Wychodzę w słoneczny dzień
Bez pomysłu bez zamysłu
By wykonać próżny gest
Dotknąć drzew z polotem mew
Ludzi mrowie wiary naprzód
Gdzieś bez mapy poszedł pies
On bez prawa sobie radzi
Ludzie szczęście twarzy gest
Odkrywając wciąż to miasto
I kalkując zapach smak
Nie zaglądam sobie w oczy
Bo zobaczę tylko strach
Za pilotem krok za krokiem
Mym istotnym podążając
Cel – nań czuję nocy wzrokiem
Wnet tam wdziera się ten pies
Niszczy wszystko gubi ślady
Nagle droga traci sens
Pomarszczoną myślą czuję
To bezkrwawy omen jest
Zwiastun deszczu zwiastun zmian
Wyrokuje bezmiar czasu
Jaki jeszcze mi pozostał
Jaki dam mym innym sam
Czy go słuchać pomyśl czasem
Los swój kruchy deprawując
Nie przyszedłeś tu dla ścian
Lecz ciut Boga odłamując
Byś gotowy był na wszystko
Co sensowne jest i nie
W szczególności na dwie rzeczy
Przeprowadzkę i na śmierć