Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

katherina cloud

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez katherina cloud

  1. ha! zgadzam się z przedmówcą. choć moje prace pewnie są na podobnym poziomi (nie wiem bo absolutnie się na tym nie znam) to mimo wszystko mogę z czystym sercem stwierdzić to ten tekścik ci się nie udał. pozdrawiam
  2. z pamiętnika, 16 grudnia 2008 moze w koncu cos napisze tylko nie wiem co tak naprawde wcale ni sie nie chce ani pisac ani nic innego robic tez nawet polskich znakow mi sie nie chce wstawiac ani interpunkcyjnych tez znakow oczywiscie tesknie troche za moim niby juz z nim nie jestem teoretycznie to znaczy on mysli ze jestem tylko ze po prostu sie troche na niego gniewam ale ja mysle ze nie jestem hmmm ja nawet przeciez nie musze o tym myslec bo przeciez to ja wiem najlepiej nie? w koncu to ja z nim zerwalam rzucilam go normalnie jak szmate, opuscilam, zostawiam samego z jego problemami, chorymi jazdami i cala ta patologia ktora roztacza sie wokol jego tlustej i przebrzydlej osoby ale tak pisze i mowie i mysle tylko dlatego ze jestem na niego zla tak naprawde wcale nie uwazam ze z nim zerwalam, to znaczy zroblam to to fakt i nie da sie zaprzeczyc ale jakos to do mnie nie dociera absolutnie czy nie powinnam sie czuc teraz jak wolny ptak czy cos takiego bawic sie szalec i cieszyc zyciem jak to z regoly chyba robia babeczki ktore uwolnily sie w lasnie z toksycznego zwiazku no... chyba ze one wcale tak nie robia tylko udaja a mi sie nawet udawac nie chce taka niemoc czuje normalnie jak nigdy pustke i wogole rozne takie dziwne rozkminy mi przychodza do glowy ale chyba za bardzo odbiegam od tematu tak to jast jak sie najpierw napisze a pozniej dopiero pomysli nie czuje ze z nim nie jestem przeciez z filipem sie widzialam juz kilka razy w tym tygodniu mam slabosc do niego o tym chyba wszyscy wiedza i on tez i nawet moj wiedzial (jak jeszcze ze soba rozmawialismy) i co jakos nic nie bylo miedzy nami dlaczego nie moglam kurwa bez kitu normalnie jakos tak sie strasznie zablokowalam i po prostu czulam ze nie powinnam ze tak sie nie rozbi ze to niemoralne nieetyczne nie estetyczne nawet jakies takie obzydliwe odrazające to by bylo z mojej strony dlatego nie moglam sie tak zachowac chociaz musze przyznac ze gdyby te wlasnie hamulce moje wewnetrzne nie zaczely dzialac to nie recze za to co by sie stalo oj bylo by goraco i to bardzo z pewnoscia nawet bardziej niz te 2 lata temu kurwa to chyba nawet 3 lata temu bylo no niweazne a dzis sobie tak calutki dzen proznuje przed kompem i po sieci smigam i robie wszystko zeby tylko skupic mysli na czyms innym, zupelnie odmienny niz tych dwoch patałachów co to czasami w chwili zapomnienia nazywam ich mezczyznami. przeczytalam ze facet sklada sie tylko i wylacznie z piwa i kielbasy. moze to i racja. ale jesli zaczelismy juz brnac w taka powierzchownosc i tak straszne wyolbrzymianie pewnych stereotypow to sie wlasnie w tym momencie zastanawiam z czego tak naprawde skladaja sie kobiety... hmmm... ja to chyba z lez i glupoty i tej strasznej naiwnosci i w wielu procentach z wody i z ciekawosci i z wolnych mysli i z wiary w ludzi kurwa i chyba z mojego sie po czesci skladam tyle czasu z nim bylam ze odnosze wrarzenia jakbym nim przesiakla na wylot, jakby jego osobisty zapach ulatnial sie powoli z kazdej komórki mojego ciala, jakby on byl w mojej glowe i kierowal moimi myslami tak bym nie mogla o nim zapomniec nigdy przenigdy. kurwa chyba sie juz poloze, wszystko mnie wkurwia i wszyscy
  3. Siedziałam na podłodze w łazience. Opierałam się o jeszcze wilgotne i zaparowane kafelki na ścianie. Dopiero wyszłam spod prysznica. Krople wody cieknące z moich mokrych włosów mieszały się z łzami tak, że trudno mi było odróżnić co właśnie spada na moje nagie nogi. Ta myśl przyszła tak nagle. Krążyłam wokół niej już od wczoraj, ale dopiero w tym momencie mój umysł zdołał ją dokładnie skonstruować i cichy głosik w mojej głowie wyszeptał mi ją. Albo raczej wykrzyczał, najbrutalniej jak to możliwe. Nie mogłam złapać powietrza, zakręciło mi się w głowie. Paliłam jednego papierosa za drugim, wyciągniętą ręką strząchając popiół do umywalki. Tak. Już od wczoraj było jasne, ze z nami koniec. Jak mantrę powtarzałam w głowie, że nic już dla mnie nie znaczy. Choć lata robią swoje i zdaję sobie sprawę, że trudno będzie zapomnieć. A teraz ta myśl... najgorsza z możliwych. Jednak niestety prawdziwa. Pytanie, na które, tak strasznie boję się odpowiedzieć... On jest nikim. Zerem. Śmieciem. Więc kim jestem ja, że nawet tego śmiecia nie potrafię zatrzymać przy sobie? Kim jestem, że nawet takie zero nie jest w stanie mnie pokochać?
