Przyjdzie odejdzie
uśmiech kwarka
dziwnością swoją powabnego
gronami światła się zachłysnę
i twą miłością tego lata
zawsze
jak meteoryt zgasnę cicho
wrócę na powrót
bezszelestnie
w radości dzikiej się rozpłynę
gdy zgaśnie światłość
Aurory
przestałem mierzyć czas
tykaniem zegara
szalonym tańcem
skłóconego świata
sennym rytmem niepamięci
mikrochwile spokoju
wiążę pajęczyną
babiego lata sklejam
monolit który się potoczy
z łoskotem bez echa
jak Prawda