Urojona trzeźwość wpędza mnie w te stany,
stany, gdzie panuje chaos niesłychany.
Gdzie miłość farsą zalatuje,
a uwzniośleń nie ma,
wszak czymże innym się cechuje,
stan trzeźwości z urojenia?
Gdzie mówię bezdźwięcznie,
a wiem co chcę powiedzieć,
mimo, że nic nie wiem,
choć wypadałoby mi wiedzieć.
Patrzę wzrokiem tępym - wzrokiem polityka,
Patrzę tak głęboko, że niemal mi umyka,
cały sens w mym sensie braku.
I tylko nęka mnie myśl taka,
czy alkohol mnie tak zmienia?
Czy zwyczajnie może jestem,
trzeźwy z urojenia?