Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Agamemnon

Użytkownicy
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Agamemnon




  1. Poważna chwila która dzieli - współczesny Piłat podniósł czoło, -
    Oskarżonemu zatkał usta, czy z wiatrem pójdziesz Boże Słowo
    Odbite jakby krwią na chustach.

    Wyrzekł jak gdyby zwykłe słowa a potem tylko obraz żywy, -
    Zdarzenie było - nie minęło, - ludzkiego fałszu arcydzieło,
    Ubrany w togę czyn straszliwy.

    Zamilkła wówczas Boża mowa, - straszny człowieku w dniu narodzin,
    Gdy zdominuje twoje prawo, - okryjesz szczątki twe niesławą, ... -
    Wplecione w wieczność z sześciu godzin.

    Czy będziesz trwała aż do końca ty człekokształtna - ziemio sina,
    Szeroka, długa, prawie cała w snobowym wzroku liberała... -
    Utkana w krosnach z dzieł Kaina.

    Czy aż do końca będziesz trwała?

    *

    Dobranoc święta Boża głowo, - czy niebo chmury pędzić zdoła,
    Pobladła zorza czy szkarłatna - jak Ziemia sina w dniach ostatnich
    O twarzy śmierci archanioła.





  2. (wariant III)





    człowiek bez czynu to rola bez plonu
    myśl bez czynu jest tylko błyskiem końca
    słowo bez czynu to wieża bez dzwonu
    jak miłość wiosną umiera bez słońca.

    w słonecznym duchu wśród ogrodu głębin -
    powstaje nowa z taką chwałą losu
    mądrość poznania w kolorze jarzębin -
    gdy jego serce słucha serca głosu.

    gdziekolwiek żyje on w zgodności Bożej -
    czas się nie cofnął - gdy z principium bytu
    w skorupie ziemi blask nieba się mnoży
    tworzy człowieka i sięga zenitu.





    Ag.
  3. są Boży ludzie






    w splocie spraw ludzkich
    warkoczy

    są Boży ludzie
    co mają ogień w swych oczach

    są pełni
    choć może ubodzy ale szczęśliwi

    z tych oczu cały naród
    może się żywić

    i napełniać swe barki i piersi
    ich mocą

    bo to jest Kościół
    od Boga prawdziwy

    bo to są ludzie
    Kościoła olbrzyma

    ziarno dla nowego
    pokolenia niwy

    i całą swą duszą i całym sercem
    Kościół ten kochaj i trzymaj






    Ag.




  4. na końcu Słońca
    Bach na organach
    rozpuścił dźwięki -
    grał Panu swemu -

    w czystym łabędziu
    w czystym jeziorze
    i w czystym słońcu
    w światłach Edenu
    w górach zielonych
    kwitnących łąkach
    w zakwitłych sadach
    Labrador słyszę
    słonecznych dźwięków
    duchem się wznosił
    na wschód i zachód
    od Góry Tabor





    Agamemnon
  5. On i ona, dwie obrączki
    i zwycięstwo





    białą brzozą z białym świtem
    białych orląt Wajdeloty
    ogarnięty plusk ruczaju
    biały koń z kopytem złotym
    śnieżnobiałą wiedzie grzywą
    tysiąc wieków tęsknot.


    oto
    jeden gest błękitu
    jak kwiat cięty
    jedna miłość
    jedno życie
    jeden promień
    lśni odbity
    obleczeni w ogień święty ból przełomów
    i w zwycięstwo
    na zwierciadle jednolitym.



    gdzieś tam w gaju
    odlecimy gdzieś do krajów
    wraz z gwiazdami lanckorony
    tak się stanie
    na wieczyste królów bycie
    gdzie pelikan wraz z łabędziem
    z koralami po błękicie nieba toni
    ze złotymi koronami
    świat gałązki na obszarze
    w ogród kwiatów na tęsknotę
    i na radość się zapali.


    o radości iskro Boga
    bo się w świecie rozpłomieniasz
    ona świętym skrzeniem gwiazd
    ona światu światła twarz
    łabędzich piór i pióra brzask
    potęga gór i zwity czas
    i jeden krok i jeszcze stąd
    i jeden gest
    perłowych rąk
    i uśmiech serc tysiąca
    słońc.






    Ag.




