wczoraj radosny śmiech wolności
wypełnił dom cały
dziś miś ukradkiem w kącie
łapką szklane oczy przetarł
koń przystanął na biegunach
i ruszyć z miejsca nie chce
strzygąc uszami z zazdrością
myśli o piłce która zaszczytu dostąpiła
kredki śpią
w pudełku kocem kurzu okryte
tylko lale obojętne w swoim domku
od tygodnia piją niby-kawę wakacje wakacje wakacje
szepcze echo w pustym pokoju
kładzie się na powiekach
choć obraz zamglony przez chwilę jeszcze
już ciało w odrętwienie wpada
godziny zaczynają snuć się bez celu
niczym starzec powłócząc nogami
obojętne się staje czy kolorowa to
czy szara pościel ciało okrywa
czasami tylko marzenie senne wyrwie na chwilę głębszy oddech z piersi
i pozwoli śnić sen piękny
aż tęsknota przycupnie na brzegu łóżka
i pocałunek na czole złoży na pożegnanie
Na coś co było i nie zdarzy się więcej...
Na pierwszy i ostatni promień słońca...
Na sen spokojny, upojny, piękny...
Na dźwięk dzwonka, co serca podnosi słuchawkę...
Na ostatnie rzęs skinienie i oddech ostatni...
Czekaniem mi jesteś...