzę spływającą po spalonej, niegdyś delikatnej, twarzy. Moja ułomność nie daje mi spać, nie mogę zobojętnić się na życia trudy, przyjmować kolejną porażkę wymierzoną wprost w moje niewinne serce. Dlaczego, pytam, dlaczego? Leczy nie słyszę odpowiedzi i nigdy jej nie usłyszę, nie będę wolna, nie będę jednością z samą sobą. -
Kolejny pracowity dzień
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Rhiannon utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Napisałaś w nawiasie - (nie wiadomo, który) Powinno być bez przecinka, nie zawsze daje się przecinek po tych, wydawać by się mogło, jednoznacznych wyrazach. -
jestem chyba szalona
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki za szczery komentarz. Odnośnie wykrzyknika i pauzy to są różne szkoły, jedne mówią tak, drugie inaczej, ale obydwie formy się stosuje. Jeżeli ktoś chce przeczytać utwór skończony, zamknięty i z puentą mojego autorstwa, to zapraszam na dział "warsztat" i tam proszę o komentarze, bo na forum z powodu limitu czasowego nie mogę na razie wklejać utworów. -
wyglądnij przez okno
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Wyjrzałam za okno, spostrzegłam baraszkujące wysoko na gałęzi drzewa dwa wróble, których upierzenie wydało mi się takie pstrokate i barwne, a same ptaki pozbawione wszelkich kompleksów i zahamowań w dążeniu do samorealizacji. Popatrzyłam na swoją zabrudzoną kremem nawilżającym rękę, której skóra popękana od mrozu szczypała mnie niemiłosiernie. Koncentracja - zakłócana przez uczucie fizyczne - nie pozwalała mi na oddanie się przyjemnej i błogiej chwili rejestracji świata zewnętrznego jako nierozerwalnej i pięknej całości. Mój umysł skupiał się na minimalnych błędach, minimalnych w odniesieniu do rozpiętości wszechświata. Uchyliłam okno i wtem doszła mnie cudowna woń, zapach wolności, ulatniający się z zimnego i przenikającego moje nozdrza powietrza. Jakież to uczucie, kiedy ogarnia mnie widna nieskończoność, której kresu nie sposób zbadać ani nawet określić. Czyste życie wiało przez okno, wpadając do pokoju i zamieniając moje wydychane powietrze w krystaliczną parę, która w swojej zmienności przypominała mi proces hartowania się człowieczeństwa - od malutkich kroczków do wyniosłych, transcendentnych idei, od szukania szczęścia w pojedynczych przedmiotach do pojmowania go pełnością bytu, każdym zakamarkiem ciała i strefy psychologicznej. Moją uwagę przyciągnął człowiek idący swawolnie ulicą, wymachujący w geście jakiegoś prywatnego tryumfu rękami i przeskakujący z jednej nogi na drugą w sposób, jaki bawią się dzieci wieku przedszkolnego i wczesnoszkolnego. Fantazja przywiała mi wizje małej dziewczynki skaczącej wraz z przyjaciółmi na osiedlowym podwórku w czasie, gdy słońce chowa się pomału za horyzont, a cienie wydaja się żyć własnym, niezależnym od ich posiadaczy, życiem. Sukienka dzierlatki faluje delikatnie na wietrze, a mijający ją chłopcy muskają lekko spoconych jej ud; ona nie robi z tego jednak afery, nie karci ich, wręcz przeciwnie, subtelnie na ten dotyk przyzwala, bo sprawia jej niemałą radość, czuje się przez to wartościowa, niejako dojrzała, widzi, jak jej marzenia przenikają do rzeczywistości. Człowiek, którego zobaczyłam na ulicy, idzie nią dalej, w oddali stąpa krokami o tej samej charakterystyce, ale wydaje mi się sztuczny, wycięty z mojej prywatnej szklarni, taki odległy, metafizyczny, pozbawiony uczuć; widzę w nim jedynie to, czym jest, suche fakty - skóra i kości. Zamknęłam okno, gdyż zimno zaczęło wdzierać się pod mój grupy sweter i koc, którym jestem przykryta, prezent od dziadków, wspaniały gest, jest dla mnie symbolem ich miłości do mnie i tego, że otaczają mnie opieką i wsparciem niezależnie od sytuacji. Spoglądam w sufit i zdaję sobie sprawę - po raz pierwszy tak mocno i obrazoburczo - że życie jest piękne. Jakże wiele możliwości kryje się za zwykłym stąpaniem po ziemi, robieniem małych, większych kroczków. Iloma różnorodnymi chwilami można się delektować, jakże nieskończona liczba przyjemności chowa się pod postacią jednego niewinnego człowieka, jak dużo jest pomysłów, sposobów na zagospodarowanie tego samego, tyle samo trwającego czasu. Do pełni satysfakcji wystarczy wyjść z domu, otworzyć drzwiczki i wybiec w gąszcz możliwości, które same przykryją nas swoją otoczką formy, dla nas zostawiając połać treści. Spoglądam w dół, spoglądam i widzę metalowe obręcze, materiałowe oparcia pod łokcie, rdzewiejące już szprychy; słyszę skrzypiące metalowe części konstrukcji, delikatny pisk startych opon i chrzęst usztywniacza, który dotykam opuszkami palców i stopniowo, coraz mocniej wbijam w niego moje pięć brudnych paznokci, wydając tym dźwięk podobny do skrobania po tablicy. Patrzę na swoją jedyną rękę i jedyne, co widzę to popękaną skórę barwy czerwonawej. Pragnę zagłuszyć ból i przypomnieć sobie życia piękne chwile, ale jedyne, co czuję to łzę spływającą po spalonej, niegdyś delikatnej, twarzy. Moja ułomność nie daje mi spać, nie mogę zobojętnić się na życia trudy, przyjmować kolejną porażkę wymierzoną wprost w moje niewinne serce. Dlaczego, pytam, dlaczego? Leczy nie słyszę odpowiedzi i nigdy jej nie usłyszę, nie będę wolna, nie będę jednością z samą sobą. PS Utwór uważam za skończony, ale ponieważ istnieje limit czasowy odnośnie wstawiania kolejnych tekstów na forum, dlatego publikuję go tutaj i czekam na komentarze -