  4. W życiu mocno stąpasz po ziemi albo masz głowę w chmurach i skłonności do marzycielstwa lub jesteś osobą zbyt uczuciową i musisz starać się zapanować nad emocjami. A ja tymczasem nogi trzymam twardo na ziemi, ale głowę mam w chmurach, a gdzieś tam, w okolicy serca rozpaczliwie kołaczą się emocje i uczucia. I nikt pewnie nie wie jak naprawdę boli takie rozdarcie. Za co siebie lubię? A czy muszę? Bo ja chyba wcale siebie nie lubię. Czy nie wystarczy, że całe życie się o siebie troszczę? Sama muszę się chronić przed wszelkim niebezpieczeństwem, bo nikt tego za mnie nie zrobi. Kiedyś kłóciłam się ze sobą rozpaczliwie. Dziś nauczyłam się łagodnie rozmawiać. Dogaduję się ze sobą. Toleruję się. Ale żeby od razu się lubić? Któż jak nie ja sama przysparza mi tyle kłopotów i trosk? Moja największa wada? Naprawdę nie wiem. Mam ich tyle. Jak te rzeźby, które ostatnio widziałam w telewizji, zrobione z tysięcy zapałek tworzyły ludzkie kształty. Moje wady, ułożone we mnie ciaśniutko, jedna przy drugiej, składają się na mój kształt. Moja największa zaleta? Przy tylu wadach gdzie tu jeszcze miejsce na zalety? No, może umiem rozmawiać z ludźmi, rozumiem, co do mnie mówią, nawet gdy nie mówią. Umiem wyczuć czyjeś nieszczęście, umiem pocieszać. Ale pocieszanie trwa krótko, a smutek przeważnie zostaje. Jakaż więc to zaleta?
  5. a jak ty odejdziesz i nie będzie już miłości to ja sama ze sobą położę się w lesie na mokrej trawie sama ze sobą będę szczęśliwa będę w snach uciekać od rzeczywistość będę deptać chmury bez ciebie poradzę sobie poradzę albo i nie
  6. dziękuje i również pozdrawiam
  7. a jak ty odejdziesz i nie będzie już miłości to ja sama ze sobą położę się w lesie na mokrej trawie sama ze sobą będę szczęśliwa będę w snach uciekać od rzeczywistość będę deptać chmury bez ciebie poradzę sobie poradzę albo i nie
  8. śiwetny tekst, pomysl tez rewelacja. zabawny w pewien przemily, niedrazniacy sposob. trzeba troche popracowac nad forma techniczna itd oczywiscie. ale zapowiada sie bardzo dobrze
  9. trudno mi określić. kimś o wiele miej doświadczonym, przez to bardziej ufnym i romantycznym. tyle na pewno. teraz staram się być optymistką, za każdym razem zmuszam się do nowego, radosnego spojrzenia na świat. kiedyś to wynikało samo z siebie.
  10. "Więc spleć swe palce z moimi palcami, i chodź, i prowadź, i daj się prowadzić" Zaprowadź mnie tam, gdzie księżyc daje więcej światła niż słońce. Tam, gdzie wszystko rodzi się na nowo - rodzi się szczęśliwe. Zaprowadź mnie tam, gdzie będziemy mogli spacerować długimi alejkami, przy których rosną topole, wierzby, sosny albo dęby... wszystko jedno. Zaprowadź mnie w to miejsce, gdzie nasze dusze i ciała po raz pierwszy złączyły się w jedną całość. Zaprowadź mnie tam, gdzie będziemy sami, gdzie będę mogła nacieszyć sie tobą. Zaprowadź mnie tam, gdzie nie istnieje nic, oprócz nas i szumu wiatru... Zaprowadź mnie tam, gdzie będziemy mogli przeżyć wszystkie nasze chwile na nowo. Tam, gdzie czas nie będzie naszym wrogiem. I proszę, prowadź mnie za rękę, bo bez ciebie nie dam rady zrobić nawet najmniejszego kroku.