  6. Pan moim nieskończonym jest życia pasterzem,
    Na łąkach i pastwiskach gdzie woda źródlana -
    A to jedno wiem tylko, że to własność Pana,
    Jej kryształ lśni jak diament z wiecznego przymierza.

    Chociaż serce i dusza wewnątrz we mnie pęknie,
    Gdy świat jak wąż się pławi w paszcz swoich pozłotach;
    Dziś gdy świata katodręk morduje w swych grotach -
    Krwawą doliną chodzę, zła się nie ulęknę.

    Bo Pan wiedzie prawymi ścieżkami imienia;
    Niebo ziemię z ciemności uczynił świetliste, -
    On utworzył z kamieni, jak z żarna istnienia
    Swój Eden nieskończony w kaskadach złocistych.

    Na niebie w nieboskłonach jesiennych omłotach
    I we mnie moje serce w duszy mej zapali -
    Próbę weźmie Pan swoją - jak z czystego złota -
    Wprowadzi mnie do miasta swego Jeruzalem.





    Agamemnon



  7. W swoich ramionach wtulone głęboko
    Girlandy ptaków były gdzieś zebrane... -
    Pousypiane klucze żurawiane...
    A księżyc krągły świecił już wysoko...

    Duch mój o skrzydła głosem ołowianym
    Prosił... i pierś swą otworzył szeroko!
    Jak gdyby wyrwać chciał niebu przemocą.

    I żaden powiew w tak ogromnej ciszy
    Nie ruszył liściem... A Polska to słyszy
    Sercem i słońcem które świeci nocą...

    Widziałem gaje i obłok wspaniały
    I parę Jego rodziców - świecącą -
    - Szmaragdów łąki i szafirów skały... -
    Pooświetlane promieniem miesiąca.




    Agamemnon

  8. ...
    i Bóg otworzył wieniec purpurowy
    ucichły stojące obok upiory czerwone
    toczył się szumem lasek cyprysowy
    i kolumnady stały smukłej Arte
    i ciemność i chmury zakrwawione
    w piorunach podarte
    z oddali świecące
    przybrały kształty jaśniejsze niż słońce

    i Bóg otworzył niebo jaspisowe
    a we mnie była myśl słoneczna złota
    językiem słonecznym jam miłości był wzięty
    i wielka światłość biła z pięciu ran
    i ze stu strzał z Sebastianowych chwil wyjętych





    Agamemnon






  9. Bez żadnej glorii, łaski i ave
    Kłamstwem przedziwnym uderzał łańcuchem
    Posiadł moc wielką ruszania światem
    I bramą piekła otwartą złym duchom

    Oko jak zorza abortu szkarłatem
    Uderzał w lud Boga i Boga sprawę

    Upiór się czarny pokazał w naturze
    Skąd się tu zjawił, no i dlaczego?
    I kto rozświetlił okropne zwierciadło
    Rozbłyski, pomruki, pioruny i burze
    Kościaną posturą

    I stanął jak wielkie słońce podziemne
    Strasznej natury tępe i ciemne

    Jak ŁACHMAN jakiś splamiony purpurą.






    Agamemnon

  10. Stałam u bram nieba i piekła
    dr Gloria Polo






    Tam na krzyżu Bóg-Człowiek rozerwał kajdany
    On często cierpiał potwarz, choć nic nie zawinił
    Jakby go los wyrzutkiem dla siebie uczynił
    Był przez zbrodnie człowieka, jak zbrodniarz ścigany

    Patrząc z góry ze świętym uśmiechem proroka
    Rzekł do mnie, że do stóp jego przyjdzie świat cały
    A czas się skraca, jego nadchodzi e p o k a
    Ja zaś niechcąco wzrokiem, ku niebu spojrzałem

    W gwiazdach złotych tajemnych dostrzegłem granice
    Gwiazdy były wyraźne - były oczywiste
    Bo mówiłeś też do mnie, że przyjdziesz o Chryste
    Że rozerwiesz na wieki wielkie tajemnice

    Gwiazda nocą koniecznym zegarem wysłana
    Coraz większym się crucis rozwijała złotem
    I szła i przed człowieczym stanęła namiotem
    Jakby jakaś kometa śmierci niespodziana

