siedzisz w Kocytcie,
rzewnie łzy wylewasz,
zatapiasz w lodzie
cienie ludzi
jednym ruchem
swoich serafinowych skrzydeł
chcesz wrócić
na górę
- nie możesz,
żal mi ciebie
panie
pandemonium
czarodzieju pokazałeś nam w świetle gwiazd
dorożkę zaczarowaną
zaczarowany świat
podsłuchwiałeś rozmowy wieczorne
twierdząc bez przekory
że kochamy się o każdej porze roku
ale świat nie ma dla nas widoków
opowiadałeś na pocieszenie przy krakowskiej latarni
o tym że we śnie pierwsi dla siebie
że do nas należy świat cały
i inne takie plotłeś dyrdymały
o tym że ogórek nie śpiewa a chciałby gorąco jak skowronek
mówiłeś - do jasnej anieli - wróbelka kochać nie potrafią
co za numery!
wspominałeś o wieczornych rzęsach swojej Natalii
o tym że liryczne toczysz z nią rozmowy
i kochasz już tyle lat że ile - sam nie wiesz
nie zdradziłeś nam tylko sekretu
jak palcem obrócić planety
i wzburzyć pył księżycowy
jak modlić się do Anioła Stróża
z prośbą o wyspy szczęśliwe...