  11. tekst powstał kilka lat temu. wiem że przydałoby się wprowdzic w nim kilka małych poprawek, no może nawet kilka troche wiekszych. ale mam do niego ogromny sentyment. poza tym wtedy bylam kims innym niz teraz, więc obawiam sie , ze gdybym teraz postanowila go troche zmodernizowac powstalo by cos zupelnie nowego, innego.
  12. ten tekst wcale nie jest o miosci, nawet wiecej... on z miloscia nie ma absolutnie nic wspolnego
  13. Spotkali się przypadkiem. Oboje szli tym samym, ciemnym lasem, aż w końcu ścieżki, którymi kroczyli, zbliżyły się do siebie. Nie! Nie przecięły się! Tylko biegły równolegle w odległości kilku metrów. On zatrzymał się pierwszy. Patrzył na nią. Była piękna. Nie mógł oderwać do niej wzroku. Odwróciła głowę w jego stronę. - Jestem Nadzieja... - powiedziała. Miała ciemne, długie włosy i niebieskie oczy. Była niższa od niego o głowę, a jej delikatne rysy twarzy sprawiały wrażenie,że jest jeszcze dzieckiem. Jednak w jej oczach można było dostrzec cierpienie, nienawiść i rozczarowanie, ale nie takie jakie czuje dziecko, gdy okaże się, że cukierek był gorzki. To Miłość ją rozczarowała... - Ostatnio mnie opuściłaś. Odwróciłaś się i nawet się nie pożegnaliśmy. Nie zatrzymywałem cię. Szczerze mówiąc, sam tego chciałem. Szukałem... Nie pamiętam czego, ale wiem, że tego nie znalazłem. Myślę, że dobrze się stało, że zniknęłaś, że rozpłynęłaś się w nicości. Nie chciałbym, żebyś mnie widziała w takim stanie... - Nigdy nie próbowałeś mnie zatrzymać. Znalazłeś Ją? - Kogo? Przecież nikogo nie szukałem. - Nie pamiętasz? Mówiłeś mi kiedyś o niej. O twojej Samotności... Wiem, gdzie ją znaleźć. Często obok niej przechodziłeś. Patrzyłeś jej w oczy. Uśmiechałeś się do niej. Zapominałeś o wszystkim i... nie dopuszczałeś prawdy do swojej Duszy i swojego Serca. Teraz musisz się tylko trochę rozejrzeć. Szukaj ciemności. Ona tam będzie. Zaufaj mi... "Zaufaj mi". Ile razy wymawiał te słowa, chcąc pocieszyć innych, dając im Nadzieję, której teraz tak bardzo pragnął. Chcąc podarować im chociaż jej namiastkę, aby nie żyli jak on, w świecie, w którym niebo nie miało koloru jej oczu. Teraz nie było nikogo, kto mógłby mu powiedzieć to samo, co on niegdyś im mówił. Odwrócił się i odszedł od tych osób. Pamiętał, że raz się obejrzał... tak na krótko, bez zatrzymywania się, przez ramię... Jej tam nie było... - Czas jest nie ubłagalny i kojący zarazem - mówiła patrząc mu w oczy. W lesie zerwał się silny wiatr. - Myślisz, że nadeszła odpowiednia pora? - Nie. Jej nigdy nie będzie. - Więc, co to za różnica? - pytał. - Nie ma żadnej różnicy. Ale chyba już pora stanąć twarzą w twarz ze swoim własnym przeznaczeniem. - Nie zrobię tego. Nie teraz. Spotkamy się jeszcze? - To zależy od ciebie... Nie! Nie spotkamy się już nigdy.. Pomimo tego, że będziesz mnie szukał. Nasze ścieżki są rożne, a ty nie potrafisz zrezygnować ze swojej, tak jak ja z mojej... Kochasz mnie? - Kocham... Przepraszam. * * * Tak zapewne wyglądałby ich dialog. Nie posiadający najmniejszego sensu ani celu. Coś, co nie pomogłoby im odnaleźć ich własnego miejsca w tym świecie. Dialog, który nie miał prawa zaistnieć. Dlatego nie wypowiedzieli tych niepotrzebnych słów. Stali w milczeniu, na granicy dwóch, mimo że będących blisko siebie, to jednak tak różnych światów. Spojrzeli sobie po raz ostatni w oczy, jakby chcieli dojrzeć w nich odbicie własnych marzeń. Uśmiechnęli się do siebie, odwrócili wzrok i każde z nich wróciło na swoją ścieżkę, prowadzącą przez ten ciemny las. Ich szlaki oddaliły się od siebie, jednak on postanowił ją odnaleźć. Zszedł ze swojej dotychczasowej drogi, ponieważ wierzył, że jego serce przeprowadzi go przez czarne gąszcze drzew. Zaczął się błąkać po lesie, chcąc ponownie zobaczyć jej uśmiech, włosy, oczy... Aby jej powiedzieć, jak bardzo pragnie z nią żyć... ze swoją Nadzieją.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...