    Bezmierny moment chwili poznania istnienia
    Gdy przyniósł wieniec śmierci przepalonych czasów
    Gdzie światów całych pewnych wymiernych atlasów
    Otwiera strasznym sądem księgę rozliczenia

    A kto nie chciał zaczerpnąć z zbawienia zasługi
    Gdy bardzo byłem głodny, a kto przyszedł do mnie?
    Gdy kielich, krew i ogień i fala koło mnie
    One obciążą konto tytułem za długi

    Twe czyny cię dopadną, w nich jest wielka trwoga
    Gdy w tobie fałsz się fałszem na fałszu odciska
    Odbitym echem, gwałcą rzeczywistość Boga
    W miejsce czasów harmonii wznosiłeś zwaliska

    I Sąd orzeknie w Majestacie Jestestwa
    Odrobinkę obłudna , w centrum świata żyje
    Że osoba nie nasza, pentagram na szyi
    I, że nie ma już w tobie coś z Pana królestwa

    Wielcy Mistrzowie twoi hymn tryumfu nucą
    Wlewają do swej czary mieszaninę wina
    Zamiast przytulić ciebie i ogrzać jak syna
    Swoją klątwę na twoje ramiona zarzucą

    I zamiast tobie w zamian dać błogosławieństwo
    Gdy w głębi serca swoją purpurą okrutną
    Oni rdzawych ci laurów swych dadzą przekleństwo
    I odsuną od Boga, że aż Bogu smutno.





    Agamemnon

    poezja filozoficzna Agamemnon blog
  11. ( Rok J. Słowackiego)

    Ten który w czasy w dnie potopowe
    Spoza mgieł wyszedł duch naszych dusz
    I z tęcz słoneczną pokazał głowę
    Kamiennych praw nie ruszy już

    Aż je złamiemy - rzekł. Pieśni nowe
    Ogarną ziemię tak wszerz i wzdłuż

    Którzy mię jeszcze dzisiaj słuchacie
    Dawnego ducha tajemnych mów
    Niechaj wam pięknie w ubogiej chacie
    Zaśpiewam pieśnią złocistych słów

    Jeśli jaskółka żyć będzie z wami
    Zamieszka z wami domowy bóg
    Wiatr co zawieje między grobami
    Nie sięgnie waszych domowych próg

    Lecz gdy przyjmiecie te złote słowa
    Królowie będą wchodzić w wasz dom
    Dziecię urodzi się i wychowa
    Złe duchy błysną lecz ujdą w toń

    Jagoda wasza zdrowie zachowa
    Ogród w zapachach od licznych róż
    W domu brzmieć będzie Lechitów mowa
    I pola kipieć od złotych zbóż

    *

    Adama włączę tutaj przesłanie
    Aby się cieszył prastary Lech
    By Juliuszowe wieszcza wołanie
    Dotarło do wszystkich Lachitów strzech

    A ja jak pielgrzym w próg Kraka grodu
    Tam na Wawelu, podążę doń
    Do śpiących wieszczów w kryptach narodu
    Podam im swoją duchową dłoń.





    Agamemnon

    Poezja egzystencjalna Agamemnon blog

  12. (Rok Juliusza Słowackiego)




    A ja gdzieś w głębi - a biedne my duchy,
    Jak ptak bez skrzydeł stanąłem przy murze,
    Nie mogąc niczym rozerwać łańcuchy, -
    Twoje modlitwy Juliuszu powtórzę,
    Tyle wyzbieram jak chleba okruchy,
    Przytwierdzę skrzydła zmęczonej naturze,
    By nie uległa barbarzyńców zmowie
    I udział wzięła w słonecznej budowie.


    O! Boże któryś mię na wojowanie
    Przysłał - bym ściągnął ludowi wędzideł,
    A tyle wzrostu, ile jest w bocianie
    Dał - i wypuścił w lot... a nie dał skrzydeł,
    Niech twa duchowa łaska nie ustanie,
    Gdy w rzędzie mego ducha malowideł
    Wyjdzie chełpliwy głos na wszystkie echa,
    Jakby z małego zgniłego orzecha.



