Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Emilia Czasami

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Emilia Czasami

  1. najwyraźniej : D
  2. oł, toż o czym szanowny autorze jest ten wiersz ? chciałam pomóc, a tak mi się widziało. pozdrawiam
  3. myślę, że w tym wypadku jedno porównanie by wystarczyło
  4. wszyscy są grzesznikami, bez wyjątku, drogi kolego.
  5. co wy macie wszyscy z tymi zaimkami osobowymi w nadmiernej ilości.
  6. wśród kredek [myślę, że niepotrzebne bogato, a tym bardziej zabarwionych] ołówkiem zakreślam [ołówek z reguły jest szary] kontury cienia melodie słowa oznaczone barwą a dalej to nie wiem, bo mi się nie łączy terytorium ani do barw, ani do oznaczonych
  7. grzesznicy nie zawsze odkrywają swoich bliskich, są zajęci zupełnie czymś innym, a oni by chcieli zostać zauważeni, w końcu. dlatego z krwi i kości, bo prawdziwi, a z malowanych krajobrazów, bo przecież mogą okazać się całkiem mili. porównałabym to do kontaktów Freda i Scrooge`a z Opowieści Wigilijnej Dickensa
  8. nie rozumiem po co ten krzyż? dla ozdoby ?
  9. tylko pierwsza ratuje całość, reszta zbyt prosta
  10. miałam napisać, że świat jest za mały dla nas dwóch, ale ze względu na stronę czysto formalną mogę powiedzieć tylko ' ależ ten świat jest mały'. pfff.
  11. pfff, a gdzie komentowałeś ?
  12. opowiem ci o radiu Teksas, które do dzisiaj gra mi w skórze. wszyscy ludzie udają nieśmiertelnych w swoich fotelach obitych skórami: huśtają się pragnąc dotknąć boga - rękami, które nie raz zgrzeszyły. ich bracia i siostry, z krwi i kości, i malowanych krajobrazów są tylko organizmami wielkiej łamigłówki. od dzisiaj nikt nie oddycha bez pozwolenia, nikt nie dusi się słowami bez powodu; wielkie proroctwa przekazywane od pokoleń przypominają jaskółki - wijące gniazda w sercach, obojętnie zamieniając płótna w poezję, a poezję w Teksas. wszyscy ludzie udają nieśmiertelnych: przerywają ciszę wraz z bezmiarem wstających świtów.
  13. doświadczam smaku od nadmiaru skorup, pękniętych jajek tam, gdzie jedynie słychać skomlenia dzieci - jeszcze nienarodzonych, chowasz głowę w piasek, bezgłośnie jęczysz jak pies, który dostał gumową zabawką. wymięta pościel, świeże mleko jak drobna wizja familii, perfekcyjna i obłudna do bólu jak nic zawarte tylko w słowach. trwam jak stereotyp człowieka, nieprzerwanie takiego samego: włosy płoną, dłonie szronią się same, a wszystkie błędne deptaki, doprowadzają na początek. nie chcę być matką i mówić podwójnie. nie chce być dzieckiem i milczeć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...