Błacho stąpa miłość po łące kwiecistej
Wgłębiając się w jej jasno purpurowe liście
Każdym krokiem rodzi za sobą nowe lilie szczęścia
Rozsprzestrzeniając blask w odmetach zapomnienia
Rodzi rożę, by ludzie mogli sobie je darować w imię miłości,
Rodzi wiatr, by przenosił uczucia, jak pszczoła nektar co dnia,
Sadzi wiarę, w najbardziej twardej podstawie
Daje upust drzewom, pozwalając zrzucić liście
Leci przez tą złotą łąkę przenikając i lecząc zwaśnione dzieci
Ona nigdy nie zabłądzi, choć często mylnie droga prowadzi
Najbrzydsze błoto w przejrzystą wodę zamieni,
Brak w ubóstwo, suszę w powodź uczuć
Łaskocząc trawę zieloną jak nigdy, zostawiła jeden kwiat
Czarniejszy od najczarniejszej nicości,
Przez świat zostawiony, ciemnością i zgryzotą otoczony
Ten kwiat to grzech, grzech przez ludzkość spłodzony
Temu kwiatu już nikt nie pomoże, tutaj miłości kończy się droga
Tutaj najpiękniejszy owoc w środku wypełniony jadem,
Warkocz uczuć i wiary, przestaje pleć miłość,
Gdy napotyka kwiat zwany nadzieją.