Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamil L.

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Kamil L.

  1. Bo całe moje życie nie po to jest, Aby przeżyć je bez przeżycia go. Całe swoje życie chcę ukolorować. Jak dziecko używające każdej kredki, Tak ja chcę używać życia w pełni. Chcę być dziadkiem, ojcem, synem, Chcę być księdzem, sędzią, ćpunem. Chcę być Diabłem, także Bogiem Chciałbym być sobą, lecz nie mogę. Sobie panem, sobie sędzią, sobie katem, Sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem. Przyjacielem w sobie samym, lecz nie mogę. Sam dla siebie nie istnieje, Dobrze, że mam Was przyjaciele Mogę Was kochać i czuć się spokojnie I wiem, że jesteście wszystkim dla mnie, Jak słońce dla Ziemi, a niebo dla gwiazd. Do końca świata kocham wszystkich Was. . for B. Bo jak biały ptak chcę być, Chcę lecieć, w locie śnić, Marzyć we śnie o Tobie, Mieć Cię wciąż przy sobie. Pragnąć wciąż chciałbym, Jak w Sahary centrum abym, Mógł skosztować twoich ust, Jak kropli wody co Nil niósł. Fur M;*
  2. Miałaś zbyt cudowne oczy, Abym mógł nimi się otoczyć. Byłaś zbyt delikatna i nieśmiała, Abym mógł ja się do Ciebie przytulić. Miałaś zbyt anielskie usta, Abym Cię mógł pocałować. Byłaś zbyt miła, zbyt ładna i piękna, Abyś mogła być moja. Byłaś zbyt doskonała, Abym ja był Ci parą. Byłaś nie dla mnie.
  3. * Nadzieje w każdej chwili doskwiera mi, Ułoży się świat, nie będzie wojen i głodu. Będzie miłość i radość w całym świecie, Wszędzie gdzie tylko można iść, Radować się będę wraz z innymi, Smutku nie ogranie mego jednak nic, Może miłość Ojca mego da radę, Lecz gdy wołam, Ojcze, słyszę tylko echo... Jeśli Ojca, Pana mego niema? Ile wart jestem, jeśli w Niego naprawdę wierzę, Moją chęć życia i miłość ofiaruję Tobie, Jezu Chryste, Duchu Święty, Panie Boże. I Gdy zniknę w czasie lat, Po śmierci rozłożę się, jak zwierzę, Czy znajdę odpowiedz? Będę szczęśliwy, że wierzyłem! ** Chciałbym znów umieć płakać jak dziecko, Wtulić się w objęcie mamy. Czuć to ciepło, które płynie z jej serca, Wiedzieć, że choć jest źle to wszystko jeszcze się ułoży. Zostaje sam z tym, szukając wszędzie pomocy. Rozpacz bez granic, ciężka. I biada mojemu życiu w dniu tego smutku, Miłość jedynie potrafi ból taki powodować i ból ten ukoić. Odebrano mi radość w ciągu jednego dnia. Gdy sądziłem, że szczęście mam... Posiadam teraz tylko poczucie winy i klęski, Wiara i nadzieja do ostatniej z chwil chwili, o to Boże proszę. Większe, mniejsze, różne, uczucia....Wiara, nadzieje, miłość. Wiara potrafi ślepego prorokiem uczynić, Potężniejsza jest od fal tsunami, Bo miast niszczyć buduje nadzieje strumieniami, A na końcu i tak zawsze odbiera nam wszystko. Nadzieja skazańca przy życiu utrzymuje, Życia naszego okręt prowadzi w sztormie, Daje nam wszystko gdy już nic mieć móc nie możemy, Ostatecznie znika i co nam dała na zawsze zabiera. Miłość podrywa w nas wszystko i zawsze, Jest większa od wszystkiego co znamy, Łączy dwoje oddalonych od siebie życiem, Potrafi śmierć pokonać, ale sama też umiera... „Wiara, nadzieja, miłość, te trzy: Największa z nich [jednak] jest”... (1 Kor 13,13). *** Słońce wschodzi i ranek bursztynem promienieje, Od świtu dzień piękny, taki inny, co się dzieje? Idę już jak w dniu każdym, tą samą prostą drogą. Widzę ją, to ta chwila, i bładze za nią błogo. Nie wiem kim jest, jak na imię ma, gdzie idzie, co robi. Mimo to, kocham ją, a reszta mnie nie obchodzi. Miłość, chyba jednak istnieje, choć nie wierzyłem. Teraz wierze, zakochałem się, w całej swej mierze. Kropla deszczu wolniej spada, niż me uczucia biegną, Odwagę i siłę mam, dziś powiem jej, bądź mą boginią. Jak odpowie mi, powie chodź, czy może idź sobie? Nigdy się nie dowiem, odeszłaś, nie wiem nic o tobie. **** Sam żyje, sam śnie, sam kocham, sam... W pojedynkę na tym świecie stoję, łkam. Boje się zwykłego ranka, nowej codzienności, Bardziej się boja niż samotnej wieczności. Strach dzień po dniu, jutro i pojutrze i za rok i dwa... Przychodzi, powoli cicho, co dzień jak jesienna mgła. W oczy zagląda, złowieszczo, głęboko jak wilk ofierze. Bać się znów zaczynam, ale to się skończy, ja wierzę. Obudzę się, i znów powtórzy się taki dzień: Będę wciąż sam, jak w lesie drzewa ścięty pień. Czy może dobry ktoś przyjdzie i rozpozna mnie? A ja boję się, że strach znów krzyknie: nigdy, nie! Tak bardzo bym chciał powiedzieć sobie koniec. Nie mogę, a życie biegnie niczym goniec. Dzień po dniu mija czas coraz mniej go jest i mniej, Lecz już ją mam, miłość, wszystko oddam dla niej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...