Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zieloneciele

Użytkownicy
  • Postów

    126
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez zieloneciele

  1. w ciemnotkach igra zwierz przesiedlający portrety świętych
    dziergam mu kamizelkę i rajtuzę na ogon

    w zamian za: bluszcz jamę pół ołówka
    bezbłędnik i moje tkliwe punkty
    odniesienia
    pojmij w konstelację do zawieszenia nad głową

    uszczknięcie niemalże nic

    nastąpiło tuż po tym kiedy zaczęliśmy się
    wyznawać- dla pewności
    w chowanego graliśmy mocno i długo
    przed śmiercią

    w ciemnotkach igra zwierz przesiedlający portety świętych
    wyśpiewuje że pół ołówka to tyle co cały ołówek

  2. Niezawodnym sposobem na okulawienie jest gwóźdź wbity w ślad stopy,
    spieszmy się, nim śnieżyca zagoi tropy na polach.

    Walerio, ciepłota ledwie dyszy, łagodny zwierz
    strzegący miejsca, póki starcza powodów
    dla których zapadliśmy na siebie. Banialuki,

    Walerio, wyczerpałam powody a miejsce straszy.
    Jeszcze momenty, jak tamten: tafla
    zabazgrana najbanalniejszym symbolem, coś pośrodku.
    Imię - pestka, mokry miąższ pary i ja w tym miąższu jak robak. Za mało
    hardości do wyłupania pestki, żeby odbić na jej miejscu twarz dla ciebie.

    Ze mnie wyśniewają się mężczyźni, nasze złe stosunki,
    dobre całowanie.

  3. Walerio czy myślałaś o mężczyźnie
    łączącym kobiety bez względu na czasy
    w jakich go miewały?
    Niczym sznurek nanizane paciorki. Kochaniec.

    Odmawiaj: Syberia syberyjski Syberyjka
    aż rozetrzesz na głoski świat
    którego nie zaznałyśmy. Jego imię
    ciarkogenne jak chrobotanie ołówka o papier.

    Papier stół wielkie deszczowanie. Relacje
    oko i oko policzek i blat. Jednak tam gościły też wiosny
    z kwietlistością nie do wyobrażenia
    prędzej do ukochania. Zostawali

    albo zostawiali więc odczaruj: wzgórek
    dzieciątko ziemski śmiertka.

  4. Bo ja przy panu już zawsze będę
    trochę smutna - tyle, zanim przeszliśmy na ty
    i ja, i całą resztę, co za nią teraz uporczywie grzebię
    w ludziach. Musiałeś coś zostawić, wierzę. Może
    gołębie skrzydło, jakie mijam od paru dni na trawniku
    i którego mi żal. Może je zgubiłeś?

    Wiara przychodzi z dojrzewaniem, dojrzewanie jest kwestią
    do zapamiętania. Moment,
    kiedy ktoś zmienia twoją ciepłą dziewczynkę
    w czyjąś chłodną kobietę. To się staje, Marku,

    to się staje nie do wytrzymania. Wszystko
    bywa względne, Marku i ja też jestem względnie.
    A skrzydło dziś trochę dalej, to chyba wiatr,
    ostatnio diabelnie wieje. Jutro się ruszę i urządzę

    świat,
    pogrzeb,
    cokolwiek.

  5. lubię jeden piękny widok z okna i drugi trochę brzydszy
    na przyszłość jestem w posiadaniu dodatkowych krzeseł
    odpoczywają na nich goście którym wymyślam
    imiona grymasy barwę głosów tęczówek i resztę
    przyzwyczajeń żeby pasowały do widoków

    pierwsze marcowe płomienie ognisko zwiastun
    kupa dymu topione plastikowe flaszki i słowa
    że magii się nie da reanimować tęsknotę owszem
    piromani zawsze tęsknią do gorąca
    za plecami
    wyczuwam wieczór blokowisko jak migocze

    na ucho w sekrecie wczorajszy przechodzień wymyśla mi
    od kobiet

  6. Wiesz, Walerio, takimi zmokniętymi wieczorami można dorastać
    i wracać na miejsce, w ziarenko, które jeszcze nie zaczyna pękania.
    To nazywamy klatką, mieszczącą stare rytuały;
    na wierzchu ubita filiżanka z jakiegoś motelu. Jest wiosna.

