brzytwa tańczy w moich włosach
pozbawiając dumy mnie
stoję łysa
naga wręcz
wytatuowane mysli na skórze
odbijają sie echem
od szyderczych uśmiechów
wczoraj
dziś
maja pewność siebie odrasta
wije się czarnymi lokami
lśni bezczelnie
a blask ten odbija się
w waszych spojrzeniach
podziw?
rozkwitniesz we mnie
niczym róża
kolcami raniąc
miejsce, w którym powinno być serce
jest tylko pustka
popłynęłaby krew
scałowałbyś ją
uśmierzył ból
okład z letniego deszczu
przyniósłby słodką ulgę
a namiętność zapomnienie
gdyby nie pustka
obdzierasz z myśli
bezlitośnie
choć błagam zostaw trochę prywatności
miażdząc resztki intymności
pozbawiasz osobowości
szacunku do samej siebie
pozostawiając obrzydzenie
wzrokiem bazyliszka wypalasz duszę
ciała już nie mam
destrukcja idealna
wieczna
lecz kiedyś zbiorę siły
i nawet się nie odwdzięczę
nie zasługujesz na to
sam wyniszczysz siebie
do ostatniej cząsteczki
nie umrzesz jednak
to byłoby za mało
nie ma w tobie krztyny człowieczeństwa
autodestrukcja
perfekcyjna
jak zawsze