W bezczasie wieczności
Wśród kłębów tajemnych
Samotne wyniosłe
Dwie skały płaczące
Na każdej z nich klasztor
Przesycony ciszą
lecz łkaniem bolesnym
niekiedy splamioną
Podchodzę do okna
Ściskam kraty zimne
co od palącego
wnet topią się bólu
Opary wędrują
wysoko do piekła
Czy dotrą do bramy
Twojego klasztoru?