Boje się zamknąć oczy
Bo wciąż jesteś pod powieką
Boje się bezsennych nocy
I nie wyzdrowieje dzięki lekom
Jeszcze bardziej przeraża sen
Bo dobrze wiem, kogo spotkam
Jesteś trucizną, a zastępowałaś tlen
Tak boleśnie gorzką, jak byłaś słodka
W moich nierealnych marzeniach
Wciąż coraz piękniejsza
Choć nie zrzucasz odzienia
Ja nie mogę przestać
Z resztek kwitnącego ogrodu
Pozostało zrywać chwasty
A kwaśny gnicia odór
Zabija każdy zapach, każdy