Duża E
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Marek_Stasiuk utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Może złego słowa użyłam (dygresja). Chodziło mi raczej o to, że jest to utwór, który przypomina krótkie oderwanie od głównej treści, taką przypowiastkę, wspomnienie, a zaraz potem główna część powinna wpaść znowu na tor. W tym wypadku nie ma głównej treści (dłuższa forma), więc przypowiastka powinna zawierać jakiś punk kulminacyjny, coś co radykalnie zmieniłoby ogląd sytuacji. To, co napisałeś mogłoby służyć przedstawieniu jakiejś postaci, lekkim zbliżeniu jej obyczajów, a jako samodzielna forma trochę się gryzie. To wszystko oczywiście moja prywatna opinia, taka od serca i bardzo szczera. I jeszcze jedno odnośnie treści: za mało jesteśmy zżyci z bohaterami, by wysnuwać pewne wnioski, nie czujemy ich głębi, więc lepiej niech nie idą za szybko w odstawkę. Takie zakończenie miałoby sens tylko wtedy, gdyby całość napisana była w formie komedii, kpiny bądź groteski. Nie uważam, że błahe podsumowanie do poważnej treści jest trafne, może tylko w pewnych, ściśle określonych przypadkach. -
Duża E
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Marek_Stasiuk utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Poza kilkoma błędami interpunkcyjnymi (ok 7, 8)język wydaje się staranie dobrany i ni ma w nim wielkiej przypadkowości. Całość można traktować jako dygresję. Jest tylko jedne problem. Ta dygresja jest za długa, bo żadna inna przesłanka z tego tekstu się nie wyłania. Plusy - dosyć ładny i staranny język Minusy - brak większego zamysł, ostatnie zdanie nadaje tekstowi na siłę robiony morał -
jestem chyba szalona
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki za ocenę. Jako niewprawna (jeszcze) obywatelka tego forum mam pytanie: Czy można publikować kilka tekstów na raz, czy istnieje jakiś limit czasowy. Chciałam umieścić jeszcze wiersz w dziale poezji, ale wyświetliła mi się informacja, że nie mogę tego dokonać przed upływam tygodnia. Jak to dokładnie wygląda? -
jestem chyba szalona
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo proszę o opinie i wskazówki. Jest to moja pierwsza praca ukazana na tym forum. Pozdrawiam -
zdziwilibyście się, kto to napisał...
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Zbigniew Nowak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I jeszcze jedno: jest kilka literówek. Ale to można wybaczyć, gdyż z łatwością idzie domyślić się, o co chodzi. -
zdziwilibyście się, kto to napisał...
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Zbigniew Nowak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przekleństwa przeszkadzają tylko w pierwsze fazie tekstu, zanim się do nich przyzwyczaimy. Gdy minie początkowy wstręt, zaczynamy wychwytywać sens, i muszę przyznać, że treść robi na mnie wrażenie, jest przepełniona emocjami i trafnymi uwagami. Do tej pory dużo tekstów czytałam na tym forum, ale dopiero po tym odczułam potrzebę założenia swojego konta i podzielenia się moimi przemyśleniami, bo z tego, co widzę, nie chwytacie głównej idei tekstu, która zamazana jest pod językiem. Gdybyście byli uważni i przeczytali tekst do końca, stwierdzilibyście, że wszystko tutaj jest zamierzone. Jest to jeden z nielicznych tekstów, który z satysfakcją przeczytałam do końca, a nie skakałam z niecierpliwości do następnych linijek. Cóż, każdy ma inny gust, może czasem jednak warto spojrzeć na coś po raz drugi i to z nieco innej perspektywy. Czekam na odpowiedzi i pozdraiwiam! -
jestem chyba szalona
Stanisława Jakimowska odpowiedział(a) na Stanisława Jakimowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ach, nigdy nie byłam o niego zazdrosna. Wierzę, że mnie nie opuści. Co począć? On jest niepoczytalny; nigdy nie będzie pracował. Pragnie żyć jak lunatyk. Czy sama tylko jego dobroć i miłosierdzie dałyby mu prawa w rzeczywistym świecie? Chwilami zapominam o litości, która mnie dopadła: uczyni mnie silną, ruszymy w podróże, zapolujemy na pustyniach, będziemy spać na bruku nieznanych miast, niepomni na nic, beztroscy. Albo zbudzę się i zmienione będą prawa i obyczaje- dzięki jego magicznej władzy- albo świat, pozostając taki sam, przyzwoli na moje pragnienia, radości, nieoględne kroki. Ach, czy dasz mi w nagrodę, tyle wycierpiałam! to pełne przygód życie z książek dla dzieci? Nie może. Nie znam jego ideałów. Mówił, że ma wyrzuty sumienia i nadzieje: nie powinno mnie to zaprzątać. Czy rozmawia z Bogiem? Może powinna bym zwrócić się do Boga. Jestem na samym dnie otchłani i nie umiem już się modlić. Gdyby mi zwierzył swoje smutki, czy pojęłabym je lepiej niż jego szyderstwa? Dokucza mi, spędza długie godziny na zawstydzaniu mnie wszystkim, co tylko mogłoby mnie dotknąć, i oburza się kiedy płaczę.