    I jeszcze dworcowe tunele, Walerio, twoje portrety wiezione do ojca,
    brakuje tylko pośmiertnego. Tak wygląda przejście
    międzyświatowe, podobno. Motyli lot w stronę światła.

    Wszystko ma zwieńczenie, Walerio,
    również nadstolikowe gapienie się na przechodniów, ich mieszkania,
    książki i ulubione piosenki, wpisane w sposób chodzenia. Na później
    zostaje tresura kota i układanie klatek, jedna po drugiej, aż do filmu.

  7. do skaleczonych ust trzeba przyłożyć chleb
    później dać go na pożarcie psu

    ulepiłam nam lalkę przybrałam ją
    w ciało w dech i we włosy wkłuwa się mrozek
    ulepiłam nam lalkę żebyśmy mieli
    na kogo to przerzucić kiedy zelży

    a ty opowiedz o życiu naskładaj obietnic
    albo papierowych marabutów żeby tylko tu
    złapać i pociągnąć a pokiwają łebkami życie to ruch
    kamienia w dół rzeki i ślady po nas

    przejechany jeż kręgosłup węża w mrowisku

  8. Jak będziesz moim bratem, to będziesz mnie mógł bić, ile zechcesz.*

    I. Na poligonie.

    Sekrety. Dołek w ziemi
    wykładasz kwiatami, na to kawałek szyby, przysypane i już
    można rozmyślać, że ktoś nadejdzie, a wtedy
    szukaj Sekretów, szukaj.

    II. Nadłącze.

    Betonowy prostokąt nabierał ciepła, a oddawał cuda.
    Przy nim żółta tablica zakaz wysypywania DZieci.

    III. Ważne daty i miejsca, jak to.

    Ksiądz przemawiał długo, ze smutkiem. Patrzył w krzaki,
    miał sukienkę w groszki i sandały -
    tak samo, jak wlokący się za pudełkiem po butach
    orszak żałobników, sieroty i wdowa po kanarku.
    Tamtej małej było ładnie z warkoczami.








    *kursywa jest cytatem z filmu pt. "Kochankowie mojej mamy".
  9. Nie głaszcz świni, bo twoje ręce porośnie szczecina.
    Niektórym dzieciom, jeśli są złe, wyrasta ogon,
    muszą chować go w portkach.

    Pamiętam staw i rozkrajaną żabę, serce wyskakiwało
    z zielonej piersi jeszcze długo po wszystkim. Do teraz
    z trudnością wytrzymuję żabie spojrzenia.
    Pamiętam czeremchę przy zmierzchu i jak piekło przybiera
    postać czarnego koguta.

    Butelka po mleku szybko wypełniała się ciepłem i siuśkami,
    trzymaliśmy to za suszarką, dopóki nie wyszło na jaw,
    że takie zabawy - sam grzech. Babciu, a z której strony
    ten ogon?

    Dom, dziecko, ciuciubabka - dziewczyńskie zachcianki, a ludzie
    wyrastają z badawców i lekarzy. Ruska lalka chodziła sama
    i trzepotała rzęsami. Ona nie miała serca.

  10. Łóżko jest wąskie, zbyt wąskie
    na omijanie cię rannym wstawaniem i zabliźnionym ciałem
    - dlatego wnikam w najmniejszy szczegół,
    żeby tam już do Słonecznic, aż zaczną
    łaskotać po ścianach, kroić powietrze laserami kurzu.

    Stwórzmy sobie coś wspólnego. Dziecko,
    które odrastając od nas nie będzie brzydło, nie będzie
    człowieczało w potwornym tempie – strach
    stopi nas w jedno, jeśli zachcemy śladów trwalszych
    niż drewniany talerz, w nim twoja łyżka, mój widelec
    ułożone w znak krzyża.

    Krzyżowanie dzieje się przed świtem, uwalnia
    krew i zapach dzikich truskawek.




    21 czerwca 2010

×
×
  • Dodaj nową pozycję...