    O! przyjdź! - wołała - ma gołębia dusza
    Maleńkim wnętrzem w tętniącym organie
    A tak potężnym duchem Wezuwiusza
    By żyć choć chwilę - nim przyjdzie skonanie
    Trwa dalej - jedna - bezdenna katusza
    Jak trup z korali - chwilowe zesłanie,
    Pójdzie daleko po echowej sieci
    Wyspy powstaną - siła duchem wzleci.


    Powstanie!... - nowa - na trupach korali...
    Pośród ogrodów, wśród kwiatów ścierniska.
    Zwierzęcy grudzień zamrożonej stali
    Z czerniały liście wśród pogorzeliska... -
    Łzami patrzyłem z perspektywy dali,
    Patrzałem również - także z bardzo bliska
    Aż wnętrza siła... błysk ognia wybuchem
    Górę przestawił... - siła weszła duchem.


    A Bóg wysłuchał modlitwę Juliusza,
    W niebo się wzbiła jak słońce na skronie
    I zaświeciła jak latarnia w duszach,
    Jak wiatr w chodzącym po morzu Jazonie
    A od błyszczących jak smoków katuszach,
    Ona powstaje by zasiąść na tronie -
    A mgła sunąca po bladych zatokach
    Przybrała gzymsy budowli proroka.





    Agamemnon
  13. (Rok J. Słowackiego)





    Piszesz, że z pokorą padłeś na kolana
    Abyś wstał silnym Boga robotnikiem
    Gdy wstaniesz twój głos będzie głosem Pana
    Twój krzyk ojczyzny całej będzie krzykiem!


    Piszesz, że nie zostawiłeś tutaj żadnego dziedzica
    Ani dla swej lutni ani dla imienia
    Że imię twoje przejdzie jako błyskawica
    I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.


    Nie będzie tak jak piszesz Juliuszu
    Przyjdź i podyktuj co masz w swojej duszy
    A ja zapiszę każde twoje słowo,
    Na nowo będziemy mieć w tobie geniusza
    A słowo twoje kamień nawet rozkruszy!


    Płaszcz na moim duchu jest zdobiony krocie
    I mówionymi i bezsłownymi modlitwami
    Stąd w Bożym mieni się złocie
    I lśni w purpurze zdobny atłasami


    Dzieci jak nie nastrojone lutnie
    Gdy się je nastroi i muzyk je trąca,
    Wydają melodie i śpiewają cudnie
    I stają się jak małe wschodzące polskie słońca.


    Trzeba być sternikiem ducha!
    By melodia lutni płynęła pomału
    I wschodziła słońcem co się
    Właśnie budzi w kryształ ideału.
    Wraz z radością wielką - Bogiem bogata
    Płynęła pieśni lutnia do swojego portu
    Na swej polskiej łodzi, do Bożego świata.


    Niech żywi nie tracą nadziei
    Niech każdy przez Boga zrodzony wybraniec
    Stanie się dla Narodu dziejów epopei
    Kamieniem Bożym rzuconym na szaniec
    I nowym kamieniem Nadziei.


    O Polsko moja - tyś nauką światu!
    Otwarłaś ducha Bożego wrota
    Bóg dał ci wielką świętość ze Złota
    Królestwa Swego i Majestatu!


    Ojczyzno w kwiatach, pełnych Męczeństwa
    Moc tobie ducha,
    Anioł twój patrzy na Boga oblicze
    I ma na twarzy Polski odbicie
    Roków tysięcznych co skrzą się przed Panem
    I mocą Ducha! tryskają wulkanem.






    Agamemnon
  14. ... a cóż gdy całym narodem
    zaczniemy ducha ku Bogu podnosić.

    J. Słowacki


    Juliusz jak anioł z orła wyjęty
    Jak anioł bogaty w wzrok Boga
    Proroczy mistyczny iskrzący
    Zachodził do Polski

    Leciały tam białe ducha gołębice
    I gdzie w błękitność podniesione wieczną
    Na skrzydłach widział pod pętlą słoneczną

    A w górze
    Jak lilie
    W błękitach porwane stanęły
    W przestrzeniach zajętych
    W gołębiej naturze

    Jak lilie co grodzi
    Zapora w zagrodzie
    Serafów rozmowa
    W dom wchodzi
    W narodzie

    Wam starzy i młodzi
    Dojrzali i dzieci
    Wam gwiazdę z zenitu
    Wrzuciłem do słońca
    Z jutrzenką błękitu
    Niech wschodzi
    Niech świeci

    I dziewczę i chłopak co wstaje
    Rumiany
    Gdy świt brzaśnie
    Słowacki zagląda przez ramię do raju
    Ze łzami
    Tam Polska jest właśnie;
    Gdzie święty duch unosi się na łąkach i wodach
    I pełno kwiatów przy każdym ruczaju
    Gdzie ptactwo w lasach jest jakby na godach
    A człowiek lutnię ranną słyszy w gaju
    I pełny świętej miłości się budzi.


