Stoi samotna pośrodku wielkiej sceny,
a może to kościół?
Tylko ,że na widowni nie ma nikogo,
nie przyszli też goście.
Już dawno przykryto ją białym płótnem,
ale teraz po co jej sukienka?
Stoi sama ze świadomością,
że jego już nie ma -zostawił ją.
Zabrali smyczek , jej nieodłączna cząstkę.
On już nigdy nie dotknie strun,
nie będzie pocałunku.
Nie będzie wielkich dzieł Mozarta,
nie usłyszy “Marsza weselnego”.
Utwór pt.”Życie” trzeba wykonać solo,
A taka była gotowa by zagrać w duecie.
Stoi pośrodku kałuży łez ,
kałuży fałszywych dźwięków.
Ktoś musi ją pocieszyć,
ktoś musi nastroić struny.
Ale ona nie chce...
Nie odważy się zagrać jeszcze raz ...
“Pożegnanie” rozbrzmiało ostatnie...