Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

chinure

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez chinure

  1. swymi stopami doprowadzała mnie do szczytów rozkoszy. nie lubiła rozmawiać, ciągle czesała włosy. marzyłem, by choć raz odsłoniła swoją twarz. chciałem odkryć tajemnicę, poznać kształt jej nosa. wciąż tańczyła na palcach, przygarbiona, wściekła, deptała moje czoło, srogo marszczyła brwi. lecz w końcu boso odeszła, a ja niczym podeszwa, wciąż tulę do twarzy jej buty.
  2. ślizgasz się na własnym sumieniu i spadasz subtelnie (jak martwe muchy bez skrzydeł) na lepkie dno egzystencji. wtórne pomysły snują się po głowie, braki i dziury w mózgu zapełnia słodka trucizna. nagle różowe tęczówki pomniejszają niedociągnięcia umysłu. biegniesz, zanużasz się, pochłaniasz to, co nowe. milion obrazów, projekcja wnętrzności. niespotykane koncepcje: seledynowy szalik, mechaniczne dłonie, trawa-trawa, kosiara, śmierć.
  3. podoba mi się, łatwo się czyta i jest rytmicznie ^^ w drugiej strofie coś mi nie pasuje, chyba ten ostatni wers jest za krótki i zaburza harmonię...ale tak poza tym, to nie mam zastrzeżeń ;)
  4. daj mi więcej latawce na łące wiatr czeszący brwi czasem też poniewieraj mną mocno uderz pięścią w stół bez nóg i bez kantów a potem śpij ucałowana tak słodko całkiem ciepła i nieświadoma niech najpiękniejsze gwiazdy świecą na twoim niebie
  5. dziękuję ^^ wiem, że mam tendencję do słowotoku, ale spróbuję to zwalczać. ;)
  6. Tak często czuję się nikim -od wierzchniej warstwy do kości. Nie mówię prawie nic, nie zapraszam nikogo do domu. Stycznie do ściany i parapetu ograniczam swój świat. Daję żyć podświadomości, choć wyrywa mi resztki rozsądku. Wypadła mi szczęka z zawiasów, bo za bardzo zgrzytałem zębami. "Życie nie jest po to, by się bać! Nie jest po to,by myśleć o niczym!" Zbiera mi się na wyznania, choć wiem, że twe oczekiwania przerastają mnie od zawsze. Daj mi siebie cząstkę, może wtedy przetrwam walkę o własną tożsamość, zmierzę się z milczącym sumieniem.
  7. Patrzy na horyzont owinięty mgłą, wiatr przeszywa ciało igłą niepewności. Lodowata tafla wlewa się do gardła, dusi swą powierzchnią. Odchodzi, odchodzi... Dłonie pełne gwiazd zmoczone w drodze mlecznej umywają się od rzeczywistości. Odcina się od codziennej inercji, niekompetencji ludzi o znajomych twarzach, o obcych duszach. Dno nie-bycia go pochłania, morderczo szarpie za palce. Szum fal wybija melodię na martwym ucha bębenku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...