Skrzydlata posłanka Zeusa i Hery…
Wschodzące słońce ofiarowało ją na swej dłoni.
Schowaną w kropli rosy ułożyło pośród traw, na zielonej łące, uśpionej, pachnącej…
Zrodzona niewinność. Stworzona kapłanka niespełnionych złudzeń.
Wierna i posłuszna.
Delikatnie i nieśmiało siadała na ramieniu, ufała każdemu.
Kochała każdy dźwięk, każdy ruch.
Czciła każdą z dusz.
Pilnowała snów.
Pragnienia spisywała w lustrzanym notatniku,
by usypując bramę z gwiezdnych tchnień, przeprowadzać na drugą stronę luster…
Wracała w samotności, zawsze tą samą ścieżką, zawsze w to samo miejsce.
Miecz miała z cierni, tarczę z płatków róż.
Szukała swej kropli, pośród rannych zórz.
Przygrywały jej świerszcze i dzwonki,
Nadziei dodawały skowronki…
A siłę czerpała z piękna,
wiarę ze snów.
Zmęczone oczy koiła łzami.
Spowiadała się biedronkom,
modliła razem z gwiazdami…
I pewnego świtu,
to samo słońce, co kiedyś złożyło ją w ofierze,
wyciągnęło znowu dłoń
i schowało w kropli rosy.
Od tamtej pory jej dom jest w chmurach.
Bo ja jestem Iriss, Ty jesteś moje Niebo…