    Ja chcę do kraju
    Kraju gdzie pełno lasów i chat i kościołów
    Z niebem związanych wstęgami aniołów
    Tam na mnie czekają.





    Agamemnon




  15. Za serce twarde będziesz Polaninie
    Odcięty tak długo, aż na krwawym znoju
    Odnowisz ducha zmurszałe świątynie.

    Cierpieć tak długo na krwawym twym znoju
    Za grzechy swoje będziesz Polaninie,
    Aż dzieci swoje napoisz u Zdroju.

    Kwiaty patrzyły na słońca twych dzieci
    Wzrokiem natury ziemi natchniętej
    Światłem idących i przeszłych stuleci.

    Na ziemi krwawej, jak na ziemi świętej
    Kwiaty patrzyły na słońca twych dzieci.

    Gdy się upierasz, więc będziesz przeklęty
    Sam sobie stawiasz i wpadasz w swe sieci
    Cała historia zapytuje cię z bólem
    Polaku wielki kto jest twoim Królem?

    Ani wschód Kozła, Zachodu co zginie
    Dworu Penteja straszliwy upadek
    Nie oprze się wałom opartym w wiklinie.

    Wśród fal szumiących poszukujesz schronu,
    W burzliwym morzu - suchego zagonu.





    Agamemnon



  16. srebrny księżyc widział przed wiekami
    tak jak teraz widzi - świadek chwili
    pustki kroczą towarzyszą smutnym oczom
    gdy Bóg klęską czas jałowy
    złoty tombak szczyt Parnasu

    i trzy brzozy pełne żalu na ugorach
    pozostały przygłuszone.

    *
    gdzieś w oddali
    dotknij wzroku ziarno bytu
    upływ czasu
    chwil spełnionych.

    ciepło ludzkich dłoni
    to ziemia ofiary.

    srebrny miesiąc zapamiętał też te chwile
    chwile złote
    czas przezwyciężony.





    Ag.


  17. weźcie siostry pod ramiona
    zaprowadźcie tam gdzie ciało
    może skonać

    przyjdź kapłanie podaj Boga
    w małym ciele

    no a potem co ma być już
    niech się dzieje

    duchy wiedzą nie ostatnie
    jest to przecież pożegnanie
    w śmierci bratniej

    wszystkim tutaj daję słowo
    że po czasie znów spotkamy
    się na nowo

    moja świeca choć ze łzami
    już zagasła pod jesieni
    sztandarami

    już odchodzę w drogę mleczną
    niepodobna bym tu został
    całą wieczność




    Agamemnon

  18. Nie wkracza człowiek ciemności framugą
    W obszary cudze... - na straży stać będzie
    Z ludzką rozumną i wolności strugą -
    Naturą prawdy... w rozumnych prawd rzędzie.
    I będę mówił, znużony tak długo...
    Aż praw tych świętych... - jak w tęczę uprzędę.

    Tej jednej prawdzie pokłonię się zatem
    By stała złotą mądrością nad światem.





    Agamemnon









  19. Pośród milczenia czy mowę się słyszy,
    Czy Bóg sawannę od wieków wychowa?
    Wśród leopardów , leonów i rysi -

    Widzę krzyk niemy... - podniesiona głowa
    I biedne oczy i posmak tygrysi;
    Na taki widok i krwawnik bez słowa
    Oplata jagnię, aż serca się mrożą
    Ze smakiem wielkim i krwiożerczą grozą.

    Komu poznana bez dźwięków wymowa,
    Kto serc bijących w stworzeniach nie słyszy,
    Kto dziś na złotych sawannach od nowa
    Światło dobędzie z zamyślonej ciszy.





    Agamemnon
×
×
  • Dodaj nową pozycję...